Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Blisko szosy — odparła sroka.— W ogóle są ciężko wystraszeni i pewnie odjadą.— Powiedz to jakoś porządnie — poprosiła kuna.— Wiesz może, dlaczego ta dziewczynka przyszła tutaj? — spytał równocześnie Pafnucy.Sroka kiwnęła łebkiem kilka razy, bardzo zadowolona.— Wiem wszystko — oznajmiła.— Widziałam, jak to było, bo akurat siedziałam na tej wielkiej brzozie, która tam rośnie.Jeden samochód się zepsuł, stał z boku i ludzie wyjmowali z niego różne rzeczy.Kilka było takich ślicznych, świecących i miałam na nie wielką ochotę.Myślałam, że może je zostawią i uda mi się… No, wiecie…— Ukraść — podpowiedziała kuna.— Powiedzmy, zabrać sobie do gniazda — poprawiła sroka.— Ale cały czas się tam kręcili.No i przyjechał drugi samochód i też się zatrzymał.W tym drugim samochodzie też byli ludzie i to dziecko.Wszyscy wyszli.Ludzkie dziecko najpierw siedziało w środku, widziałam, że spało, a potem się obudziło i weszło do lasu.Ludzie robili coś przy tym zepsutym samochodzie, a dziecko zbierało w lesie poziomki i odchodziło coraz dalej.Znikło mi z oczu.Nie zajmowałam się nim, bo te rzeczy tak świeciły… tak świeciły… No mówię wam, świeciły po prostu przecudownie i nie mogłam od nich oczu oderwać.— Wariatka — powiedziała kuna.Sroka się obraziła.— Każdy ma swoje upodobania — rzekła sucho.— Czy ja ci wymawiam te wszystkie jajka, które kradniesz z naszych gniazd? Albo myszy? Do ust bym nie wzięła myszy!— Nie kłóćcie się, błagam was — powiedziała nerwowo Klementyna.— Powiedz do końca, co było dalej?Sroka skrzeknęła gniewnie.Kuna też była ciekawa, jak to wszystko potoczyło się dalej, zdecydowała się więc srokę ułagodzić.Przeprosiła ją i przyznała, że każdy ma prawo do własnego gustu.Jeśli ktoś lubi świecące przedmioty, proszę bardzo, niech je sobie gromadzi.Sroka skrzeknęła z urazą jeszcze kilkakrotnie i wreszcie uspokoiła się.— Ci ludzie wcale nie wiedzieli, że ich dziecko weszło do lasu — zaczęła opowiadać dalej.— Ciągle grzebali się przy tych samochodach i trwało to bardzo długo.Przypuszczam, że zrobili, co chcieli, bo w końcu zaczęli chować te swoje rzeczy, pochowali wszystko i dopiero wtedy zajrzeli do tego drugiego samochodu.I zobaczyli, że nie ma ich dziecka.Zaczęli latać dookoła i wrzeszczeć, weszli do lasu i szukali jak szaleńcy.Sama byłam ciekawa, gdzie się to ich dziecko podziało, bo nigdzie nie było go widać.Pchali się coraz dalej i dalej, ale na szczęście przyplątały się wilki.Te młode wilczęta, nie najmniejsze, tylko te średnie, bawiły się i chyba trochę zlekceważyły sprawę, bo pokazały się ludziom.Może sobie zrobiły taki żart.Ludzie dostali istnego szału, uciekli z powrotem na szosę, ale nie odjechali.Jeszcze tam są i wyraźnie widać, że nie wiedzą, co zrobić, a do lasu już teraz boją się wejść.Gdyby ich jeszcze Pafnucy przestraszył…— Nie chcę — powiedział Pafnucy stanowczo i zdecydowanie.— Nie to nie — zgodziła się sroka.— Bez ciebie też nie wejdą.Świecącego już nie było, więc poleciałam zobaczyć, dokąd to dziecko poszło.Na sąsiednim drzewie coś zaszeleściło, spadła szyszka i na gałęzi pokazała się wiewiórka.— Ją przestraszyły dziki — powiedziała.— To dziewczynka, prawda? Mam na myśli ludzkie dziecko.— Dziewczynka — potwierdziła coraz bardziej zmartwiona Klementyna.— O dzikach nikt nic nie mówił.Jak ją przestraszyły?— Och, zajęte były jedzeniem i na nic nie zwracały uwagi — wyjaśniła wiewiórka.— Akurat byłam przy tym.Ta dziewczynka szła i nagle coś zawołała.Wtedy ją zobaczyły.Spłoszyły się oczywiście i dosyć gwałtownie popędziły w las, wiecie, jak to jest z dzikami, bezmyślnie narobiły okropnego łomotu i przeraziły ją do nieprzytomności.Zaczęła uciekać w drugą stronę, nawet nie spojrzała, że dzików już dawno nie ma.W końcu trafiła tutaj.Co z nią zrobimy?— Najlepiej byłoby oddać ją ludziom — poradziła kuna.— Ja też uważam, że powinno się ją oddać ludziom — poparła kunę Klementyna.— Nie wiem tylko, jak to zrobić.Przytulona do pieńka dziewczynka ciągle płakała głośno i coś wołała.Za krzakami mignęła nagle ruda smuga i obok Pafnucego pojawił się lis Remigiusz.— Co ma być? — spytał niechętnie.— Ptaki oderwały mnie od takiej znakomitej, tłustej kaczki.Co się tu dzieje? Skąd to dziecko?— O, jak dobrze, że już jesteś! — zawołał z ulgą Pafnucy.— To jest ludzka dziewczynka.— Tyle to ja sam widzę — skrzywił się Remigiusz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript