Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Czy to jest ten antykwariat, o którym mówiłeś, Cam? - zapytał Garnock.Fenton zamrugał oczami i zobaczył go.Mały anty­kwariat z rycinami Rackhama na wystawie, grami, książkami i albumami fantasy oraz wielowymiarową planszą Dungeons & Dragons.Dom na Rozstajach Świa­tów.Fenton poczuł drapanie w gardle.Chwycił w rękę talizman, a kiedy przekroczyli próg antykwariatu, pod opuszkami palców czuł coraz wyraźniejsze ryty.- Profesorze, spójrz na to!Na jego otwartej dłoni talizman zmieniał się wiru­jąc z furkotem.Nie był już teraz okrągłym kamieniem.Był płaski, twardy i półprzejrzysty.Wyglądał trochę jak jadeit z misternie wyrzeźbionymi na powierzchni runa­mi.Kiedy Fenton patrzył na niego, kamień zmienił się znowu, tym razem w połyskujący złotawy klejnot, ten sam, który wręczyła mu Irielle.Wydawało się, że Gar­nockowi oczy wyjdą z orbit.- Niech mu się przyjrzę.Cam, nie mogę w to uwie­rzyć.Garnock wyjął kamień z ręki Fentona.Młoda kobieta z długimi włosami i w babcinych oku­larach zbliżała się wolno w ich stronę.- W czym mogę panom pomóc?Fenton chciał wyjąć talizman z rąk Garnocka, ale ten ściskał go kurczowo i przyglądał mu się uważnie, więc Fenton złapał Garnocka za nadgarstek i pociągnął w stronę kobiety.Przypomniał sobie jej imię.- Jennifer, dobrze wiesz, co to jest.Wiedziała.Można było to wyczytać z wyrazu jej twarzy.- Tędy, proszę - powiedziała.- Proszę przejść tędy.Podłoga zakołysała się pod nogami Fentona.Gar­nock zniknął z wrzaskiem; cały czas ściskał talizman w dłoni.Zdezorientowany i zamroczony, Fenton chciał go chwycić, ale złapał tylko powietrze.Krzyknął, a wo­kół zawirowała przestrzeń pustego pokoju, następnie długi korytarz pełen drzwi, coś odległego i dziwnego, podobnego do kryształowej jaskini.Z daleka dobiegł go czyjś głos:- Nie, Kerridis mówiła wyraźnie.Pentarn nie może przejść przez tę Bramę do Alfarów.Przestrzeń znów zawirowała wokół z zawrotną pręd­kością.Feston chciał krzyczeć, że to głupia pomyłka, że on nie jest Pentarnem, ale wiedział, iż nikt nie będzie go słuchał.Próbował zebrać myśli.Stał w ciemnościach na twar­dym gruncie.Nie miał zielonego pojęcia, gdzie się znajduje.Czy Garnock z jego talizmanem w dłoni prze­dostał się do świata Alfarów? A on, wzięty za Pentar­na z powodu ich nieszczęsnego podobieństwa, został wysłany gdzie indziej? A jeżeli tak się stało, to gdzie jest?Jedno było pewne.Opuścił mały antykwariat, który był dworcem albo stacją, albo drzwiami Domu na Roz­stajach w tej części świata.Cam znajdował się na otwar­tej przestrzeni.Było zimno, nie mógł więc trafić do świata gnoma.Natężał wzrok rozglądając się wokół, żeby zobaczyć choćby promyk światła majaczący gdzieś w oddali.Bezskutecznie.Ciemność była tak zupełna, że przez moment Fenton w panice myślał, iż oślepł albo że jest zamknięty w jakiejś podziemnej jamie.- Halo - odezwał się na próbę.Nie odpowiedziało mu nawet echo, nie był więc w jamie, a z brzmienia dźwięku wywnioskował, że jest jednak na powietrzu.Wolno jego oczy przywykły do głębokiej ciemności i powoli odzyskiwał wzrok.Pojawiły się zarysy jakichś kształtów, ciemniejsze jeszcze niż przestrzeń wokół.Pła­skie plamy odległych wzgórz albo budynków - trudno było je rozpoznać, ale coś na pewno przesłaniało hory­zont.Daleko, wysoko na niebie było widać niepewnie migoczące gwiazdy.To pomogło Festonowi ustalić przynajmniej jeden fakt.Nie mógł być w krainie Alfa­rów, bo tam nigdy nie widział gwiazd.Gdzie więc był? Mógł obrać jakiś kierunek i ruszyć w poszukiwaniu światła, ale wtedy zdałby się na przy­padek.Mógł stać tu i czekać, aż znajdzie się jeszcze gdzieś indziej albo że to samo zaklęcie, które sprowa­dziło go tutaj, wydostanie go stąd.Oba rozwiązania wydawały się równie beznadziejne.Nie było sensu tak po prostu tu stać.Ale z drugiej strony dlaczego nie? Przecież to równie korzystne jak pójście w nieznanym kierunku, ku nieznanemu celowi, bo nie było widać ani słońca, ani księżyca, które po­mogłyby Fentonowi zorientować się w terenie.Przemyś­lawszy wszystko dokładnie - ciągle nie widział powo­du, że należy gdzieś iść albo cokolwiek robić - zaczął uważnie przyglądać się najbliższemu kształtowi wyła­niającemu się z ciemności i wolno ruszył w jego kierun­ku.Kiedy tak szedł, miał dużo czasu, żeby jego wyobraź­nia podsuwała mu koszmarne wizje.Tym razem nie znalazł się w innym świecie w wyniku działania antari­lu, nie miał więc pewności, że kiedy przeczeka odpo­wiedni okres i będzie się trzymał z dala od kłopotów, czy srebrna lina bezpiecznie doprowadzi go tam, gdzie będzie czekało jego ciało.Jeżeli pomylili go z Pentar­nem i odmówili mu wejścia do świata Alfarów, to było możliwe, że wysłali go do takiej rzeczywistości, do któ­rej Pentarn miał wolny dostęp.Mógł być wszędzie, nie był na pewno bliżej Kerridis i Alfarów, by ich prze­strzec.Właściwie nie potrzebowali ostrzeżenia.Dobrze wiedzieli, co może im grozić ze strony żelazorów, znali też lepiej niż on sam perfidię Pentarna [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript