[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Oczy dziewczyny błyszczały ogniem szczęśliwych wspomnień.– Gdyby żył, wyszłabym za niego.Podejrzewam, że kłócilibyśmy się każdego dnia, och, bogowie, jak on mnie czasami wkurzał.Ale byłam przy nim szczęśliwa.Potrafił mnie rozbawić do łez.Tyle mnie nauczył o życiu.Na zawsze go zachowam w pamięci.– Carline, cieszę się, że potrafiłaś odnaleźć ukojenie po stratach i bólu, że jest w tobie spokój.Długie lata byłem niewolnikiem, potem magiem gdzieś daleko, w obcym świecie zmieniłem się bardzo.Ty też się bardzo zmieniłaś.Przechyliła głowę, by przypatrzyć mu się dokładniej.– Nie, nie wydaje mi się, abyś się aż tak bardzo zmienił.Zostało jeszcze sporo z chłopca, który był potwornie roztrzęsiony z powodu względów, które mu okazywałam.– Tak, chyba masz rację.– Pug roześmiał się.– Ty zresztą też w pewnym sensie nie zmieniłaś się albo jeśli nawet, to zachowałaś przynajmniej zdolność wprowadzania mężczyzn w stan roztrzęsienia wewnętrznego, gdy można przyjąć reakcję Lauriego za miarę twego oddziaływania.Spojrzała na niego rozpromienionym wzrokiem.Na ustach rozkwitł czarujący uśmiech.Pug poczuł gdzieś głęboko w sercu delikatne ukłucie, echo młodzieńczych uczuć do dziewczyny.Teraz jednakże nie czuł niepokoju i niepewności.Wiedział, że zawsze będzie kochał Carline, chociaż nie w taki sposób, o jakim śnił, będąc chłopcem.Było to coś znacznie więcej niż nagły poryw namiętności i coś innego niż głęboko tkwiąca w sercu więź z Kalała.Wiedział, że zawsze będzie darzył Carline prawdziwą, pozbawioną podtekstów, przyjaźnią i przywiązaniem.Carline nawiązała do ostatniej uwagi Puga.– Czy to ten piękny blondyn, z którym rozmawiałeś kilka minut temu? Kto to?Pug uśmiechnął się znacząco.– Wszystko wskazuje, że to twój najbardziej oddany sługa.Laurie, trubadur z Tyr-Sog i łobuz o nie ograniczonym sprycie i zniewalającym uroku osobistym.W jego piersi bije gorące serce i mieszka nieustraszony duch.To prawdziwy przyjaciel.Opowiem ci kiedyś, jak z narażeniem własnego życia ocalił moje.Carline przechyliła śmiesznie głowę na bok.– Ten pan wydaje mi się coraz bardziej intrygujący.– Pug odetchnął z ulgą.Mimo upływu ładnych paru lat, większego opanowania i ciężkich, życiowych doświadczeń była to wciąż ta sama, dawna Carline.– Obiecałem mu kiedyś żartem, że ci go przedstawię.Jestem pewien, że nic nie sprawiłoby mu teraz większej radości niż możliwość spełnienia tej obietnicy.– Trzeba to będzie jakoś zaaranżować.– Wstała.– Ale teraz, Pug, obawiam się, że najwyższy już czas, bym przygotowała się do koronacji.Za chwilę zaczną bić w dzwony i przybędą kapłani.Porozmawiamy później.Pug również podniósł się z ławy.– Czekam na to z niecierpliwością, Carline.Podał jej ramię.W tym momencie usłyszał za sobą czyjś głos.– Pug, panie Pug, czy mógłbym zamienić kilka słów.Odwrócili się oboje.O kilka kroków dalej, w głębi ogródka stał Martin Długi Łuk.Skłonił się przed Księżniczką.– Mistrz Długi Łuk! To tu się ukrywasz! Nie widziałam cię od wczoraj.– Chciałem być sam przez jakiś czas.– Martin uśmiechnął się lekko.– W Crydee, kiedy przychodzi na mnie taki nastrój, zaszywam się po prostu w lesie.Tutaj.– wskazał ruchem ręki ogromne, tarasowate ogrody – to najlepsze, co udało mi się znaleźć.Spojrzała na niego spod oka, jakby chciała go zbesztać, lecz po chwili wzruszyła tylko lekko ramionami i uśmiechnęła się.– No cóż, mam nadzieję, że uda ci się znaleźć czas, by wziąć udział w uroczystościach koronacyjnych.A teraz, jeśli panowie pozwolą, muszę uciekać.Późno już.– Przyjęła z wdziękiem ich grzeczne pożegnanie i zostawiła samych.– Cieszę się, że znowu cię widzę, Pug.– I ja również, Martin.Ze wszystkich moich starych przyjaciół ty ostatni mnie witasz
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|