[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Podczas przeszukiwania Doliny Pięciu Lwów jegoznajomość terenu musiała być nieoceniona.Zdaje sobie pewnie sprawę, że ni-czym psy w pogoni za szczurami polują na jego żonę i dziecko.Jak może imw tym pomagać? Urażona ambicja i zazdrość musiały sprawić, że jego miłość doniej przerodziła się w nienawiść.Chantal miała dosyć.Jak to musi być błogo, pomyślała Jane, kiedy nie wiesię nic o namiętności, zdradzie i zazdrości, kiedy nie zna się innych odczuć pozaciepłem i zimnem albo głodem lub sytością. Ciesz się tym, dopóki możesz, malutka powiedziała na głos.242W pośpiechu zapięła bluzkę i wciągnęła przez głowę gruby sweter.Przewie-siła sobie przez szyję nosidełko dla Chantal, moszcząc jej wygodne posłanie.Nakoniec zarzuciła na ramiona płaszcz i wyszła przed chatę.Ellis z Mohammedem studiowali mapę przy świetle latarni.Ellis pokazał Janetrasę. Pójdziemy z biegiem strumienia Linar aż do miejsca, gdzie wpada do rzekiNurystan, tam skręcimy znów w góry i podążymy jej brzegiem na północ.Potemwejdziemy w jedną z tych bocznych dolin Mohammed nie jest w tej chwilipewny w którą i skierujemy się na przełęcz Kantiwar.Chciałbym jeszcze dzi-siaj wydostać się z doliny Nurystan utrudni to Rosjanom podążanie naszymśladem, bo nie będą wiedzieli, którą z bocznych dolin wybraliśmy. Ile do niej jest? spytała Jane. Tylko piętnaście mil, ale to czy będzie łatwo, czy trudno, zależy oczywiścieod ukształtowania terenu.Jane skinęła głową. No to ruszajmy powiedziała.Była z siebie dumna, że powiedziała tobardziej rześko, niż się w rzeczywistości czuła.Wyruszyli w blasku księżyca.Mohammed narzucił z miejsca szybkie tempomarszu, bezlitośnie biczując kobyłę skórzanym rzemieniem, kiedy ta próbowałasię ociągać.Jane bolała trochę głowa i dokuczało przyprawiające o mdłości uczu-cie pustki w żołądku.Nie była jednak śpiąca, raczej podenerwowana i obolała.Szlak w nocy wydawał jej się straszny.Jakiś czas posuwali się wśród rzadkiejtrawy rosnącej nad rzeką i szło im całkiem łatwo, ale wkrótce ścieżka zaczęła siępiąć zakosami pod górę, by wyprostować się znowu setki stóp wyżej i pobiec dalejkrawędzią urwiska, gdzie grunt pokryty był śniegiem i Jane nie mogła się opędzićod przerażającej myśli, że może się poślizgnąć i z dzieckiem w ramionach spaśćw objęcia śmierci.Czasami stawali przed wyborem ścieżka rozwidlała się i jedna odnoga bie-gła w dół, a druga pod górę.Ponieważ żadne z nich nie wiedziało, w którą z nichskręcić, zdawali się na instynkt Mohammeda.Za pierwszym razem poszli dołemi okazało się, że postąpili słusznie.Szlak poprowadził ich przez małą plażę, gdziemusieli wprawdzie brodzić po kostki w wodzie, ale zaoszczędziło im to nadłoże-nia drogi.Kiedy jednak przyszło im wybierać po raz drugi i znowu postanowilitrzymać się brzegu rzeki, pożałowali.Około mili dalej ścieżka kończyła się nanagiej skalnej ścianie, którą obejść można było tylko wpław.Zniechęceni wrócilipo własnych śladach do rozwidlenia i skręcili w ścieżkę pnącą się pod górę.Następnym razem znowu zeszli nad brzeg rzeki.Tym razem ścieżka zaprowa-dziła ich na występ skalny, biegnący wzdłuż ściany urwiska sto stóp nad rzeką.Kobyła zaczęła się denerwować, prawdopodobnie dlatego, że ścieżka była wąska.Jane również się bała.Zwiatło gwiazd było zbyt słabe, by wyłuskać z mroku pły-nącą dołem rzekę, przez co wąwóz wydawał się jej bezdenną, ziejącą tuż obok243czarną otchłanią.Maggie wciąż przystawała i Mohammed musiał szarpać za wo-dze, aby zmusić ją do podjęcia marszu.Kiedy w pewnym momencie ścieżka zakręcała znikając za skarpą urwiska,Maggie spłoszyła się, zaparła i nie chciała przejść za występ.Jane cofnęła sięprzed kopytami przebierającej tylnymi nogami kobyły.Chantal zaczęła płakać.Albo wyczuła dramatyczny moment, albo też nie mogła zasnąć po karmieniuo drugiej nad ranem.Ellis oddał Chantal Jane i podsunął się do Mohammeda,żeby mu pomóc w szarpaninie z koniem.Zaofiarował się, że wezmie od niego cugle, ale Mohammed odmówił opry-skliwie ich oddania: jemu też udzieliło się zdenerwowanie.Ellis poprzestał napopychaniu zwierzęcia od tyłu i pokrzykiwaniach Hej, hop, hej hop.Jane po-myślała właśnie, że to niemal zabawne, kiedy nagle Maggie szarpnęła się gwał-townie w tył.Mohammed puścił cugle i zatoczył się, klacz zaś naparła zadem naEllisa, przewróciła go i cofała się dalej.Na szczęście Ellis upadł na lewo, wpadając na skalną ścianę.Kiedy cofającysię koń zbliżył się do Jane i zaczął się przepychać obok niej, znajdowała się poniewłaściwej stronie ścieżki, na samej jej krawędzi.Chwyciła się umocowanejdo uprzęży torby i przytrzymała jej kurczowo, aby nie dać się zepchnąć kobylew przepaść. Ty głupie bydlę! wrzasnęła.Chantal ściskana między końskim bokiema matką również zaczęła krzyczeć
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|