[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] .Drugiego dnia po kapitulacji Zosia zostaÅ‚a, żeby doprowadzid mieszkanie do stanu używalnoÅ›ci, aFryderyk poszedÅ‚ zorientowad siÄ™ w możliwoÅ›ciach.- Cholerny Å›wiat - wzdychaÅ‚, wychodzÄ…c - wszyscy moi milionerzy na pewno pouciekali.Jak ichpotrzeba, to ich nie ma.A jednak po kilku godzinach wróciÅ‚ z pieniÄ™dzmi.Nie byÅ‚o tego wiele, ale w naszym poÅ‚ożeniuoznaczaÅ‚y ratunek.- Ze starym Járosym tak prÄ™dko siÄ™ nie ginie - - powiedziaÅ‚, rzucajÄ…c niedbale na stół caÅ‚y Å‚up.My tymczasem odwiedziliÅ›my naszÄ… kawalerkÄ™.ByÅ‚a w rozpaczliwym stanie, ale byÅ‚a.PracowaliÅ›myciężko, żeby móc siÄ™ sprowadzid.Najgorsze byÅ‚o latanie bez przerwy z kubÅ‚ami gruzu z piÄ…tego piÄ™tra.SÄ…siad usÅ‚yszaÅ‚, że jesteÅ›my, wbiegÅ‚, przyniósÅ‚ swoje kubÅ‚y i pomagajÄ…c sprzÄ…tad, opowiadaÅ‚ nowiny oinnych mieszkaocach.Pani z III piÄ™tra - taka ruda - zginęła na rogu Wilczej, tuż koÅ‚o domu.SÄ…siadka,która mieszkaÅ‚a pod nami, zostaÅ‚a ciężko ranna, zabrano jÄ… i nie wiadomo, co siÄ™ z niÄ… staÅ‚o.CaÅ‚enasze piÄ™tro, jako ostrzelane od razu pierwszego dnia, opustoszaÅ‚o zupeÅ‚nie.ZwykÅ‚e warszawskienowiny z tego okresu.Uczynny pan, tak ucieszony naszym powrotem, to byÅ‚ ten sÄ…siad, który niegdyÅ› przyniósÅ‚ nammÅ‚odzieoca z windy.Kiedy jako tako ochajtnÄ™liÅ›my pokój, sÄ…siad zaprosiÅ‚ nas do siebie.PostawiÅ‚ na stole swoje ostatniezapasy bÅ‚agajÄ…c, żebyÅ›my z nim zjedli, bo on pierwszy raz od tygodni jest w towarzystwie.Nie byÅ‚byPolakiem, gdyby nie przyniósÅ‚ z Å‚azienki pół litra razem z dużym odÅ‚amkiem, który przewróciÅ‚ butelkÄ™,ale jej nie rozbiÅ‚.Po godzinie obejmowaliÅ›my siÄ™, przyrzekajÄ…c sobie przyjazo na caÅ‚e życie.Kiedy wychodziliÅ›my,domagaÅ‚ siÄ™, żebyÅ›my siÄ™ jak najprÄ™dzej sprowadzili.ObiecaÅ‚ nawet przynieÅ›d dyktÄ™ na nasze okna,rarytas wówczas nie do zdobycia.- Jak on siÄ™ nazywa? - spytaÅ‚am Jurka, pożegnawszy sÄ…siada.- Nie mam pojÄ™cia.Ostatni nasz, wieczór na 6 Sierpnia zaczÄ…Å‚ siÄ™ smutno.Nazajutrz mieliÅ›my siÄ™ przeprowadzid naPoznaoskÄ….W karuzeli wypadków nie zauważyliÅ›my, jak bardzo zżyliÅ›my siÄ™ ze sobÄ….PrzeczuwaliÅ›my,że czekajÄ… nas o wiele straszniejsze próby, niż kooczÄ…cy siÄ™ wrzesieo.Tego wieczora jednakzadawaliÅ›my sobie przede wszystkim pytanie, z czego bÄ™dziemy żyd.Zdobyte w tajemniczy sposób irówno podzielone przez Fryderyka pieniÄ…dze musiaÅ‚y wystarczyd na najbliższe dni.Na nasze natarczywe pytania, skÄ…d je wziÄ…Å‚, Járosy powiedziaÅ‚:- Jeżeli już koniecznie chcecie wiedzied, to wam powiem.SzedÅ‚em MarszaÅ‚kowskÄ…, modlÄ…c siÄ™ gÅ‚oÅ›no: ZwiÄ™ty Antoni, spraw jakiÅ› cud! Nagle podbiegÅ‚ maÅ‚y, dotychczas nie zjedzony piesek, zÅ‚apaÅ‚ mnie zanogawkÄ™ i pociÄ…gnÄ…Å‚ za sobÄ….Pod murem leżaÅ‚ kamieo.Piesek doprowadziÅ‚ mnie tam, usiadÅ‚ i czekaÅ‚.UniosÅ‚em kamieo.Pod nim byÅ‚ zwitek pieniÄ™dzy i kartka: Fryderyku, pamiÄ™tam o tobie i twoichprzyjacioÅ‚ach.Na razie wez te parÄ™ zÅ‚otych, chwilowo nie jestem przy forsie, potem zobaczymy.Zw.A. Tylko nie rozpowiadajcie, bo zaraz wyÅ›miejÄ…, że jestem blagier.- ZresztÄ…, podpisaÅ‚ siÄ™ tylko pierwszÄ… literÄ…, znaczy, że nie życzy sobie rozgÅ‚osu - powiedziaÅ‚ Jurek.- A co z pieskiem? - spytaÅ‚am.- A, prawda! ZapomniaÅ‚em powiedzied, że piesek miaÅ‚ skrzydeÅ‚ka.Kiedy wziÄ…Å‚em pieniÄ…dze iobejrzaÅ‚em siÄ™, zobaczyÅ‚em już tylko maÅ‚y punkcik na niebie.- Co za brednie - wzruszyÅ‚a ramionami pragmatyczna Zosia.- Nie potrafisz normalnie odpowiedzied?- A gdybym siÄ™ przyznaÅ‚, że poszedÅ‚em do Saszy C.z proÅ›bÄ…, żeby mi oddaÅ‚ te pieniÄ…dze, co mupożyczyÅ‚em przed rokiem na tydzieo, i że on mi je oddaÅ‚?- Sasza oddaÅ‚? - krzyknęła Zosia.- Nie, takich cudów nie ma.- No, widzisz.Nazajutrz rano poszliÅ›my z Jurkiem pożegnad siÄ™ z rodzinÄ… wÅ‚aÅ›ciciela domu na 6 Sierpnia.Byli tobardzo bogaci, a przy tym skromni ludzie, którzy wiele dobrego robili dla uchodzców w schronie.AjeÅ›li już mowa o paostwu Hoffmannach i schronie, nie mogÄ™ nie przytoczyd wydarzenia, dobrzecharakteryzujÄ…cego Járosyego.Zaraz na poczÄ…tku wrzeÅ›nia dogadaÅ‚o siÄ™ czterech zapalonych brydżystów: Járosy, Jurandot, panHoffmann i jego syn.OdtÄ…d panowie uprzyjemniali sobie nocne dyżury w schronie partyjkÄ… brydża.Od czasu do czasu wstawali, szli na obchód domu, sprawdzali, co trzeba, i grali dalej.Pewnego wieczora wÅ‚aÅ›nie rozdano karty i rozpoczÄ™to licytacjÄ™.- Dwa bez atu - odezwaÅ‚ siÄ™ mÅ‚ody Hoffmann.RozlegÅ‚ siÄ™ straszliwy huk, wielka, masywna kamienica zatrzÄ™sÅ‚a siÄ™, posypaÅ‚ siÄ™ gruz, karty wypadÅ‚yHoffmannowi z rÄ™ki.Járosy zajrzaÅ‚, wskazaÅ‚ rÄ™kÄ… niebo i powiedziaÅ‚:- On ma racjÄ™.To nie byÅ‚o dwa bez atu.OkazaÅ‚o siÄ™ zresztÄ…, że pocisk artyleryjski wÅ‚aÅ›nie urwaÅ‚ kawaÅ‚ narożnika naszego domu
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|