Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Właściwie, to szukamy kogoś - powiedział Gordon, opuściwszy szybę.- Kogo? dokładnie? - spytał strażnik.- Kobiety.Raczej bladej.Może pan ją widział?- Pracuje tu?- Niezupełnie.Ale jesteśmy pewni, że tutaj była.- Jak się nazywa?- Eeee, Smith.Strażnik wolno pokręcił głową.Najwyraźniej zaczął do­chodzić do wniosku, że ma do czynienia z kupą wariatów.- Nikt taki się tu nie kręcił.A co, zgubiła się?- Można tak powiedzieć - odrzekł Gordon.- To lepiej spytajcie na policji.Tu jej nie ma.Musieliś­my opróżnić cały teren.- Opróżnić? Dlaczego? - spytał Stanley.- Nie słuchaliście wiadomości? Mieliśmy tu mały wypa­dek ostatniej nocy, na dole w tunelu.Wybuchł cały ładunek synteksu.Jedna ściana tunelu się zawaliła.Dwóch zabitych, sześciu rannych.Raczej małe szansę, żeby jakaś kobieta się tu kręciła.- Dziękujemy, panie oficerze - odparł Stanley.Zawrócili samochód i wolno ruszyli z powrotem do Dover.- A więc w taki sposób się wydostała na jawie.Uwol­niona we śnie, zaaranżowała mały wypadek, aby uwolnić się i na jawie.A to czarownica.- Powiedziałeś to prawie z uznaniem - zauważył Gor­don.- Według mnie jest skończoną dziwką.- Cokolwiek o niej myślimy - powiedział Henry - po­zostaje pytanie, jak się dowiedzieć, dokąd poszła? Być może nadal jest w Dover, ale równie dobrze może być wszędzie.- Może ten strażnik miał rację - powiedział Stanley.- Może warto spróbować na policji.Jeśli ktoś widział nagą kobietę chodzącą po ulicach Dover, prawdopodobnie doniósł im o tym.Oczywiście, o ile Isabel Gowdie nie ukradła gdzieś pieniędzy i ubrania.Było już zupełnie ciemno, kiedy odszukali posterunek.Pełniący służbę oficer był cierpliwy, ale niewiele im pomógł.Nie potrafił im powiedzieć, czy zginęły jakieś kobiece rzeczy ani czy przychwycono na kradzieży pieniędzy jakąś bladą kobietę.Nie był też w stanie potwierdzić, czy przy robotach tunelu kręciła się naga kobieta.A właściwie dlaczego chcieli to wszystko wiedzieć?Wyjechali z Dover przygnębieni i skręcili z powrotem na szosę do Londynu.Kiedy mijali pierwszy zjazd z auto­strady, natrafili na długi parking, gdzie stało sześć albo siedem ogromnych tirów.Była tam niewielka, biała przy­czepa, gdzie sprzedawano herbatę i hamburgery.U wyjazdu z parkingu stały dwie dziewczyny w dżinsach i sportowych kurtkach, usiłując złapać okazję.Stanley skręcił na parking i wyłączył silnik.- Co robisz? - spytał Henry.- Muszę coś sprawdzić - powiedział Stanley.Wysiadł z samochodu i poszedł w stronę przyczepy, rozcierając dłonie, żeby się ogrzać.Obok okienka stało dwóch kierow­ców, popijając herbatę z ogromnych kubków, zajadając kanapki z bekonem i jednocześnie paląc papierosy.Otyła sprzedawczyni wycierała ladę brudną ścierką.Stan­ley pomodlił się w duszy, by następnym razem, kiedy mu się zachce wymiotować, nie wyrzygał tej ścierki.- Herbaty, kochanieńki? - spytała.- Nie, dziękuję.Nie widziała dzisiaj pani kobiety, która chciała złapać okazję?- Tu jest tego setki, kochanieńki.Głównie studentki.- Ale tę na pewno pani zauważyła - odparł Stanley.-Chuda, zielone oczy i bardzo jasne włosy.Nie wiem, co miała na sobie, ale tak wygląda.- A tak, rzeczywiście - powiedziała kobieta, wypusz­czając kłęby pary z ekspresu.- Była tu całkiem niedawno.Poprosiła o szklankę gorącej herbaty.Kiedy jej dałam, wypiła ją duszkiem, chociaż była prawie wrząca.Powiedziałam, że poparzy sobie żołądek, ale ona tylko się uśmiechnęła.Stanley poczuł, jak krew mu szybciej krąży.„Znalazłem cię, ty wiedźmo! - pomyślał.- Dopadłem cię! Teraz zobaczymy, kto kim będzie manipulował!”- Nie widziała pani, dokąd poszła? - zapytał.- Złapała okazję.- Dawaj jeszcze herbaty, Doris - powiedział jeden z kierowców, trzaskając swoim kubkiem o ladę.- I paczkę serowych chipsów.- Nie wie pani, kto ją zabrał? - ciągnął dalej Stanley.- Ciężarówka czy samochód osobowy?- Ciężarówka - odparła sprzedawczyni.- Taka duża, zagraniczna, holenderska chyba.Biało-niebłeska, z biało-niebieską flagą z tyłu.- O której godzinie?- Niedawno.Może godzinę temu albo półtorej.- Jest pani aniołem - powiedział Stanley, a w duchu pomyślał: „Cholera, musieliśmy się z nią minąć”.Jeden z kierowców zaśmiał się głośno.- Koleś, jeśli ona jest aniołem, to ja wolę raczej iść do piekła.- Wierz mi, przyjacielu, że nie chciałbyś.Za żadną cenę - odparł Stanley, uśmiechając się słabo.Wrócił do samochodu i od razu zapalił silnik.- Była tu godzinę temu.Zabrała ją biało-niebieska ciężarówka.Podobno duża, a więc przypuszczalnie będzie się trzymać autostrady.Boże, ile bym dał za jakiś szybszy samochód zamiast tego czołgu.Kilometr za kilometrem posuwali się w ciemnościach, sprawdzając każdą mijaną ciężarówkę.Zatrzymali nawet duńskiego tira z meblami ogrodowymi, ale kierowca nie brał dzisiaj żadnych autostopowiczów.Dali mu paczkę papiero­sów za kłopot i pojechali dalej.- Szukamy igły w stogu siana - narzekał Gordon.- Przecież mogli gdzieś skręcić.- Znajdziemy ją, wierz mi - twierdził z uporem Stan­ley.- Mam takie przeczucie.Sześćdziesiąt kilometrów dalej, kiedy przekraczali granicę Kentu i zaczęli posuwać się na wschód przez Surrey, nawet Stanley stracił nadzieję.Nigdzie nie było widać biało-niebie-skiej ciężarówki, holenderskiej czy duńskiej czy nawet krajo­wej, wkrótce będą musieli skręcić na Richmond do miesz­kania Springer.Mijali właśnie wielopoziomowe skrzyżowanie, kiedy Sta­nley zauważył wspinającą się powoli ku górze niebiesko-żółtą ciężarówkę, z niebiesko-żółtą flagą na tyle i napi­sem ZWART-WIT LITHOS, MERCURIUS WORMR-VEEER, LEIDEN.- To ta! To musi być ta! - krzyknął Stanley.Docisnął gaz, aż silnik starego humbera zaryczał w proteście.Gordon wychylił się z okienka i zaczął kiwać ręką, dając kierowcy znaki, aby zjechał na pobocze i zatrzymał się, co ten rzeczywiście uczynił z sykiem i piskiem hamulców.Z kabiny natychmiast wysiadł kierowca ubrany w dżinsową kurtkę i zaczął oglądać ciężarówkę w przekonaniu, że coś się stało.Stanley podszedł do niego, kiedy ten wyłonił się z drugiej strony wozu, trzymając między zębami zgaszony niedopa­łek.- Przepraszam bardzo, że pana zatrzymaliśmy, ale szu­kamy dziewczyny, autostopowiczki, o bardzo bladej cerze, zielonych oczach i jasnych włosach.Kierowca potaknął [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript