Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale.to nie byłoby w porządku.Nie przybyła tutaj, żeby sobie dogadzać.Jednak pózniej, kiedy już trochę odpoczęła, uklękła wwannie i dokładnie się umyła.Dopiero teraz zauważyła, żeśmierdzi jak zdechła mysz.Ale nie było jej dane odpocząć tej nocy.Właściwie ani na chwilę nie zmrużyła oka, bo kiedy tylkosię położyła, rozległo się pukanie do drzwi i jakiś chrapliwygłos zawołał: - Proszę otworzyć drzwi, pani Rossi.W tej chwili proszęotworzyć!- Kto tam? - spytała drżącym głosem, siadając.- Policja, proszę pani.Otwierać! - To mówił jakiś drugigłos, tak samo chrapliwy.Zrozumiała, że nie ma wyjścia.Otworzyła drzwi inatychmiast gliniarze rzucili się na nią, wyciągnęli z pokoju iz hotelu: dwaj wielcy faceci z brudnymi wąsiskami ipaskudnym oddechem.Przed hotelem wsadzili ją do jakiegoś furgonu,ciągniętego przez konia.Jeden gliniarz został z nią, drugipowoził.- Co ja takiego zrobiłam? - spytała tego, który został.- Nic poza tym, że złamała pani prawo - parsknąłszyderczo.Och, jak ona nie cierpiała tych cholernychgliniarzy! - Tylko naruszyła pani Akt Obrony ZjednoczonegoKrólestwa, tak to się nazywa.Swoimi ostatnimi wystąpieniamimogłaby pani być nawet winna spowodowania zamieszek.Poza tym w czasie wojny cudzoziemcom zabrania się oddalaćod miejsca zamieszkania dalej niż na osiem kilometrów.- Cudzoziemcom? Jestem Irlandką, a Irlandia stanowiczęść Wielkiej Brytanii.- Mogła być głupia, ale to wiedziałana pewno.Tego ją nauczyli w szkole.- Będziemy się tym musieli zająć - odparł groznie, jakbybył w stanie przenieść Irlandię w jakieś inne miejsce, gdybychciał.Kiedy dotarli na posterunek, wysadzili ją z furgonu,niezbyt delikatnie, jak na jej stan, i wepchnęli do małegopokoiku, którego całe umeblowanie stanowił stół z ławką pokażdej strome.Tam jej kazali usiąść i wyjaśnić powód, dlaktórego podróżuje po całym kraju i na każdym postojuwygłasza przemówienia, które są zdradą państwa. Marta nie odpowiedziała.Nie miała zamiaru wymawiaćimienia swojego ukochanego syna wobec tych dwóchbydlaków, a gdyby chciała cokolwiek wyjaśniać, musiałaby tozrobić.Może to i było głupie, ale nie bała się gliniarzy: niezrobiła przecież nic złego.Ta para ohydnych drani bynajmniejjej nie przestraszyła, najwyżej rozgniewała.Po dobrej godzinie udręki wyszli, po czym wrócili, by jejpowiedzieć, że zostanie zatrzymana na całą noc.- A jutro - powiedzieli jej - przyprowadzimy lekarza, żebyzrobił badanie ginekologiczne, czy nie masz czasem choroby W".- Wu? - zdziwiła się Marta.- Choroby wenerycznej, moja pani.- Co? - wrzasnęła.- Myślicie, że mam jakiegoścholernego trypra?Obaj wyszczerzyli zęby w uśmiechu, złapali ją podramiona i powlekli do zimnego pokoiku z paroma deskamizamiast łóżka, do tego z poduszką twardą jak żelazo.- Miłych snów! - zarechotał jeden z nich. Rozdział 16- Jeżeli przyszedł pan mnie zbadać, to niech się lepiej panod razu zajmie czymś innym - powiedziała Marta lekarzowi,który następnego ranka wszedł do celi.Podniosła głowę i zsunęła nogi z tak zwanego łóżka, naktórym przesiedziała całą noc, nie śpiąc ani przez chwilę.Doktor był wysoki, chudy, gładko wygolony, ubrany wgarnitur w prążki, wyprasowany do perfekcji, a pod szyją miałmuszkę w groszki.Domyśliła się, że to lekarz, bo miał ze sobączarną skórzaną torbę.Zdjął kapelusz i uśmiechnął się chłodno.- Nawet bym nie pomyślał o badaniu kobiety wzaawansowanej ciąży na okoliczność choroby wenerycznej, tomogłoby zaszkodzić dziecku.Posiedzę tu chwilę i powiemsierżantowi, że nie jest pani zarażona.Wtedy panią zwolnią ibędzie pani dalej robić to, co dotychczas.- Wielkie dzięki.Marta była skonsternowana.Nie mogła wywnioskować,czy doktor trzyma jej stronę, czy nie.Jego słowa dowodziły,że tak, niemniej mało przyjazny wyraz jego twarzy temuprzeczył.Zresztą rzucił jej spojrzenie tak pełne pogardy, że nie byłoszansy, by mógł trzymać jej stronę.- Nie potrzebuję pani podziękowań, pani Rossi.Nie robiępani żadnej przysługi.Gdybym był zwyczajnym członkiemspołeczeństwa, z całym przekonaniem przytarłbym panirogów, chociaż nie tak, jak to robi policja.Marta poczuła się urażona.- Dlaczego miałby mi pan przytrzeć rogów? - spytała,zaciekawiona.- W naszym kraju jest teraz wojna - odparł, jakby o tymnie wiedziała.- Nasz kraj nie potrzebuje takich ludzi jak pani,którzy trąbią o tym, jakim wojna jest złem i krytykują to, jak się ją prowadzi.Mam syna we Francji, który ryzykuje życiedla ojczyzny, i pani, pani Rossi, nie przyda się ani jemu, aninikomu innemu.- Ile lat ma pana syn, doktorze?- Dwadzieścia dwa.- Twarz mu złagodniała, a głoszadrżał.Natychmiast zrobiło jej się go żal.- No tak.mój syn, ten, którego zabili, miał dopieroczternaście.- Przykro mi z tego powodu.To straszne, co się z nimstało, ale chyba nie ma sensu robić z tego takiego zamieszania.Powinna była pani przyjąć to spokojniej.- A czemu pan myśli, że tak tego nie przyjęłam? - rzuciłaz gniewem.- Przede wszystkim poszłam to załatwić zgliniarzami, potem spotkałam się z tym idiotą politykiem,zalanym w pestkę, co to mi powiedział, jaka powinnam byćszczęśliwa, że mój Joe poszedł walczyć.A potem ten facet zgazety napisał do Ministerstwa Wojny, ale nawet słówkiemmu nie odpowiedzieli.Nikogo to nic nie obchodziło - rzekłastanowczo.- Wszyscy to mieli gdzieś.To był tylko biednydzieciak z robotniczej rodziny, i nikt nie musiał się nimprzejmować.- Popatrzyła na lekarza, który widział, jak oczyjej płoną.Odwrócił się i wyszedł z celi bez słowa.W parę sekund potem wszedł jeden z grubych policjantówi powiedział, że może sobie pójść.Kiedy drzwi celi sięotworzyły, usłyszała, jak ktoś na zewnątrz woła - nie, wołają:to było dwóch ludzi! Obaj się darli na całe gardło i walili wcoś pięściami.Okazało się, że to Clive i Alex tak wrzeszczą i waląpięściami w kontuar przy wejściu na posterunek.- Gdzie ona jest? - darł się Clive, kopiąc kontuar.- Coście zrobili z panią Rossi? - Alex był równiewściekły. Za nimi stał, milcząc, trzeci młody człowiek [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript