Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie był to wszakże kolejny atak na moją wolę ani żądanie posłuszeństwa.Raczej wzięto mnie za rękę i zaprowadzono w bezpieczne miejsce, gdzie mogliśmy się wymienić myślami bez obawy, że ktoś nas podsłucha.Do krainy snów przywiódł mnie więzień kryształowej kolumny.Wydawał się młodszy, bardziej wrażliwy, nie przepełniony nienawiścią, pragnieniem rozerwania więzów i zniszczenia otaczającego go świata, nie pałał żądzą zemsty, był pozbawiony tego wszystkiego, co w nim na jawie wyczytałam.Wiedziałam już, że jest adeptem tak przewyższającym Mądre Kobiety z Estcarpu w kontrolowaniu Mocy, jak ja przewyższałam Ayllię.Teraz poznałam jego imię, a raczej imię, którego używał, albowiem stare prawo głosi, że nie wolno podawać prawdziwego imienia, gdyż wróg mógłby się nim posłużyć jak kluczem do wewnętrznej fortecy.Nazywał się Hilarion i kiedyś mieszkał w nadmorskiej cytadeli.Stworzył bramę, którą widziałam we śnie, ponieważ jego umysł nieustannie poszukiwał nowej wiedzy.A otworzywszy Przejście między światami, musiał zbadać, co się za nim kryło.Przybył do tego świata arogancki i dumny ze swej potęgi — zbyt arogancki, gdyż, ufny w swoją dotychczasową przewagę, nie przedsięwziął odpowiednich środków ostrożności.Wpadł więc w pułapkę nie mającą nic wspólnego z jego wiedzą, bo taka nie zatrzymałaby go nawet na chwilę.To niebezpieczeństwo zrodziła maszyna lub inna ścieżka Mocy, której nie mógł zrozumieć.Siła ta potrafiła go wchłonąć, uczynić częścią siebie, tak jak stworzyła półludzi, których widziałam w mieście wież, częściowo żywe istoty, częściowo maszyny.Między wieżami a tą podziemną jamą toczyła się odwieczna wojna.Wydawało się, że obecni mieszkańcy wież nie atakowali otwarcie podziemia, ale szaroskórzy słudzy na rozkaz swego pana napadali na miasto, zdobywając tam rzeczy potrzebne do działania tej instalacji.Takie życie trwało od wielu, wielu lat, tak wielu, że Hilarion nie potrafił określić ich liczby, a przebywał tutaj od dawna; na długo przed jego schwytaniem.Wiedziałam o tym, bo dni adeptów w Escore skończyły się ponad tysiąc lat temu.Maszyny te umieszczono pod ziemią przed wiekami, kiedy prowadzono wielką wojnę, i nadal działały, jakkolwiek świat na powierzchni został tak zniszczony, że pozostały zeń tylko wieże.Zaczęły się właśnie psuć, kiedy przybył Hilarion, ale po jego schwytaniu wstąpiło w nie nowe życie dzięki Mocy.Hilarion kontrolował je w pewnym stopniu, chociaż właściwym i jedynym panem był i jest Zandur.Słysząc to zapytałam z niedowierzaniem, jak człowiek może żyć tak długo.— Ależ on nie jest prawdziwym człowiekiem! — odparował Hilarion.— Może był nim kiedyś.Z czasem nauczył się wyrabiać inne ciała w specjalnych cysternach i przenosi się do nich, kiedy ciało, którym właśnie dysponuje, starzeje się lub choruje.Jego maszyny tak go ochraniają, że nie dociera do niego żaden impuls, nawet najsilniejszy, jaki mogę wysłać.Wkrótce dowie się, że masz naturę podobną do mojej i uwięzi cię, by zwiększyć moc swoich maszyn…— Nie!— Ja także powtarzałem kiedyś: Nie i nie, i nie! Lecz moje „nie” nic nie znaczyło wobec jego „tak”.I jeszcze jedna sprawa — razem możemy się uwolnić — muszę tylko wydostać się z tego kryształu, który anuluje wszystko, co przeciw niemu wysyłam, a wtedy zobaczymy, kto jest silniejszy, człowiek czy maszyna! Albowiem teraz znam te maszyny jak nikt nigdy dotąd, znam ich działanie i słabe strony.Wiem, że można je zaatakować.Wypuść mnie stąd, Czarownico! Użycz mi swej Mocy, a oboje się uwolnimy.Jeśli mi nie pomożesz, Zandur uwięzi cię tak, jak więzi mnie od tylu, tylu lat.— Właśnie mnie uwięził — zauważyłam ostrożnie.Argumentacja Hilariona była logiczna, ale nie zapomniałam jego pierwszej próby zrobienia ze mnie broni, którą zamierzał się posłużyć, a nie sojusznika w walce.Wyczytał to w moich myślach i rzekł:— Więzienie rodzi niecierpliwość w człowieku.A jeżeli ten człowiek zobaczył przed sobą klucz do swej celi, może w pobliżu, czyż po niego nie sięgnie? Przyniosłaś tutaj rzecz, która należy do mnie, i w moich rękach będzie więcej warta niż jakakolwiek stalowa broń, niż plujące ogniem pręty, jakie ci ludzie zwracają przeciw sobie w śmiertelnych zmaganiach.— Różdżkę.— Tak, różdżkę.Jest moja i nigdy nie myślałem, że kiedyś jeszcze ją zobaczę.Tobie na nic się nie przyda [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript