[ Pobierz całość w formacie PDF ] . Kiedy in-dziej to już może mnie szykanować, tak? No, tatusiu! zniecierpliwiła się ciotka Monika. Co ci mówi ten twójwęch? Właśnie to, co powiedziałem.%7łe gdzieś mają, nazwijmy to, magazyn.Noi warsztat pracy.Gromadzą łupy na zapas i upłynniają sukcesywnie, jeśli widząokazję zysku.Ale kto to robi, nie mam pojęcia.Sensacyjne wydarzenia w Centrali Filatelistycznej usunęły chwilowo w cieńproblemy mieszkaniowe.W dodatku Rafał miał znaczek, który koniecznie chciałdziadkowi pokazać.Babcia gwałtownie zaprotestowała. Mowy nie ma! Teraz nic tu sobie nie będziecie pokazywać! Macie skończyćkolację i wybierać się spać! Najwyższy czas! Ależ babciu, jeszcze wcześnie! Już ja was znam.Niby wcześnie i to ma być na chwilę, a skończy się zatrzy godziny! Nie mrugajcie mi tu do siebie, ja już was przypilnuję!Spokojna o sekret, wiedząc dobrze, że babci już nikt nie oderwie od pilnowa-nia dziadka i Rafała, Janeczka posłusznie udała się na spoczynek.Pawełek usiło-wał wprawdzie wyżebrać jeszcze chociaż z pół godziny uczestnictwa w rozmowiedorosłych, bo afera dziadka wydawała mu się nad wyraz atrakcyjna, ale nic z tegonie wyszło.Bardzo stanowczo został odesłany do łóżka. Co tam pocieszyła go Janeczka. Całej reszty dowiemy się od dziadkajutro.Najważniejsze, że udało się dzisiaj uciszyć babcię.Trzeba jej bez przerwy102pilnować.13 Ty, popatrz! zawołał Pawełek, zatrzymując się nagle jak wrośniętyw chodnik. Coś nowego!Właśnie wracali ze szkoły i znajdowali się już w pobliżu domu.Na okrzykbrata Janeczka zatrzymała się i spojrzała.Widok był istotnie elektryzujący.Po niewielkim odcinku ulicy, między ichfurtką a skrzyżowaniem, przechadzała się zmora.Właśnie odwrócona była do nichtyłem.Zanim zdążyła odwrócić się przodem, Janeczka gwałtownie szarpnęła brataza rękę. Schowajmy się! Niech nas nie widzi!Pośpiesznie wcisnęli się między gałęzie żywopłotu, zarastającego ogrodzenieposesji.Zmora przeszła kilka metrów za furtkę, zawróciła i znów udała się w kie-runku skrzyżowania.Zatrzymała się tam na chwilę, rozejrzała i znów zawróciła. Co jej się tak na spacery zebrało? zdziwił się Pawełek. Lata jakwynajęta.Znudziło jej się siedzieć w tym oknie? Głupie pytanie! odparła Janeczka niecierpliwie. Nie wiesz, po co tułazi? Czeka na listonosza! Musiała ją babcia niezle przepłoszyć.Pawełek przyznał siostrze słuszność i wyraził głębokie uznanie dla babci.Zmora spacerowała wytrwale, wciąż po tym samym kawałku ulicy.Niekiedy za-trzymywała się, niecierpliwie spoglądając dookoła.Wyraznie było widoczne, żena kogoś czeka. To już trzeci dzień, jak nie może jej tej paczki oddać zauważyła z satys-fakcją Janeczka. Myślisz, że to ciągle ta sama paczka? No a jak? Po co by tu chodziła?Pawełek z powątpiewaniem pokręcił głową. Nie wiem.Mógł jej oddać w nocy, w nocy przecież Chaber nie pilnował.A teraz czeka, żeby dostać następną. Może być zgodziła się Janeczka. Ale wszystko jedno, ma okropneutrudnienia.Przy każdej paczce będzie musiała tak latać, nie wiem, co zrobi, jakbędzie deszcz.Albo mróz. Jedno z dwojga, albo się zaziębi, albo się wyprowadzi.104Jeszcze przez chwilę przyglądali się spacerującej przeciwniczce z najgłębsząnieżyczliwością, na jaką umieli się zdobyć.W gałęziach żywopłotu było niezbytwygodnie, zasłaniały słabo, na dobrą sprawę w każdej chwili mogła ich dostrzec.Należało znalezć sobie jakieś lepsze miejsce. Jak się odwróci tyłem, przelecimy kawałek zaproponował Pawełek i schowamy się za tym słupem.A potem, jak się znów odwróci, dolecimy dofurtki.Janeczka kiwnęła głową. Tylko cicho, nie wal tak tymi butami.Niech nas nie słyszy.Wykorzystując odpowiedni moment, wyskoczyli z gałęzi i na palcach przebie-gli upatrzony kawałek.Potężny słup ogrodzenia zasłonił ich dokładnie.Odczekalichwilę, wyskoczyli i dopadli furtki, kiedy zmora zbliżała się właśnie do skrzyżo-wania.Cichutko zamknęli furtkę za sobą. Cicho! Dobry piesek, kochany powiedziała Janeczka do cieszącego sięChabra. Chodz, pójdziesz z nami. Co to za szczęście, że ten pies nie szczeka! westchnął Pawełek.Chodz, z szałasu zobaczymy lepiej.Bezwzględnie należało sprawdzić, czy zmora doczekała się listonosza i dosta-nie od niego paczkę.W tej kwestii w ogóle nie musieli się porozumiewać, byłoto jasne jak słońce.Wygląd paczki, nawet z daleka, mógł ewentualnie rozstrzy-gnąć, czy jest to ta sama, czy inna.Z szałasu całe skrzyżowanie i część ulicy byłydoskonale widoczne.O zbliżaniu się listonosza pierwszy wiedział Chaber.Podniósł się, powęszył,pokręcił się niespokojnie, wystawił go i pytająco spojrzał na swoich państwa.Dzięki niemu wiadomo było, że ukaże się na skrzyżowaniu, a nie ze strony prze-ciwnej.Zmora znajdowała się akurat w połowie drogi, kiedy się pojawił.Przy-śpieszyła kroku i spotkała go przy samym szałasie, oddalona od ogrodzenia niewięcej niż dwa metry.Listonosz wyjął z torby i wręczył jej paczkę, dokładnie ta-ką, jaką opisywała babcia.Mogła to być ta sama.Zamienili ze sobą kilka zdań takcichym szeptem, że nic absolutnie nie dało się usłyszeć, listonosz odwrócił się kufurtce.Dzieci siedziały skulone, usiłując nie oddychać.Janeczka poderwała się pierwsza, już w chwili, kiedy zmora wchodziła naschodki. Prędzej! syknęła
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|