Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Vanyel odwrócił się gwałtownie, upuszczając część zbroi, którą właśnie miał założyć.- Tak, pani - odpowiedziała Donni i nim Vanyel zdążył się zarumienić, dziewczyna podniosła z ziemi jego ochraniacz.- Vanyelu, oto fechtmistrzyni Kayla.Kaylo, cały ten ekwipunek należy do niego.Domyślam się, że przy­wiózł to z domu.Muszę już iść, inaczej nie zdążę na moją lekcję w sali ćwiczeń.- Niechaj cię bogowie od tego uchronią - rzekła szorstko Kayla.- Gdybyś nie przyszła na czas, Savil zjad­łaby mnie na obiad.Nie zapomnij o popołudniowej lekcji władania sztyletem.Donni skinęła potakująco i zniknęła za drzwiami, zosta­wiając Vanyela w towarzystwie srogiej fechtmistrzyni.Kayla bowiem prezentowała się rzeczywiście groźnie.Z jej umięśnionej sylwetki biła wielka siła.Jej czarne włosy splecione w warkocze starannie upięte wokół głowy nie no­siły śladu siwizny, tylko subtelna siateczka zmarszczek w okolicach oczu i ust zdradzała, że jest kobietą niemłodą.Patrząc w jej szaroniebieskie oczy, odnosiło się wrażenie, że niejedno już w życiu widziały.Jeśli idzie zaś o resztę, barki Kayłi były o dłoń szersze od jego, a jej nadgarstki dorównywały grubością jego ko­stkom.Vanyel nie wątpił, że bez trudu mogłaby, władać którymkolwiek z oręży znajdujących się na stojakach wzdłuż ściany, nawet tymi z ostrzami równającymi się czy zgoła przewyższającymi długością jej wzrost.Zdecydowa­nie nie pałał szczególną chęcią do stawienia jej czoła w ja­kiejkolwiek sytuacji bojowej.Zdawało się, że dość zręcznie potrafiłaby zaatakować Jervisa i wytrzeć podłogę jego od­rażającą gębą.Na zewnątrz Vanyel pozostawał niewzruszony, tymcza­sem gdy tylko spostrzegł, że i ona mu się przygląda, ogar­nęło go jakieś wewnętrzne drżenie.- No cóż, młody człowieku - zagadnęła spokojnie Kayla po zbyt długiej, jak się zdawało Vanyelowi, chwili milczenia.- Możesz zostawić to wszystko tam, w kącie.- Wskazała na stertę porzuconego ekwipunku w odległym końcu sali.- Zobaczymy, co z tego nadaje się jeszcze do użytku.Tutaj jednak z pewnością nie będzie ci to potrzebne.Vanyel popatrzył na nią przymrużonymi oczami, zasta­nawiając się, czy może coś uszło jego uwadze.- Dlaczego nie? - zapytał z cicha.- Dobrzy bogowie, chłopcze, ta zbroja pasuje ci równie dobrze jak buty kotu! - odparła rozbawiona.- Ktokol­wiek był twym poprzednim fechtmistrzem, postąpił jak głu­piec ubierając cię w tę zbroję.Nie, młodzieńcze.Widzisz Redela i Odena, o tam?Wskazała głową parę smukłych sylwetek o trudnej do zidentyfikowania płci pochłoniętych finezyjnym, lecz może śmiertelnym, tańcem z lekkimi, cienkimi mieczami.- Uczynię księcia Oldena twym instruktorem.Z rado­ścią przyjmie jeszcze jednego ucznia, poza lordem Ledelem.Posługuje się stosownym dla ciebie stylem walki, a zatem z nim właśnie będziesz trenował - oznajmiła.Dusza Vanyela powróciła teraz na swe właściwe miejsce, po tym, jak chwilę wcześniej czmychnęła z przerażenia gdzieś w okolice pięt.Kayla zaszczyciła go zdawkowym uśmiechem.- Zważ chłopcze, że Olden nie jest pobłażliwym tre­nerem.Przekonasz się, że zdrowo się napocisz i zbierzesz nie mniej siniaków niźli każdy wywijający bez opamiętania mieczem zabijaka.- A teraz przygotujmy cię należycie do treningu, co ty na to?Podczas gdy przedpołudnie upłynęło nadspodziewanie przyjemnie - po raz pierwszy Vanyel usłyszał szczerą po­chwałę za swe umiejętności władania bronią i bardzo się tym pysznił - popołudnie okazało się istną katastrofą.Wszystko zaczęło się, gdy tylko powrócił do swego po­koju z ekwipunkiem ważącym trzecią część tego co zbroja, którą zabrał ze sobą rano.Ze starannością, jakiej nie oka­zywał nigdy przedtem w obchodzeniu się z bronią, ułożył wszystko na stojakach i podążył do centralnego pokoju apar­tamentu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript