Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Laveerson zastanawiał się z rękami splecionymi na pier­si.- Przyjąłem do wiadomości pańską propozycję - po­wiedział.- Rozważę ją wnikliwie.Czy moglibyśmy spotkać się jutro rano? Zdąży pan do tego czasu porozumieć się z Soutem?Twarz Ripperta zgięła się jak gumowy kalosz.- On już się zgodził.Ustaliłem to z nim nie dalej jak pół godziny temu.Po jego wyjściu Laveerson namyślał się przez kilka minut, potem pomanipulował przy nóżce fotela.- Chodźmy lepiej gdzieś, gdzie nie ma podsłuchu - po­wiedział głos Ripperta.Zamówił w Centralnej Kriotece Osobowej dane o Rippercie i Soucie, łącznie ze ściśle tajnymi.Oczekując na nie wysłuchał kilkakrotnie nagrania.Nazajutrz Rippert przedłożył mu do wglądu opracowany w szczegółach plan kampanii; Laveerson przejrzał go, zadał parę pytań - i przystał na zaproponowane warunki.Serię publicznych wystąpień rozpoczął przemówieniem na czterdziestym, przed umieszczeniem w ścianie zwycięz­ców kryształowego bloku z zatopionym w środku Cardinneem.Plastycy wychodzili ze skóry, ale też rezultat prze­szedł oczekiwania: Cardinne tkwił wewnątrz gładkiej bryły uśmiechnięty, połatany, posztukowany, w nowym skafan­drze próżniowym.Bez zażenowania wysłuchał mowy Laveersona; po zakończeniu uroczystości dał nurka do swojej przegródki, obiektywy kamer ściemniały, ludzie zaczęli się rozchodzić.- Znakomicie, naprawdę! - entuzjazmował się Rippert, a piękna kobieta, z którą przyszedł, położyła białą dłoń o długich palcach na rękawie Laveersona i patrząc na niego tak, jak się patrzy przez okno na odległy widok westchnęła: - Tak, był pan wspaniały.Nieco na uboczu trzymał się Sout, niewysoki, wiecznie zafrasowany mężczyzna.Dzięki jego pomysłom i trickom transmisja udała się znakomicie i wielu z tych, którzy ją oglądali w video, pomyślało sobie między jednym a drugim łykiem piwa, że żywy Laweerson prezentuje się nieporówna­nie korzystniej od martwego Cardinne’a i że właściwie nic nie mają przeciwko temu, by został nowym Prezydentem.Prezydent wspomina wydarzenia, które nastąpiły potem: twarze, wizyty, decyzje, wystąpienia, narady, ustalenia - bardzo wiele szybkich dni.Postanowili odpocząć na jedenastym, należącym w większej części do Ripperta.Specjal­nie z okazji wizyty Rippert obiecał uruchomić wodospad.Widok mógł zaszokować: tony wody waliły się z wysoka rozbijając się po drodze o głazy na drobne krople.W po­wietrzu unosiła się mokra mgiełka, wirowały roje tęcz.- Osiemdziesiąt ton na sekundę! - przekrzykiwał szum wodospadu, a Laveerson, zajęty szacowaniem wartości te­go cudu świata, kiwał tylko uprzejmie głową.Nad samym rozlewiskiem grzmot spienionej wody zagłuszał wszystko.Całe gromady grubych kropel siekły im twarze, lustro pul­sowało wyraźnie, spod nóg dochodził potężny, rytmiczny klangor.Zdawało się, że od mocarnych uderzeń wody drży grunt pod stopami.- To pompy! - wrzasnął mu w ucho Rippert.Ujął Laveersona pod ramię; wycofali się ostrożnie po mokrych ka­mieniach.Po kilkudziesięciu metrach znaleźli się w wykutej w litej skale jaskini, urządzonej bardzo komfortowo.Szum spadającej wody ledwo dawał się słyszeć, osłabiony przez skalne formacje; jeszcze chwila a Laveerson uległby jego usypiającemu działaniu.- Niech pan spojrzy - zachęcał Rippert.Przed nimi na wysokości oczu zapłonęło jasne światło, zaczęło nabrzmie­wać, dotknęło ich twarzy, jakby się zawahało - i zgasło.W zielonym półmroku wyrosły ciemne zwaliste kształty, mię­dzy nimi zamigotały drobne poziome kreski.- Jeden z zapasowych zbiorników “Dziesięciornicy” został wyłączony z obiegu - Rippert był bardzo rozmowny, - Wystarczyło zainstalować odpowiednio mocne pompy.plastycy za psie pieniądze sklecili ten krajobraz - ot i wszystko.No, za nasz sukces.Wypili; Laveerson spojrzał na Ripperta, ale w półmroku nie dostrzegł jego oczu.- Niech pan to wyłączy - powiedział z niespodziewana złością.- Nie przyszliśmy tu dla oglądania scen z życia małży.Z półmroku wydzieliła się kula światła i otoczyła ich.Wy­glądało to tak, jakby płynęli wewnątrz przezroczystej łodzi podwodnej, kilka metrów nad dnem oceanu.- Teraz dobrze?- Panie Rippert - powiedział Laveerson - zdradził mi pan jedną ze swoich małych tajemnic - I niechcący zwró­cił moją uwagę, na to, Jak niewiele o panu wiem.Chciał­bym lepiej pana poznać.niech pan opowie coś o sobie.Coś.osobistego.Rippert przyglądał mu się spod zmrużonych powiek.Nie wyglądał na zachwyconego.- Ma pan na myśli coś takiego jak to? - machnął ręką w kierunku, skąd dochodził odgłos przetaczanej wody.- Coś, czego nie znajdzie pan nawet w Wydziale Spraw Ściśle Tajnych Centralnej Krioteki Osobowej.Czy tak?- Owszem.- Pan mi nie ufa?- Czy to pana dziwi?- Nie - rzekł zdecydowanie Rippert i poruszył się w fote­lu.- Sam postąpiłbym dokładnie w ten sposób.Zamilkł i jakby się namyślał.Laveerson, który nie spusz­czał z niego oczu, nie zdołał nic wyczytać z jego twarzy.- Lubię jasne sytuacje - poderwał się Rippert - a jed­nak zaskoczył mnie pan tym.tą propozycją.Jesteśmy prze­cież sobie potrzebni: pan potrzebuje mnie, a ja pana.Je­dziemy na wspólnym wózku.Nie wystarczy to panu?- Nie.- Zrozumiałem, że domaga się pan gwarancji.mniej­sza o sformułowania - dodał widząc gest zniecierpliwienia gościa.- Spodziewałem się, że pan tego zażąda.jestem wprawdzie dla pana sojusznikiem cennym i pożądanym, ale groźnym.Chce pan dowiedzieć się czegoś, co by mnie neutralizowało.nie znalazł pan w materiałach Centralnej Krioteki?- Mówi pań zajmująco, proszę kontynuować [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript