[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Wszędzie walają się stosy styropianu i kartonowych pudeł, w które pakuje się gotowe maszyny dla głównego odbiorcy - amerykańskiej armii w Europie.Technicy w zniszczonych tenisówkach, zapyziałe panie z logistyki.Wszystko to bardziej przypomina prowincjonalną fabrykę niż przedsiębiorstwo high-tech z Doliny Krzemowej.Zajmujemy wolne terytorium i ustanawiamy na tym obszarze własne prawa.Mój zastępca, Chris, rozwiesza nad każdym biurkiem rozpisany na tygodnie harmonogram prac.To imperatyw.Mamy ograniczone fundusze i musimy zmieścić się w czasie.Trzeba się zmobilizować, ale to oczywiste, bo każdy chce dać z siebie co najmniej tyle co inni i spirala sama się nakręca.W dodatku doskonale wiemy, że punktualność w przemyśle komputerowym jest czystą abstrakcją.Realizacja projektu trwa tyle, ile musi, i jeśli się nie zmieścimy w terminie, to albo projekt zostanie skasowany, albo dostaniemy następny zastrzyk gotówki.Niedokończonej pracy nikt nie odbierze; tu nie ma miejsca na połowiczne rozwiązania.Co wcale nie znaczy, że wszystko od początku musi funkcjonować idealnie.Oprogramowanie zawsze będzie zawierało błędy, tego się nie da uniknąć.Wersję 1.0 trzeba napisać jak najlepiej, a potem po odzewie klientów okaże się, co należy poprawić.Don’t worry, be crappy („Nie przejmuj się, bądź niedoskonały”) - mówiono w Apple, trawestując tekst znanego szlagieru.Zmienimy co trzeba w wersji 1.1; dla krytycznych problemów wypuścimy jakieś łaty; kolejne uwagi uwzględnimy w wersji 1.2 i tak dalej.Stabilność systemu uzyskamy zapewne dopiero przy wersji 2.0, oferowanej klientom jako upgrade (udoskonalenie, poprawka, uaktualnienie), często za dodatkową opłatą.Żonom naszych inwestorów microsoftowcy nadali (nie bez kozery) kryptonim „upgrade 4.0 lub 5.0”.Niektórych błędów nie da się, mimo najlepszych chęci, usunąć z 2.0 i kolejnych wersji, czym też nie należy się zbytnio przejmować.Niech sobie będą.Po miesiącach pracy przesuwamy je dla żartu do nie istniejącej klasy undocumentedfeature, nie udokumentowanej cechy systemu.Nie wszyscy prawidłowo odebrali ten eufemizm.W wydanym po latach w Polsce „Słowniku terminów komputerowych czytam poważną definicję: Undocumentedfeature - nie udokumentowana funkcja.Funkcja programu istniejąca w oprogramowaniu, ale nie opisana w dokumentacji użytkowej i niedostępna w menu programu, ponieważ testy wykazały, że działanie tej funkcji jest nieodpowiednie lub błędne z jakiegoś powodu.Ścisłe definicje tworzą prawdziwą naukę.Odbiorcy będą jak zwykle klęli na błędy, ale instynktownie wybaczą raczkującemu dziecku, bo to też programiści i me oczekują perfekcji od nowatorskich koncepcji.Nikt by się nie odważył na obsługiwanie tras międzykontynentalnych pierwszymi samolotami; za sukces uznawano wtedy kilkusetmetrowy przelot bez konieczności odwożenia pilota do szpitala.Z komputerami eksperymentować łatwiej, awarie są mniej groźne - przycisk „restart” zwykle przywraca stan sprzed katastrofy.Tolerancja nie może jednak trwać wiecznie.Microsoft przetrwał wystarczająco długo z produktami dalekimi od doskonałości, ale cierpliwość użytkowników już się wyczerpała.Po kilkunastu latach usprawiedliwiania Windowsów formułą: „całkiem niezłe i stale się poprawiają” zaczęto stawiać twarde wymagania.***Chris kupuje dla nas sprzęt w Fry’s na El Camino Real po cenach hurtowych.Sklepów tej sieci jest w Dolinie kilka.Ogromne hale hipermarketu wypełnione wszystkim, czego rasowy haker potrzebuje, więc do jednej półciężarówki można załadować całe niezbędne zaopatrzenie.Komputery, monitory, kable, książki, aspiryna, pizza do odgrzewania w kuchence mikrofalowej i czekoladowe batoniki.Chris pochodzi z Manchesteru; jest dwukrotnie większy od każdego z nas.Ze względu na niskie wnętrza musi pochylać głowę, chodząc po korytarzach.Zna NT na wylot, ale jako Anglik ma problemy z językiem
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|