[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Odwróciwszy się, ujrzał, że przez nie strzeżone wejście wkraczają karnie do środka dwa szeregi zbrojnych w kotyjskiej purpurze.- Cesarscy żołnierze! W środku mojego pałacu!!Równocześnie rozbrzmiały okrzyki towarzyszących mu ludzi:„Zdrada!”, „Do broni!” Pierwszy do ataku na intruzów ruszył jeden ze strażników księcia.Wysunął przed siebie długie, złowrogo spiczaste ostrze, zwane „spata”, służące doświadczonym zabójcom do dźgania przez szczeliny w zbrojach.Nim zdołał zrobić trzy kroki, w komnacie rozległ się trzask zwalnianej cięciwy kuszy.Bełt przeszył na wylot pierś strażnika i odbił się od ściany przy wielkim świeczniku, zostawiając czerwone plamy na białym marmurze.Impet pocisku obrócił strażnika tyłem naprzód, nim runął bez życia na posadzkę śladem swojego miecza.W jednej chwili księcia otoczyły dwa kręgi stali: wystawione na zewnątrz ostrza jego obrońców i kolczasty pierścień mieczy, oszczepów i karbowanych bełtów na leżach kusz intruzów.Napastników z cesarskiego legionu było co najmniej dwunastu.Przez chwilę obydwie grupy milczących, napiętych do ostateczności ludzi mierzyły w siebie ostrzami.Potem desperacja w oczach towarzyszy księcia ustąpiła miejsca zdumieniu na widok rozłożystej, ciemnej postaci, która zamaszystym krokiem weszła do środka komnaty.Był to mężczyzna odziany w purpurę i gronostaje; chroniły go wykute z ciężkiego złota napierśnik i hełm.Twarz intruza o szerokich nozdrzach i dostojnym, wysokim czole rozpoznali wszyscy, mimo iż w Tantuzjum zburzono jego pomniki, a monety z jego podobizną przetopiono.Wyraźnie widać było jego podobieństwo do Ivora, chociaż w rysach młodzieńczo wyglądającego księcia mniej było jeszcze władczości i cynizmu.Dwóch ostatnich żołnierzy dołączyło do króla Kothu; przystanęli na chwilę, by zamknąć wielkie drzwi.Monarcha ruszył naprzód i rzucił nad barkami swoich zbrojnych rozbawione, zadowolone spojrzenie.- Mój drogi siostrzeńcze! Mimo że dałem ci zawczasu znać o swojej wizycie, zdaje mi się, że nie raczyłeś przygotować odpowiedniego powitania!- Strabonus! Skąd się tu wziąłeś? - Ivor dzielnie starał się wywrzeć wrażenie srodze urażonego arystokraty.- Zakradłeś się prosto do mojej sali tronowej, miejsca, skąd bierze źródło moja władza!- Tak, jak lis zakrada się do gniazda swoich wrogów, kurnika! - Monarcha uśmiechnął się.- Myślisz, siostrzeńcze, że zabrakło mi przyjaciół w Tantuzjum? A może wydaje ci się, że nie zdążyłem poznać tajemnych przejść w twojej mieścinie i pałacu, w którym w dzieciństwie bawiłem się wraz z twoim ojcem? - Pokręcił głową.- Nie, Ivorze.Nie powstrzymasz mnie swoim tupetem, tak jak nie zatrzymały mnie czaty pod miastem.Książę wpatrywał się w niego z pobladłą, napiętą twarzą.- Jedno moje słowo wystarczyłoby do pojmania ciebie i twoich ludzi.- A jedno moje skinienie wystarczyłoby, żebyś zginął.- Strabonus uśmiechnął się i rozejrzał z aprobatą po mrocznej komnacie.- Nie wątpię, że zdołałbym później przedrzeć się na zewnątrz - gdybym musiał.Czyż bowiem nie okazałoby się wówczas, że zatwardziali buntownicy zamieniają się na powrót w moich wiernych poddanych?Powiódł sceptycznym wzrokiem po grupce przyglądających mu się z napięciem zwolenników Ivora.W blasku świec na czole księcia lśniła cienka warstewka potu.- Dość twoich docinków, wuju.Bez wątpienia obydwaj znaleźliśmy się w śmiertelnym niebezpieczeństwie.Powiedz lepiej, co chciałeś w ten sposób osiągnąć?Król odwrócił się od siostrzeńca i założył ręce na piersi.- Wolałem rozmówić się z tobą osobiście, kuzynie, nie tylko dlatego, że odpowiada to mojemu stylowi - stwierdził wylewnie monarcha.- Liczyłem również, że oszczędzimy sobie sztywności i konieczności przybierania dumnych póz, utrudniających dysputy podczas oficjalnych spotkań.Krewni wszak rozumieją się najlepiej; łączą nas wspólne cele, których nie zdołalibyśmy uzgodnić, gdybyśmy porozumiewali się przez posłów.- Myślę, że się mylisz, wuju.- Ivor potrząsnął ze zniecierpliwieniem głową, przy czym niesforny kosmyk włosów opadł mu na czoło.- Dotychczas nasze więzy krwi były jedynie źródłem nienawiści i prześladowań.- Mimo to przynajmniej się rozumiemy.- Monarcha wzruszył ramionami.- Możemy podejmować decyzje w świetle nam tylko znanych faktów, zważając na nasze pochodzenie i.hm, utraconych krewnych.Możemy zrezygnować z próżnych pozorów - chociażby z tego, że postanowiłeś odgrywać rolę natchnionego wodza motłochu.- Zawsze broniłem ludu przed twoją tyranią - odparł ze zwężonymi oczyma Ivor.- By umożliwić zapanowanie twojej własnej, czyż nie? - Strabonus powiódł spojrzeniem po kręgu znieruchomiałych mężczyzn.- Dość przekomarzania, porozmawiajmy o rzeczach istotnych.Możesz pozwolić swoim ludziom spocząć.- Zapewne.No dobrze, chodźmy na podest.Obydwie grupy zbrojnych ruszyły za Ivorem w głąb komnaty.Widać było, że nadal są gotowi do walki, aczkolwiek zachowywali się już nieco swobodniej.Książę przycupnął na skraju tronu, jak gdyby nie przywykł do marmurowego siedzenia.Jego świta rozstawiła się blisko niego po obu stronach.Strabonus podciągnął wyściełany podnóżek tronu bliżej swojej asysty.Zwalisty król usiadł na nim z westchnieniem ulgi.Jego doborowa straż schowała miecze do pochew, wsparła piki na posadzce i opuściła nieco kusze.- No, o wiele lepiej.Dzisiejsza podróż okazała się dla mnie nużąca.Przyznam, siostrzeńcze, że wbrew wcześniejszym przechwałkom, zajęcie Tantuzjum i osadzenie na tronie prowincji mojej marionetki nie byłoby dla mnie ani łatwe, ani tanie.Nie mam w tej chwili pod ręką wystarczających do tego celu sił.Owszem, mógłbym nękać twoje wojska i uniemożliwić ci handel z Zachodem, lecz nie zdołałbym cię pokonać, przynajmniej na razie.- Król naciągnął rękawy swej gronostajowej szaty.- Dlatego też, świadom poparcia, jakim cieszysz się w tej części cesarstwa, będąc zaangażowanym zbrojnie w innych prowincjach uważam za stosowne przedstawić ci warunki ugody.Proponuję, że ustanowię cię wicekrólem Tantuzjum i jego okolic, udzielając ci ograniczonej autonomii.W całym cesarstwie jedynie ja miałbym większą władzę i zwierzchność nad tobą.Twoją domenę ograniczałyby rzeka Urlaub na zachodzie, a Wzgórza Drakken na wschodzie i południu.Jako władca kotyjskiego terytorium, znajdziesz się pod mój ą ochroną; jako mój wasal, będziesz zobowiązany udzielić mi zbrojnego wsparcia w razie wojny czy powstania.W zamian za suwerenność, podejmiesz na nowo wypłacanie trybutu, raz w roku, ograniczonego jednak do połowy poprzedniej sumy.- Król potarł podbródek, pokryty stalowo siwą szczeciną.- Oczywiście, do twojego uznania pozostawię rozmiar nakładanych przez ciebie podatków, byś mógł się należycie wzbogacić.Wyprostowany Ivor siedział nieruchomo naprzeciw Strabonusa.W jego spojrzeniu odmalowało się połączenie goryczy i skrywanego triumfu.- Chciałbyś uczynić mnie swoim satrapą? To nawet nie najgorszy układ, skoro rezygnujesz z ograniczania w jakikolwiek sposób mojej władzy.Powiedz mi jednak, wuju, gdybym nawet na to przystał, w jaki sposób byłbyś pewny, że wypełnię warunki ugody, gdy znajdę się poza zasięgiem strzału twoich kuszników? - Obejrzał się na rząd towarzyszących monarsze żołnierzy
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|