Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale, proszę, niech pani tutaj spocznie, a ja usiądę u pani nóg.Czy mogę położyć głowę na pani kolanach? Zawsze tak siadywałem z moją matuchna.O, jak mi dobrze.— Teraz opowiedz mi te swoje myśli, które Maria uważała za takie dziwne — rzekła Ania pieszcząc jego kędzierzawą główkę.Jaś nie potrzebował zachęty, aby wyjawić swe myśli… przynajmniej wtedy, gdy rozmawiał z pokrewną duszą.— Wymyśliłem je sobie jednego wieczora w lasku świerkowym — mówił rozmarzony.— Oczywiście, że nie wierzę w to, tylko tak myślę.Pani to rozumie, prawda? Musiałem je komuś opowiedzieć, a nie było nikogo prócz Marii.Miesiła ciasto w spiżarni, więc usiadłem obok na ławeczce i powiedziałem: „Mario, wiesz, myślę, że gwiazda wieczorna jest latarnią morską w krainie czarodziejek”.Ale Maria odburknęła: „Jesteś głuptas.Nie ma żadnych czarodziejek na świecie”.Rozgniewało mnie to bardzo.Przecież ja wiem, że nie ma czarodziejek, ale mogę je sobie wyobrażać.Pani to rozumie, prawda? Znowu zacząłem do niej mówić: „Wiesz, Mario, myślę, że po zachodzie słońca na ziemię schodzi wielki, wielki biały anioł o srebrzystych skrzydłach i śpiewem swym kołysze kwiaty i ptaki do snu.Dzieci słyszą go, jeśli umieją słuchać”.Wtedy Maria wyjęła ręce z ciasta i załamując je zawołała: „Ty chyba jesteś jakiś głupi, boję się ciebie!” I naprawdę wyglądała na przestraszoną.Więc wybiegłem do ogrodu i z reszty mych myśli zwierzyłem się kwiatom.Była tam mała, uschnięta brzózka.Babunia powiada, że sól morska ją zabiła.Ale ja myślę, że jej opiekunka, swawolna nimfa leśna, powędrowała w szeroki świat i zabłądziła, a biednej drzewinie, co pozostała samotna, serce pękło z bólu.— Gdy zaś lekkomyślnej nimfie znudzi się szeroki świat i powróci do swego drzewka, to jej serce pęknie — dokończyła Ania.— Tak, gdyż nimfy powinny cierpieć za swoją lekkomyślność zupełnie tak, jak gdyby były ludźmi — zdecydował Jaś poważnie.— A wie pani, co to jest księżyc po nowiu? To mała złota łódeczka, napełniona marzeniami sennymi.— A gdy zahacza o obłok, niektóre z nich wypadają i dostają się do naszych snów.— Tak właśnie.Pani to dobrze rozumie.Myślę też, że fiołki są to kawałeczki nieba, które spadły na ziemię, gdy aniołowie wykrawali otwory, przez które gwiazdy mrugają.A jaskry są zrobione ze starych promieni słonecznych, z groszku zaś pachnącego powstaną w niebie motyle.Proszę pani, czy te myśli są takie głupie?— Nie, drogi chłopcze, wcale nie są głupie.Są one oryginalne i piękne w ustach dziecka.I tylko ludzie, którzy nie potrafiliby wymyślić nic podobnego, nawet gdyby myśleli przez sto lat, nazywają je głupimi.Ale ty, Jasiu, nie porzucaj tych myśli; nie wątpię, że zostaniesz kiedyś poetą.Po powrocie do domu Ania zastała zupełnie odmienny typ chłopca.Tadzio, nadąsany, czekał, by go położyć spać.Zaledwie zdążyła go rozebrać, wskoczył do łóżka i ukrył głowę w poduszce.— Tadziu, zapomniałeś zmówić pacierza — rzekłaAnia z wyrzutem.— Wcale nie zapomniałem — odparł Tadzio hardo — ale ani myślę mówić więcej pacierza.I już nie będę się starał być grzecznym, bo czy jestem grzeczny, czy nie, zawsze więcej kochasz Jasia Irvinga.Wolę być niegrzeczny i nadokazywać się przynajmniej.— Wcale nie kocham Jasia więcej — rzekła Ania poważnie.— Kocham Jasia tyleż, co i ciebie, tylko inaczej.— A ja chcę, żebyś mnie kochała zupełnie tak samo — upierał się Tadzio.— Nie można kochać jednakowo różnych osób.Czy ty tak samo kochasz Tolę i mnie?Tadzio namyślał się przez chwilę.— N… nie — przyznał wreszcie.— Kocham Tolę, bo jest moją siostrą, a ciebie — bo ty jesteś ty.— A ja kocham Jasia, bo jest Jasiem, a Tadzia, bo jest Tadziem — odpowiedziała Ania wesoło.— W takim razie będę mówił pacierz — rzekł Tadzio, któremu to rozumowanie trafiło do przekonania.— Ale teraz nie będę już wstawał z łóżka.Jutro rano zmówię go dwa razy.Czy to nie będzie to samo?Nie, Ania była przeciwnego zdania.Więc Tadzio wygramolił się z łóżeczka i ukląkł u jej kolan.Odmówiwszy pacierz, przysiadł na bosych, opalonych nóżkach i zagadnął:— Prawda, Aniu, że teraz jestem lepszy niż dawniej?— O, tak, bezwarunkowo, Tadziu — przyznała Ania, która nigdy nie skąpiła należnych pochwał.— Ja sam wiem, że jestem lepszy — zwierzał się Tadzio — i powiem ci, skąd to wiem.Dziś Maryla dała mi dwie kromki chleba z konfiturą: dla mnie i dla Toli.Jedna była o wiele większa, ale Maryla nie powiedziała, która jest dla mnie.A ja właśnie tę większą dałem Toli.Czy to nie było ładnie?— Bardzo ładnie, postąpiłeś jak prawdziwy dżentelmen, Tadziu!— Na szczęście Tola nie była bardzo głodna i zjadła tylko połowę, a resztę mnie oddała.Ale przecież nie wiedziałem, że to zrobi, więc byłem dobry.O zmierzchu, błądząc dokoła Źródła Nimf, Ania ujrzała Gilberta nadchodzącego od strony Lasu Duchów.Nagle przeniknęła ją świadomość, że Gilbert nie jest już uczniakiem.Jakże po męsku wyglądał — wysoki, barczysty chłopiec o szczerym, jasnym spojrzeniu.Ania uważała, że Gilbert jest bardzo przystojny, pomimo iż odbiegał od tego typu męskiej urody, który był jej ideałem.Dawno już zgodziły się z Dianą, że ich przedmiot uwielbienia powinien być wysoki i wytworny, o zadumanych, melancholijnych, niezgłębionych oczach i dźwięcznym głosie.W powierzchowności Gilberta nie było nic tajemniczego ani melancholijnego.Ale cóż to szkodziło przyjaźni?Gilbert rozciągnął się na trawie obok Źródła i z zachwytem spoglądał na Anię.Zapytany o swój ideał kobiecy odmalowałby portret zgodny co do joty z portretem Ani, nie pominąłby nawet owych siedmiu piegów, których znienawidzona obecność ciągle dręczyła ich właścicielkę.Gilbert nie wyrósł jeszcze z wieku chłopięcego, ale chłopcy mają też swoje marzenia, tak samo jak ludzie dorośli.W marzeniach tych widział zawsze postać dziewczęcia o szarych oczach i twarzyczce delikatnej jak płatek kwiatu.Postanowił też okazać się godnym swej bogini.Nawet w cichej Avonlea trzeba było czasem umieć oprzeć się pokusie, ale Gilbert pragnął zachować przyjaźń Ani, a kiedyś w przyszłości zdobyć może jej miłość.Stał więc na straży każdej swej myśli i każdego czynu, jak gdyby jasne oczy Ani miały go bezustannie sądzić [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript