[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Zapewne klejnoty.Verity domyślała się, że Katherine ma dwadzieścia kilka lat.I jest, być może, mężatką.- Usiądz, proszę.- Zniżyła głos, tak żeby nie słyszała ich robiąca na drutach w sąsiednim pokojugospodyni.- Mam przyjaciółkę.Niestety, nie mieszka w pobliżu.Sądzę jednak, że mogłabyś się u niejzatrzymać na jakiś czas.To znaczy, dopóki nie będziesz wiedziała, dokąd chcesz pójść.Katherine zareagowała ze sceptycyzmem, ale także nadzieją w głosie.- Ona będzie chciała.Nie mogę ryzykować.- Nie będzie o nic ciebie pytać, podobnie jak ja.Mam tylko jedno pytanie, i błagam, odpowiedzuczciwie.Jest dla mnie jak siostra i nie śmiem narażać jej na żadne kłopoty.- Verity mówiła terazjeszcze ciszej.- Czy zrobiłaś coś złego? Czy uciekasz, popełniwszy przestępstwo?Katherine pokręciła głową.Jej brązowe oczy zaszkliły się łzami.- Nie jestem przestępczynią.Nie jestem zła, głupia czy nic niewarta, ani nawet nieposłuszna.Odpowiedz okazała się pełniejsza i wyjaśniała więcej, niż Verity mogła się spodziewać, i to jąporuszyło.Nagle była znowu dziewczynką, obcą we własnym domu, próbującą nie zwracać uwagidwojga ludzi, którzy mieli jej za złe, że żyje, i dawali jej to do zrozumienia zniewagami i okrutnymtraktowaniem.Zcisnęła dłoń Katherine, żeby dodać jej odwagi.- Nie, nie jesteś taka, chociaż ktoś ci to stale powtarzał.O ile się nie mylę, to dobrze, że odeszłaś.Ta próba pocieszenia odniosła przeciwny skutek.Twarz Katherine wykrzywiła się z bólu.Wybuchłarozdzierającym łkaniem, zakrywając twarz dłońmi.Verity otoczyła ją ramieniem.Wdowa zajrzała ciekawie do kuchni, ale Verity gestem dała kobiecie dozrozumienia, by wyszła.Nie starała się uciszyć płaczu, nie była w stanie tego zrobić, boją samą dusiłyłzy.Wróciły wspomnienia.Nie obrazy, ale uczucia, przerazliwy strach i obawa przed karą.Usłyszaław płaczu Katherine wściekłość i bunt, i to także zabrzmiało znajomo.To był dobry znak.Jeśliczłowiek nie odczuwał już gniewu, to znaczyło, że został złamany na zawsze.Płacz ucichał.Katherine w ramionach Verity powoli się uspokajała, aż w końcu odsunęła się i wytarłamokrą twarz.Verity spojrzała jej prosto w oczy, a Katherine nie odwróciła wzroku.Poczuły się sobie bliskie;wiedziały o sobie więcej, niż większość ludzi wie o swoich bliznich.Verity zastanawiała się gorączkowo.Oczywiście nie mogła zostawić Katherine bez pomocy.Niemiała pojęcia, ile kosztowało wysłanie ko-goś dyliżansem do Cumberworth ani czy w Southend-on-Sea w ogóle znajdował się postójdyliżansów.Po drodze należało kupować żywność, płacić za noclegi i.- Chodzmy, Katherine.Mamy dużo do zrobienia.Gdzie ona się, do czarta, podziała?Hawkeswell sprawdził każdy sklep.Zwiedził wszystkie duże hotele, kościółek i wszelkie inneatrakcje we wsi.Zajrzał na nadbrzeże, gdzie stały biedniejsze domy.Czy mogła tam pójść? Musi sięsam o tym przekonać.Skierował się na wschód wioski, zły, że tak trudno znalezć Verity, niemal pewny, że skłamała iuciekła wynajętym powozem.Już podjął decyzję, chciał więc jak najszybciej ją o tym poinformować,zanim zdrowy rozsądek zwycięży altruizm.Opłakany stan jego finansów znowu zaczynał go dręczyć,po kilku zaledwie rozkosznych dniach spokoju, kiedy mogło mu się zdawać, że wszystko zostałozałatwione.Prawdopodobnie znowu się zacznie piekło.Powiernik nie wypuści z rąk ani grosza z jej majątku, pókinie przeprowadzą unieważnienia małżeństwa.To może trwać lata.Perspektywa ponownegozawieszenia w próżni nie wpływała na poprawę jego humoru, niezależnie od tego, jak bardzo byłzdecydowany.Wypatrywał kobiety w bladożółtej sukni i prostym słomkowym kapeluszu.Mimo to dosłownie wpadłna nią, zanim ją zauważył.Jej pojawienie się zaskoczyło go, ale tylko dlatego, że nie była sama.Obokniej szła druga kobieta, mniej więcej w tym samym wieku, o ciemnych włosach i bardzo ciemnychoczach.Rozprawiały o czymś tak żywo, że Verity nawet nie spostrzegła, że stanął im na drodze.Kiedy w końcu się zorientowała, przestraszyła się, jak dziecko przyłapane na kradzieży cukierków.- Lord Hawkeswell! Tak szybko skończyliście przejażdżkę po morzu?- Prosiłem, żeby mnie odstawili na brzeg.Szukałem cię.- Och, spacerowałam.- Machnęła ręką w nieokreślonym kierunku za sobą.Spojrzał uważnie na jej towarzyszkę.Młoda kobieta utkwiła oczy w ziemi.Verity powiodła wzrokiemod jednego do drugiego.- Lordzie Hawkeswell, to moja przyjaciółka, Katherine.Johnson.Katherine, to lord Hawkeswell.Katherine uniosła głowę.Jej oczy rozszerzyły się, ale nie z podziwu.To było coś innego niż podziw.- Czuję się zaszczycona, milordzie.Odejdę już, żeby.- Nic podobnego.Panna Johnson zgubiła swoje towarzystwo, lordzie Hawkeswell.Wydaje się, żewyjechali bez niej.Miałam właśnie pomóc jej w znalezieniu jakiegoś środka transportu, którym bydotarła do domu.A może ty nam pomożesz?- Oczywiście.Z pewnością uda się wynająć powóz albo co najmniej bryczkę, panno Johnson.- To dosyć długa podróż.Jednak bryczka może panią, miss Johnson, dowiezć do stacji dyliżansów, astamtąd wróci pani do domu.- Verity uśmiechnęła się promiennie.- Tak będzie najprościej, lordzieHawkeswell, prawda?- Naturalnie.Dopilnuję tego.- Jest pan niezwykle uprzejmy - powiedziała panna Johnson.- Nieco dalej, po lewej stronie drogi, jest sklep z różnościami -oznajmiła Verity.- Poczekamy tam, ażsprowadzisz bryczkę, lordzie Hawkeswell.Ukłonił się i wyruszył na poszukiwanie bryczki.Verity szybko się go pozbyła, nie ulegałowątpliwości.Nie wiedziała, że odsuwała na pózniej chwilę, kiedy dowie się, że wygrała.Katherine włożyła kilka niezbędnych w podróży rzeczy, które kupiły, do liliowej torebki, wraz zkilkoma banknotami.Verity schowała wydaną przez sklepikarza resztę.- Nie jestem w stanie wyrazić, jak jestem ci wdzięczna.Masz dobre serce.- Cieszę się, że mogę pomóc.Co do ubrania, nie możemy nic zrobić.Musisz podróżować bez sukni nazmianę.Tym mydłem możeszprzynajmniej coś wyprać w nocy.- Verity pociągnęła Katherine w nieco odosobnione miejsce wsklepie, tak żeby nikt ich nie słyszał.- Muszę szybko napisać list, bo lord Hawkeswell wkrótce wróci.Lordowi, jak sądzę, znalezienie bryczki nie zajmie dużo czasu.Zanurzyła pióro w atramencie.Za kilka pensów kupiła jedno i drugie u sklepikarza.Napisała parę linijek do Daphne, prosząc o przenocowanie Katherine przez jedną noc lub dłużej.ToDaphne zdecyduje, jak daleko posunąć gościnność.Złożyła kartkę i podała ją Katherine
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|