Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Człowiek, który w tej chwili przechodził koło nich, spojrzałna nią, potem na jej ręce i zaparło mu dech.Był on młodym pisarzemi marzył o napisaniu wielkiej, miłosnej powieści, na którą takbezustannie i boleśnie oczekują ludzie.W tej chwili - zprzerażającą jasnością - ujrzał całość; od wielu miesięcy jużtrzepotały mu się po głowie sceny, dialogi, twarze, lecz dopiero wtej chwili ujrzał swoje dzieło jako myśl skończoną."Już mam -kombinował gorączkowo.- Teraz już mam.Oni spotkali się przypadkowona ławce w tym parku.Zawiązuje się romans, pierwsza miłosna noc.Traktują to wszystko cynicznie, sportowo, gdyż tak sobiepostanawiają, aby uniknąć komplikacji i rozczarowań.Lecz z czasem -przychodzi miłość.Wielka, obezwładniająca, rzucająca na kolana.Ale96 oni nie mogą w to uwierzyć; dręczy ich cyniczny początek.Lecz wkońcu rozumieją; pozostaną już razem, na zawsze złączeni uczuciem.To będzie rzecz pełna gniewu!." Uradowany pogalopował do domu.Dziewczyna powiedziała do chłopaka:- Dobrze.Jak chcesz.Ale ja cię załatwię.Inni też dowiedzą się onaszej słodkiej tajemnicy.Wylecisz na zbity łeb.Zapomnisz, żechciałeś zostać inżynierem, mój drogi.Już ja ci pomogę.Nie drgnąwszy odparł:- Miła, zaczynasz być śmieszna, a to zle.Ja osobiście niczego wżyciu nie boję się tak jak śmieszności.- Mimo to będziesz śmieszny.- Niezupełnie.Ja także mogę ci przypomnieć o pewnych faktach.Naprzykład taki: jest noc, pewien chłopak będący w wojsku myśli o swejdziewczynie i marzy o chwili, kiedy będą razem.Pełni oczywiściewartę.Aadne, prawda? Tymczasem.- Zbliżył ku niej twarz ipowiedział twardo: - Tymczasem dziewczyna bawi się w "Kameralnej" zdwoma podtatusiałymi facetami, którzy mają jeszcze sklepiki na ulicyChmielnej i sflaczałe nogi.Ta dziewczyna jedzie potem do jednego znich, a jest zupełnie zalana.I potem ta dziewczyna barłoży się ztymi facetami do rana.Rano oczywiście opowiada im wzruszającąhistoryjkę o tym, że jej ojciec siedzi niewinnie w więzieniu i żeona z matką cierpią głód.Potem pożycza od jednego z nich pięćsetzłotych i kupuje sobie dwie pary nylonów.%7łyciowe, co?- Tak sobie.Znam bardziej ciekawe bajeczki.Słyszałam historię otakim młodym chłopaku, który sfałszował pewne dane w ankietach, abydostać się na studia, i wygłaszał wzruszające rzeczy do czasu, kiedybyło mu to potrzebne.Nauczył się nawet mówić gwarą podwarszawską,gdyż utrzymywał, iż jest autentycznym proletariuszem.Tymczasemtatunio przysyłał mu paczki z Nowego Jorku, tak że chłopak był nawetniezle ubrany, gdyż tatunio umiał i tam robić ciekawe interesy.Tatunio, ten bezrobotny tokarz z ankiety.Jak myślisz: interesujące?- Dam ci połowę - rzekł.- O resztę postaraj się sama.- Nie, miły - rzekła.- Dasz wszystko albo.- Albo co? - przerwał, brutalnie ścisnąwszy jej rękę.- Nic.Nie będę się powtarzać.Nie chcę być śmieszna.Ja takżeniczego nie boję się tak jak śmieszności.- Dobrze - rzekł twardo.Popatrzył na nią ciężko; uśmiechnęła sięszyderczo.- Dam ci forsę za dwa tygodnie - powiedział.- Wcześniej.To już i tak za pózno.- Trzeba było uważać, psiakrew!- Komu ty to mówisz?97 - Nie na wszystko trzeba się zgadzać, ty.- Ciszej - syknęła.Obok nich przechodziła para staruszków; byli siwi i zgarbieni.Przeżyli z sobą już wiele lat: byli wierzący i uważali, iż każdydzień na tej ziemi darowany im jest od Boga.Dziękowali mu za to.Staruszka spojrzała na dziewczynę i rozpłakała się nagle.- Co ci jest? - zapytał mąż.- Dlaczego Bóg nam nie dał takich pięknych dzieci? - rzekła.-Dlaczego nam nie dał takich dzieci?Staruszek uścisnął jej pomarszczoną i wiotką dłoń.- Kochaliśmy się - rzekł.- Było nam dobrze.Bóg nam przebaczy, żenie zostawiamy nikogo.To przecież nie z naszej winy.- Tak - powiedziała z trudem.Otarła łzy i westchnęła: - Jednakbyłoby o wiele lepiej.Zgarbieni odeszli w zielone alejki.Chłopak rzekł:- Ja ci to zorganizuję.- Chwilę milczał, potem dodał: - Poczekam ażwyjdziesz za mąż.- To co wtedy?- Będziesz miała dzieci, dom, męża.- To co wtedy?- Nic.Zajdę czasem do was, poznasz nas ze swoim mężem.Pogada sięczasami o starych dziejach.- Więc w przyszłym tygodniu?- Tak.- Dobrze - rzekła.Podniosła swoją wspaniałą twarz do góry i nachwilę rozświetliło ją zachodzące słońce; każdy jej włos, każdykawałek skóry, jej oczy, usta, ramiona, wszystko było przesiąkniętesłońcem i pełne słońca.Patrzyła na zielone kopuły drzew, potemrzekła cicho: - Długo będziesz czekał.- Na miłość długo się czeka.- Ach, tak - szepnęła.Nie rzekła już ani słowa; na twarzy jej gasła zorza, gdyż słońceuciekało za drzewa.W ostatnich jego promieniach ujrzało dziewczynędwóch mężczyzn spieszących z pracy do domu.Obaj byli starszymiludzmi; mieli poorane twarze i siwe włosy na skroniach.Jeden znich, niższy, spojrzał na dziewczynę i na twarzy jego odmalował się98 ból.- Co ci jest? - zapytał wyższy.- głupstwo - rzekł niższy starając się uśmiechnąć.Przesunął ręką poczole ruchem człowieka bardzo zmęczonego i powtórzył: - Głupstwo [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript