[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Gdy tylko szpak dostrzegł rudowłosą dziewczynę,zaczął wydawać z siebie przenikliwe, przyprawiające o bólzębów wrzaski, charakterystyczne dla wszystkich młodych zjego gatunku.W końcu trzepocząc skrzydłami, podleciał doTris, żeby usadowić się na jej ramieniu, a następnie dziobnął jąw ucho.- Piszczku, przestań! Jesteś już dorosłym ptakiem.za-chowuj się!Krzywiąc się, dziewczyna podniosła wieczko małego zamy-kanego naczynia, które miała ze sobą.Wewnątrz znajdowałysię kuleczki utoczone z siekanego surowego mięsa igotowanych na twardo żółtek.Szpak, podskakując energicznie,przesunął się na przegub dłoni Tris i zaczął łapczywie połykaćkolejne kulki.Szronoświerk podniósł się z balustrady.- Skoro mamy dziś jeść kolację z lady Inoulią, to będzielepiej, jeśli przebiorę się w czysty habit - stwierdził,przeciągając się.- Ona wygląda na kobietę, która nie tolerujeludzi zasiadających do stołu w roboczych łachach.- Ruszył wkierunku drzwi prowadzących z balkonu do komnat.Mijającpo drodze Briara, uszczypnął go w nos.Chłopak uśmiechnął się łobuzersko, odtrącił dłoń kowala iwszedł na balkon, bez przerwy trzymając jedną rękę w kie-szeni.- Chcesz zobaczyć, czego dzisiaj „dokonałem"? — zapytałDaję, wydobywając z kieszeni grudkę brudnego szkła.Daja uniosła szkło i uważnie je obejrzała, spoglądając przeznie na ostatnie promienie zachodzącego słońca.Kilka czarnychsmug znajdujących się wewnątrz grudki wyglądało jak szczątkiroślin, sucha trawa albo skrawki korzeni.- Gdzie to znalazłeś? - zapytała.- Zrobiłem to - odparł ponuro Briar, po czym oparł się odrzwi prowadzące do wnętrza komnaty i przeczesał palcamiwłosy.- A przy okazji upiekłem pole martwych krokusówszafranowych, wartych jakieś trzy srebrne astrele.Daja szybko przeliczyła w myślach kwotę.Briar spalił sza-fran wart tyle, że za te pieniądze biedna rodzina mogłaby sobienakupić jedzenia na trzy miesiące.- Czemu zrobiłeś coś tak głupiego? Tris zbliżyła się do nich.- No właśnie, czemu? - zapytała.- No przecież nie zrobiłem tego umyślnie - bronił sięchłopak.- Chciałem tylko sprawdzić, czy cebulki jeszcze żyły,no i.i wtedy wystrzeliła ze mnie błyskawica.Tris wyciągnęła dłoń, a Daja podała jej szklistą grudkę.- Gleba, na której rosną te krokusy, to w większości piasek -wyjaśnił Briar.- Przywaliłem w to błyskawicą i w efekciewyszło szkło.Tris bardzo uważnie przyglądała się kawałkowi szkła i już pochwili trzymany przez dziewczynę przedmiot - za sprawą jejmocy - zaczął migotać i iskrzyć.Briar to dostrzegł.-Jeżeli i ja będę musiał ściąć włosy - stwierdził - tak jak ty tozrobiłaś, żeby nie rosły w nich te wszystkie błyskawice, torównie dobrze mogę się ogolić do zera.Wtedy cała moja glacabędzie tak gładka, jak czubek głowy Szronoświerka.Włosy itak mam już na tyle krótkie, że nie ma ich jak ciąć.Na poważnej twarzy Tris pojawił się lekki uśmiech.Nawetpo tym, jak ścięła włosy, miała ich znacznie więcej niż Briar.- No! Tutaj jesteście - rozległ się głos Sandry.Dziewczynawyszła na balkon, wyjmując z podręcznej torby na robótki trzyszpule niefarbowanej przędzy.- Chciałabym, żeby każde z waswzięło po jednym kłębku i nosiło go przy sobie przez całydzień.- Po co? - zapytał Briar, gdy przyjaciółka wręczyła muzwiniętą nić.- Przecież to się pobrudzi.- Nie szkodzi - odparła Sandry, zaciskając mu palce naprzędzy.- Musi cię tylko trochę poznać.- Dlaczego mamy pozwolić temu czemuś się poznać? - za-pytała zaintrygowana Daja.Nić przypominała w dotyku zwy-kły stary jedwab.- Skowronek sądzi, że mogę utkać mapę naszych magicznychmocy i w ten sposób przekonać się, w których miejscach sięwymieszały - wyjaśniła Sandry.- Chyba warto spróbować, nonie?- A co mamy z tym zrobić, kiedy kładziemy się spać? - za-pytała ponownie Daja.— Nasze koszule nocne nie mająkieszeni.- W nocy wsuńcie szpulę pod poduszkę - odparła małaarystokratka.- Czy to jakoś pomoże? - zapytała niepewnym głosem Tris.-Czy Skowronek naprawdę sądzi, że to wszystko coś da?Sandry skinęła głową.- A co mamy do stracenia? - zapytał Briar, wzdychającciężko.Cała czwrórka po kolei wsunęła swoje szpule do kieszeni.®® ®Lady Inoulia fa Juzon, sprawująca władzę w całej ZłotejGrani, jadała kolację wraz Z ludźmi zamieszkującymi zamekniezależnie od tego, czy byli to arystokraci, czy służba.Sandrynie miała jednak zamiaru darzyć sympatią pani tych ziem zapozostawanie wierną obyczajowi, który wielu szlachetnie uro-dzonych postrzegało jako staromodny.Podejrzewała, że Ino-ulia, która była jej kuzynką za sprawą małżeństwa, nie miałanajmniejszego zamiaru dawać swoim poddanym odczuć, że sąjej bliscy.Chodziło raczej o to, aby stale przypominać wszyst-kim dookoła, kto dzierży w tym miejscu władzę.Teraz jednak lady Inoulia nie zajmowała najważniejszegomiejsca na podwyższeniu sama, jak było od śmierci jej męża.Dzisiejszego wieczoru dzieliła je ze swym teściem, księciemVedrisem.Sandry nie mogła powstrzymać uśmiechu, gdy pa-trzyła jak jej stryjeczny dziadek pochyla znacząco głowę, abywysłuchać uwagi poczynionej przez młodziutkiego sługę.Książę był gotów wysłuchać każdego o dowolnej porze dnialub nocy, co sądząc po krzywym spojrzeniu, Inoulii niezbyt siępodobało.Najwyraźniej należała do tych kobiet, które podczasgdy ich słudzy składają raporty, bezustannie spoglądają gdzieśw dal
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|