[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Zasłużyli sobie porządnie u tutejszej ludności na taką srogą pamiątkę.Nie ma tu ani jednego biedaka, który nie zakosztowałby ich knuta.Także bogactwo zamożnych jest na wyczerpaniu, ponieważ naczelnik wszystko im zabrał.Mocno nadużywał swojego stanowiska, aby ściągnąć dla siebie jak najwięcej pieniędzy.Kto przy najlżejszym przewinieniu nie chciał płacić, tego kazał chłostać.Teraz spotyka go więc zasłużona kara.Karpala wróciła do namiotu i wkrótce obaj zauważyli, że w miejscu, w którym siedzieli, dolny rąbek namiotu zwisał całkiem luźno, można więc było bez trudu wsunąć rękę do środka.Po chwili usłyszeli stukot końskich kopyt.W tamtych okolicach, gdzie nawet najbiedniejsi posiadają konie, przybycie w odwiedziny na piechotę uchodzi za hańbę.Dlatego również naczelnik z rodziną pokonali tę niewielką odległość do obozu konno.Zsiedli z koni i zostali przyjaźnie powitani przez grubego księcia Bulę i jego jeszcze obszerniejszą żonę Kalynę.Także Karpala była tak miła, że rotmistrzowi zrobiło się lżej na duszy.W namiocie Karpala wskazała gościom miejsca i stwierdziła przy tym, że naczelnikowa jak zwykle ma przy sobie~ swoją torebeczkę.Karpala wzięła od niej uprzejmie chustę i torebkę i położyła obie te rzeczy w pobliżu rozluźnionego rąbka namiotu.Potrząsnęła przy tym odrobinę torebeczką i ku swemu zadowoleniu usłyszała dzwonienie kluczy.Jak tylko wszyscy usiedli, Karpala rozpoczęła serwowanie herbaty, po czym kiedy goście wystarczająco zajęci byli konwersacją, zaczęła majstrować coś przy samowarze nucąc strofy jakiejś buriackiej pieśni.Przez cały ten czas nie spuszczała z oka torebki naczelnikowej i widziała bardzo dobrze dłoń Sama sięgającą skrycie po łup.Ale już po kilku minutach torebka ponownie leżała na swoim miejscu.Dziewczyna odetchnęła z ulgą i w najlepszym humorze przysiadła się do gości.* * *Tymczasem Sam i Will zniknęli.Przed budynkiem rządowym nie paliło się żadne światło.Przed drzwiami podszedł do nich Dick Stone.- No? - spytał Sam.- Co słychać?- W porządku.Nie ma żywej duszy.- No to do dzieła!Sam wyjął klucze i próbował jeden po drugim.Już trzeci pasował do zamka.Weszli do środka i zamknęli drzwi za sobą.Tylne drzwi nie posiadały zamka, lecz jedynie wewnętrzną zasuwę dającą się łatwo odsunąć.Sam wyprowadził przyjaciół na podwórze i do warzywnika, aby zapoznać ich z otoczeniem.Następnie postawił Dicka Stone przy tylnych drzwiach, podczas gdy on sam otwarł drzwi sypialni i zniknął w jej wnętrzu, a za nim Will Parker.- Szukaj szybko klucza do składu! - powiedział.- To teraz najważniejsze.Do tej pory wszystko odbywało si& szybko i bez hałasu, lecz nagle wyniknęła pewna przeszkoda: żaden klucz nie pasował do drzwi składu.Co robić? Czy po prostu wysadzić drzwi? Nie obyłoby się wtedy bez hałasu, a tego należało unikać.Traper wyciągnął ślepą latarkę i ostrożnie oświetlił pomieszczenie.Wyposażone było bardzo skromnie i zawierało jedynie łóżko, krzesło i stół.Ale nad posłaniem znajdowała się szafka.Wisiała na jednym gwoździu i z łatwością można ją było stamtąd zdjąć.Szafka nie była zamknięta i zawierała różne małe nieważne przedmioty, kilka buteleczek i tym podobne rzeczy, jak również na haczyku jakiś klucz.Czy był to ten szukany?Sam Hawkens włożył go do zamka, rzeczywiście pasował, rygiel przesunął się.Przed nim rozpościerało się znacznie większe pomieszczenie, którego okna zasłaniały okiennice.Bardzo im to było na rękę, ponieważ nie musieli się już obawiać, że jakiś promyk światła wydostanie się na zewnątrz i zdradzi ich poczynania.Spora liczba małych beczułek zawierała w każdym razie proch, około tuzin lekkich skrzynek zawierały najprawdopodobniej naboje.Leżały tam także pudełka ze spłonkami i formami na kule.Nowe strzelby, w ilości dwustu sztuk, wypełniały pomieszczenie do połowy.- Beholdl - śmiał się Sam rozbawiony.- No to mielibyśmy wszystko w komplecie, jeśli się nie mylę.I tak ładnie uporządkowane jak prezenty gwiazdkowe, hihihihi! Idź na schody, Will! Wyniosę ci najpierw proch.Złapał za jedną z beczułek i podał ją Willemu.Ten zaniósł ją do tylnych drzwi, a Dick odtransportował dalej do ogrodu i ustawił przy plocie.Następnie każdy prędko wracał na swoje miejsce.Ponieważ wszyscy trzej odznaczali się zwinnością i siłą, opróżnianie pomieszczenia nie trwało zbyt długo.Następnie dokładnie zatarli za sobą ślady, pozamykali drzwi, a klucz od składu powiesili na swoim miejscu w szafce.Dzieło zostało ukończone.Powróciwszy do obozu Sam przekradł się najpierw do jurty tejsza, wyciągnął ostrożnie torebkę naczelnikowej, włożył do niej klucze i wsunął ją na powrót do namiotu.Na ten moment Karpala czekała cały wieczór
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|