[ Pobierz całość w formacie PDF ] .To mógł być on! Mój zmęczony umysł powtarzał mi w kółko, że teninteligentny mężczyzna ze szczerym uśmiechem może być złoczyńcą, wktórego poszukiwaniu tu przybyłem.Znał się na kopalniach i potrafiłbysfałszować stosowne dokumenty.Nikt w całym cesarstwie nie był takdoskonale ulokowany.- Na pewno jesteś wyczerpany! - rzucił cicho.Byłem wykończony.- Niejadłeś obiadu.Każę przynieść ci posiłek do pokoju, wpierw jednakskorzystaj z łazni.Kiedy już zjesz, chcę cię przedstawić mojej żonie.To były moje pierwsze kontakty z taktowną warstwą średnią.Do tej porynie miałem z nimi do czynienia z tego prostego powodu, że nie wplątywalisię w żadne oszustwa; zatem nie narażając się nikomu, nie musieli zatrud-niać kogoś takiego jak ja.Przybyłem tutaj, spodziewając się, że zostanępotraktowany jak sługa.Ulokowano mnie jednak incognito w prywatnychpomieszczeniach pełnomocnika cesarskiego, powitano jak gościa.Na szczęście zapakowałem komplet przyzwoitej odzieży.XXIIMoja kwatera okazała się niepokojąco przytulna.Miałem przestronnypokój z łożem tonącym w kolorowych narzutach.Migotały lampki oliwne.Z przewodów w ścianach sączyło się ciepło.Były też siedziska z niskimikwadratowymi podnóżkami, poduszki, kobierce, materiały piśmienne domojego osobistego użytku, zauważyłem też pózne jabłka w glazurowanejceramicznej misie.Wytworny niewolnik zaprowadził mnie do pomieszczeń łazni, inny zmyłze mnie brud, po czym wróciłem do swego pokoju, gdzie już pulchnychłopiec siłował się ze srebrną pokrywą półmiska, pod którą kryła się dzi-czyzna i błyszcząca szynka.Rzuciłem się na jedzenie, skoro nadarzała siętaka okazja.Chłopiec został, żeby mnie obsługiwać; widać było, że robięna nim wrażenie.Puściłem do niego oko.po czym szybko odwróciłemwzrok z obawy, że mógł mnie zle zrozumieć.Z szacunku dla gospodarza uczesałem się.Potem wyciągnąłem najlepszątunikę, nieco pożółkłą, która - jak twierdził handlarz - przede mną miałatylko jednego właściciela.(Matka mówi, żebym zawsze pytał, na copoprzedni właściciel umarł, ale jeśli na odzieży nie ma widocznych plamkrwi, to nie pytam.Bo jaki kupiec przyzna, że twój poprzednik miał chorąskórę?)Rozkładając bagaże, w zamyśleniu wysysałem resztki szynki, któreutkwiły mi między zębami.Zrobiono to bardzo zręcznie, ale i takzauważyłem, że w czasie gdy rozmawiałem z Hilarisem w gabinecie,przeszukano moje rzeczy.Hilaris, już bez pasa, ułożył się w pozycji półleżącej w ciepłym pokoju,w którym skupiało się życie rodzinne.Czytał dla przyjemności i dlategoopuścił swój gabinet i dołączył do małżonki.Zobaczyłem szczupłą,zwyczajną kobietę w wytwornej szkarłatnej szacie, w której najwyrazniejczuła się odrobinę nieswojo; na rękach trzymała śpiące niemowlę.Dwu-lub trzyletnia dziewczynka ułożyła się na kolanach młodszej kobiety wznacznie ciemniejszym stroju, której przez przeoczenie nie przedstawionomi od razu.Flawiusz Hilaris zerwał się ochoczo.- Dydiusz Falko.Elia Kamilla, moja żona - powiedział.Ta wszkarłacie.Nie spodziewałem się niczego szczególnego.Był oddanymswojej profesji długoletnim dyplomatą: na pewno ożenił się z porządną,niezbyt piękną kobietą, która potrafiła podsunąć namiestnikowi prowincjiłakocie w naczyniu o właściwym kształcie oraz być uprzejma dlaplemiennego króla przez stosowny czas, by potem pozbyć się wreszcie jegokrólewskiej łapy ze swojego kolana w taki sposób, by go nie urazić.Nie pomyliłem się.Elia Kamilla, siostra senatora, była porządną, niezbytpiękną kobietą.Na pewno potrafiła robić to wszystko.A przecieżjednocześnie miała tak żywo przemawiające oczy.Musiałby to byćrzeczywiście śmiały król - lub namiestnik - który pozwoliłby sobie napoufałości z nią.Natomiast jej mąż i owszem
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|