Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie znosiła wind, zwłaszcza teraz, kiedybędą wypełnione po brzegi ludzmi.Uwięziona w rzece ludzi, musiaławalczyć o każdy oddech.Gdyby zbombardowano wejście, zostałabyzakopana żywcem w małym, metalowym pudełku na dnie szybu.Wiedziała, że musi się stąd wydostać.Nawet V-2 nie mogły być tak okropne jak powolna śmierć wpozbawionej tlenu trumnie.390 - Wypuśćcie mnie! - zapiszczała.Odwróciła się, napierając na tłum ludzi, próbujących wejść do środka.Brakowało jej tchu i wiedziała, że teraz już się nie uda zawrócić.- Lily!Wydawało jej się, że usłyszała swoje imię, ale nie była pewna: towszystko było niczym koszmar, nie wiedziała, co jest prawdziwe, a conie.- Lily!To był głos, który słyszała w swych snach.Należał do ostatniej osoby,którą spodziewała się tutaj spotkać.Jamie.Znajdował się w tłumie za nią, wyciągał rękę i próbował dosięgnąć jejpalcami.- Muszę stąd wyjść! - zawołała dziko.- Nie mogę zjechać na dółwindą.- Trzymaj się! - odkrzyknął.- Wyciągnę cię.Wiedziała, żeszaleństwem jest wracać na ulicę, ale nieobchodziło jej to.W głowie miała tylko jedną szaleńczą myśl: kiedyjuż znajdzie się przy Jamiem, będzie bezpieczna.Wykorzystując resztkę energii, dosięgła najpierw jego palców, apotem jego silna dłoń chwyciła jej rękę i pociągnęła ku sobie.Jej twarzuderzyła w gryzącą wełnę jego żołnierskiego munduru.Oddychałagłęboko, chłonąc jego zapach.Miała poczucie, że jest bezpieczna.Tłum się nieco przerzedził i wyszli razem na ulicę.Minęło zaledwie kilka minut, odkąd usłyszała wycie syren, awydawało jej się, jakby to były cale godziny.Ulice były niemal zupełniewyludnione, niczym w mieście duchów: tylko ryzykanci nie szukalischronienia.- Tutaj.- Pchnął ją w stronę drzwi wielkiego, imponującego domu zogromnym portykiem nad nimi.- Jest tu tak samo bezpiecznie, jak wkażdym innym miejscu na ulicy.Otaczał ją ramionami i Lily tuliła się do niego mocno.Od wschodusłychać było niskie pomruki bomb.Tak jak pod-391 czas liczenia trzasków pioruna, kiedy była mała, Lily poczuła pełnąpoczucia winy ulgę, że bombowce obrały sobie za cel jakieś inne miejsce.- Co tutaj robisz? - zapytała.- Przyszedłem się z tobą zobaczyć - odparł.Lily spojrzała na jego twarz.Jego oczy miały niezwykły kolor:intensywnie szary, który wydawał się, że jest rozświetlany jakąśwewnętrzną mocą.To nie były oczy, które potrafiły kłamać.Patrząc wnie, widziała jedynie prawdę.- Dlaczego?- Wiesz dlaczego - odparł niskim głosem.Dalej na niego patrzyła, zastanawiając się, jak to możliwe, że takdobrze zna jego twarz, skoro oni sami prawie w ogóle się nie znają.Ciemne brwi, przecinająca jedną z nich blizna, której pragnęła terazdotknąć.- Trzymałem się z daleka od ciebie - rzekł.- Powiedziałem Philipowi,że nie będę mógł się z nim spotkać.Ale nie mogłem się powstrzymać.Musiałem cię zobaczyć.Kiedy poszedłem do Savoya i Diana mipowiedziała, że ciebie nie będzie, wiedziałem, że muszę się z tobąspotkać.- To jest niewłaściwe - powiedziała.Nie była w stanie na niego patrzeć.Przyszedł, by ją znalezć, a ona takbardzo go pragnęła, ale to było niewłaściwe.Miał żonę.Według Bożychzasad nie wolno mu było zdradzić tej żony.Ona nie mogła zdradzić jegożony.Gdyby się temu poddali, popełniliby cudzołóstwo, grzechśmiertelny.Czy Bóg by to wybaczył?Owszem, jej wiara uległa zachwianiu podczas wojny z powodu tegowszystkiego, czego była świadkiem.Jak Bóg mógł pozwolić na tyle bólui śmierci?Jamie ujął jej jedną dłoń i podniósł do ust.Słyszała, jak jego oddechprzyspiesza.Potem będą myśleć o Bogu, teraz nie był na to odpowiedniczas.392 Zaprowadziła go do domu, gdzie po schodach weszli do jej sypialni.To był duży i ciemny pokój ze szkarłatną tapetą, szerokim łóżkiem idrewnianą szafą, bez żadnego dywanu na drewnianej podłodze.Jamie zamknął drzwi, przekręcił klucz, po czym chwycił ją w objęcia.Trudno powiedzieć, które z nich było bardziej zachłanne: Lily pragnęłapołączyć się z nim i wydawało się, jakby on chciał ją pochłonąć ustami,smakując ją, wsuwając głęboko język.Jej palce rozpinały guziki jegomunduru.Na chwilę się rozdzielili: Jamie rozpiął marynarkę, po czymzdarł z niej sweter.Nie miała czasu się zastanawiać, co ma na sobie: nagle była naga iprzyciśnięta do niego.Osunęli się na łóżko, ciało przy ciele.Lily jeszcze nigdy nie czuła męskich dłoni na swej nagiej skórze iwygięła plecy w łuk, rozkoszując się dotykiem jego ust na swychbrodawkach, ust, które gryzły, lizały, ssały [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript