[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Dwóch ciężko chorych, tak.W dużym pokoju ciężko chorzy czują się źle i inni pacjenci przy nich też źle się czują.Dwóch lekko chorych - tak.Człowieka z niewielkimi zmianami chorobowymi lepiej nie umieszczać z ciężko chorymi.Ale nie ustawiać według profesji, tak żeby w jednym pokoju był ciężko chory pan inżynier i lekko chory pan redaktor.Zaraz dyrektorze; jeszcze nie skończyłem - powiedziałem szybko, widząc jak dyrektor się poderwał.- Mam jeszcze jedną sprawę.Słuchałem, tu sprawozdania komisji wychowawczej.Zastanawiam się, co to za ciekawy stwór organizacyjny.Jak zrozumiałem ze sprawozdania, praca tej komisji polega na pomaganiu dyrekcji w karnym wyrzucaniu pacjentów za najbłahsze przewinienia.Jeśli na tym polegać ma praca komisji, to myślę, że nie jest ona wcale potrzebna, bo dyrektor potrafi to sam pierwszorzędnie robić.Po skończonym zebraniu w grupie kolegów wracałem na oddział.Dziękowali mi za przemówienie i dziwili się, że miałem odwagę tak śmiało wystąpić.- A dlaczego miałem nie wystąpić -zapytałem.-Dlaczego miałbym się bać?Wkrótce zmieniono dyrektora.Zanim to się stało, mieliśmy z nim sporo różnych sensacji.Po godzinie dziesiątej wieczorem zaczajał się w parku i polował na tych, którzy spóźniali się ze spaceru.Ganiał za nimi po parku i naokoło budynku.Pacjenci nie pozostawali dłużni i robili mu przykre kawały w ciemnościach.Wtedy wpadał jak bomba do budynku, kazał zamykać wszystkie drzwi i robił w pokojach kontrolę, żeby sprawdzić, kogo nie ma w łóżku.Lecz winowajcy byli zręczniejsi, już dawno udawali, że śpią.Mam pecha do swojego ordynatora.Ile razy spóźnię się na ranne lub popołudniowe leżakowanie, zawsze na schodach lub na korytarzu musimy się spotykać, Czy spóźnię się dwie minuty, czy dziesięć, to już nieważne.Doktor zawsze jednakowo pyta:- Gdzie pan był do tej pory?Odpowiadając, za każdym razem wymieniam inny powód.- Byłem w kościele., Byłem na księżycu.Byłem na rybach.Oglądałem zaćmienie słońca.,Taka gra.Doktor pytał i ciekawy był, co nowego posłyszy, a ja już naprzód obmyślałem odpowiedź.Po każdym takim spotkaniu musiałem później wysłuchać napomnień pielęgniarki oddziałowej, której doktor wmawiał, że chorzy robią, co chcą, i że to jej wina.Wreszcie znalazła na mnie sposób.Pogniewała się.Nie zwracała mi już uwagi, ale i nie odzywała się do mnie wcale.- Pani się na mnie gniewa? - zapytałem.- Przecież nigdy nie obraziłem pani.Dlaczego gniewa się pani na mnie?- Tak, gniewam się, Bo prawie każdego dnia muszę wysłuchiwać wyrzutów, że nie potrafię sobie z panem poradzić.- Ale to przecież nie pani wina, Ze mną mało kto może dać sobie radę.,.Tu tylko ja jestem winien.Już nie będę się więcej spóźniał.Niech pani się na mnie nie gniewa.Co ja mogę na to poradzić, że leczenie jest dla mnie taką męką? Bezczynność mnie zabija.- Przecież to dla pana zdrowia.- Wiem, zależy mi na leczeniu, ale to bardzo ciężka konieczność, ja naprawdę wariuję z bezczynności.Od tego dnia starałem się przychodzić na czas,Pewnego dnia w czasie popołudniowego werandowania wezwała mnie pielęgniarka oddziałowa na opatrunek, Do gabinetu wszedł jakiś mężczyzna szukający doktora.- Nie wiem, gdzie teraz jest doktor - mówi pielęgniarka-nie widziałam go już cztery godziny.Wtrąciłem słówko:- Niech pan chwilę poczeka, doktor zaraz przyjdzie.- Skąd pan wie, że przyjdzie? - dziwi się pielęgniarka.- Przyjdzie bo ja tu jestem w czasie leżakowania, więc doktor mnie na pewno przyłapie!Interesant już odszedł, gdy do pokoju wpadł doktor.Co pan tu robi o tej porze? - zapytał mnie ostro.Nie mogłem się powstrzymać od uśmiechu.- No i z czego pan się śmieje?- W tej chwili oddziałowa skończyła robienie mi opatrunku - tłumaczę - a śmieję się.ponieważ.- i tu opowiedziałem moje przewidywania sprzed chwili.- Gdzież jest ten interesant? - pyta doktor.- Na pewno czeka jeszcze na korytarzu albo w hallu.Gwarantowałem przecież, że pan za chwilę będzie.W każdy wtorek i piątek po kolacji w stołówce dla chorych wyświetlane są filmy, na które przychodzą chorzy i pracownicy.Co pewien czas organizuje się imprezy estradowe, a nawet teatralne.Gdy ma być ciekawy występ lub film, więcej jest chętnych niż miejsc na sali.Przyjechali do nas z ambasady węgierskiej z filmem nakręconym na Olimpiadzie, na której Węgrzy zajęli dużo pierwszych miejsc.Publiczność przyszła masowo, bo zapowiedziano pokazanie całego meczu piłkarskiego Węgry-Anglia tzw.„meczu stulecia” wygranego zresztą przez Węgry.Gdy wszedłem na salę, wszystkie krzesła były zajęte.Nie było już wolnych miejsc, ale zauważyłem młodego chłopaka siedzącego na stole.Pod stołem stoi krzesło, które on zasłania nogami.Wygodnicki.Jak zgaśnie światło, wysunie krzesło i oprze na nim nogi.Był to cwaniaczek, znany z tego, że robił, co chciał i jak chciał, a inni chorzy, grzeczni i spokojni, bali się zaczynać z nim, bo wiedzieli, że jest skłonny do awantur.Podszedłem i wyciągam krzesło spod stołu.Ten roześmiał się,uchwycił krzesło za poręcz i mówi:- Nie rusz, frajerze, nie twoje.- Ale będzie mole - odpowiadam takim samym lekkim tonem.- A poza tym, od kiedy ja z tobą, g.rzu, jestem na „ty”?Zgłupiał.Po chwili już siedziałem na krześle.Nygusiak draki nie podjął, tylko przez kilka minut dziamgotał za moim plecami:- Czekaj, frajerze, oszukałeś się, Złapiemy się jeszcze.Ja jestem z Otwocka, a ty nie wiesz, ,jak tu w Otwocku biją.Nie odzywałem się wcale, dopiero przy ostatnich słowach odpowie.działem;- Gówniarz jesteś, jeśli ferajną straszysz.Kiedy tylko zechcesz, zawsze mogę się z tobą spotkać, a twoją ferajnę mam gdzieś.Po kilku podobnych drakach doszło do tego, że przestałem chodzić na filmy.Chcę się leczyć, a taka awantura może kiedyś zakończyć się karnym wyjazdem do domu,Od kilku dni znów zacząłem palić, ale strach wyjść, bo z moim pechem na pewno wpadnę na ordynatora.Po obchodzie mogę iść spokojnie do ustępu i tam wypalić, ale obchód się spóźnia.Wreszcie wyszedłem z łóżka i wpakowałem się między drzwi: w pokojach były drzwi podwójne, a m jędzy nimi jednometrowa sionka.Drzwi od strony pokoju zamknąłem, a od strony korytarza uchyliłem i paląc papierosa obserwuję przez szparę korytarz, żeby mnie nikt nie przyłapał.Wtem otwierają się drzwi sąsiedniego pokoju, a z nich wypada ordynator z pielęgniarką i szybkim krokiem idą do nas.Szybko wbiegłem do pokoju, wyrzuciłem papierosa przez okno i gdy doktor wchodził, już przykryty kocami leżałem w łóżku.Doktor stanął na środku pokoju, głowę zadarł do góry, pociągnął nosem raz, drugi i pyta:- Kto palił papierosa? - Przenikliwym wzrokiem spogląda na twarze.- No kto palił w pokoju, niech się przyzna - zapytał drugi raz, a gdy nikt się nie odezwał, dodał: - No co, zabrakło odważnego?- Odważny się znajdzie - musiałem już zabrać głos - ale ja paliłem nie w pokoju, tylko między drzwiami, i ledwie zdążyłem do łóżka przed panem uciec… Bo ja naprawdę mam.do pana jakiegoś pecha.Choćbym przez tydzień był idealnym, zdyscyplinowanym kuracjuszem, to jak po tygodniu cośkolwiek zrobię nie tak, jak trzeba, zawsze nadzieję się na pana
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|