[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Hobbit zauważył też, że krasnolud nerwowo oblizuje językiem wyschnięte wargi.Garbus podszedł do ciśniętego na trawę płaszcza Olmera i delikatnie ułożył obok niego kostur, potem, ciągle trzymając w ręku manierkę, stanął w odległości dwu kroków od poszukiwacza złota.- Cóż - powiedział Olmer, w zadumie przyglądając się toporowi - to, co stworzono pod ziemią, zawsze znajdzie przeciwwagę na powierzchni.Z tymi słowy wolnym, płynnym ruchem podniósł topór, wysunął do przodu zgiętą w kolanie nogę, przesunął jakoś w bok.rozległ się trzask, i w rękach człowieka zostało złamane toporzysko.Olmer westchnął, przymknąwszy powieki, jego czoło zrosił pot, ręce opadły wzdłuż boków.Złamany topór wypadł mu z rąk.Wydawało się, że Torin stracił dar mowy.Zdumiony do granic wpatrywał się w spokojnie uśmiechającego się człowieka, który już odzyskał siły.Ręka krasnoluda wolno sięgała do ciężkiego buzdygana, ale Olmer, nie mówiąc ani słowa, odkorkował podaną przez garbusa manierkę, pociągnął kilka długich łyków, wysoko zadzierając głowę, uśmiechnął się i podał ją osłupiałemu Torinowi.Ten wziął naczynie, zamrugał, a potem podrapał się po głowie i - nie spuszczając oka ze szczątków swej broni - podniósł do ust manierkę; łyknął, a chwilę potem zakrztusił się i rozkaszlał.Tymczasem Sandello zrobił krok, jak gdyby nigdy nic wyciągając rękę po manierkę; Torin, nawet nie spojrzawszy na garbusa, oddał mu ją.Ten pochylił z wdzięcznością głowę i sam łyknął, po czym spojrzeniem i gestem zaproponował, by hobbit uczynił to samo.Oszołomiony nie mniej niż jego przyjaciel, Folko przyjął z rąk Sandella manierkę.Znajdowało się w niej wino, gęste, aromatyczne, jakiego nigdy jeszcze nie próbował; żadne hobbitańskie wina nie wytrzymałyby porównania z tym, smakowałyby jak woda.W sercu hobbit poczuł lekkość, po całym ciele rozlało się przyjemne ciepło.- Oto wypiliśmy w koło - powiedział Olmer, z uśmiechem.-To dobrze, tak pieczętują przyjaźń prawdziwi mężczyźni na wschodzie, daleko stąd, gdzie rosną Błękitne Lasy Nadrunia.Widzę w tym dobry omen.Kto wie, może spotkamy się jeszcze z tej strony Grzmiących Mórz?.Zresztą, po co teraz gadać o tak odległych sprawach.Torinie, zamiast złamanego toporzyska chcę ci podarować mój kostur - zrób sobie z niego nowy, dla takiego mistrza jak ty nie będzie to trudne.Ręczę ci, że posłuży ci wierniej i lepiej niż stary.Sandello! Podaj no go!Torin, nieco oprzytomniawszy, popatrzył na Olmera bez lęku, ale z szacunkiem i jakimś zainteresowaniem, jednakże - i Folko czuł to - przed krasnoludem stali wrogowie, którzy okrutnie go poniżyli, ale na razie byli od niego mocniejsi.Garbus tymczasem podał poszukiwaczowi złota długi biały kostur, wykonany z jakiegoś nieznanego hobbitowi materiału - nie z drewna, nie z żelaza i nie z kamienia.Jego powierzchnia matowo połyskiwała, poza tym w niczym nie różnił się od wielu porządnie pomalowanych drewnianych pałek.Olmer nieznacznie pokręcił głową, więc garbus odwrócił się do krasnoluda.- Przyjmij to od nas, czcigodny Torinie - oświadczył.Wyciągnął kostur przed siebie, podając krasnoludowi, a ten, wolno wyciągnąwszy ręce, przyjął go.- Spróbuj teraz złamać go, czcigodny Torinie - powiedział z uśmiechem Olmer.- Ale powiem od razu: w swoim czasie mnie się to nie udało.Folko odetchnął z ulgą, widząc, jak w oczach krasnoluda pojawiła się ciekawość.Torin chwycił kostur za końce - musiał szeroko rozłożyć ręce - i napiął mięśnie.Kostur sprężynował w jego rękach, i krasnolud, specjalnie się nie natężając, opuścił go.- Skróć go sobie odpowiednio - poradził Olmer.- Daje się dobrze strugać.- Czego chcesz od nas? - zapytał Torin wciąż ochrypłym głosem.- Ja? Od was? Nic.Spotkaliśmy się, nie będąc w zgodzie, ale rozstajemy się, chcę w to wierzyć, rozumiejąc wzajemnie.- Po co nam darujesz to wszystko?Twarz poszukiwacza złota pozostała poważna.- Chcę, żebyście szli po wybranej przez siebie drodze właściwie uzbrojeni - powiedział bez cienia uśmiechu.- Nie kryję, nasze spotkanie nastąpiło nie z woli ślepego losu, od dawna chciałem do tego doprowadzić.Dziś w Śródziemiu niewielu znajdzie się śmiałków, którzy zamierzają wejść w trzewia Morii!- Skąd wiesz, jakie mamy plany? - Torin wściekle sapał.- I co ci do tego?t Powtarzam jeszcze raz: nic.Ale cenię sobie odwagę i oddaje jej cześć, ktokolwiek się nią wykazuje.A co do tego, skąd wiem o waszych zamiarach.przymierzaliście się przez całą zimę, a piwo w oberżach Annuminas rozwiązuje język niejednemu.- Olmer uśmiechnął się.- Ale nawet gdybym nie wiedział nic o waszych planach, dokąd jeszcze może się kierować trzydziestka odważnych krasnoludów oraz zaprawionych w podróżach i bojach ludzi, jeśli znajdują się o kilka dni podróży od Wrót Morii? Chciałbym żyć w zgodzie z tymi, którzy odważyli się na coś takiego, na co ja sam bym się nie odważył.Zauważ, że nie dopytuję się, co chcecie tam robić, ale cokolwiek zdziałacie, będzie to godne prawdziwych mężów.- Dziękujemy za dobre słowa - powiedział nieco rozzłoszczony Torin.- Chciałbym ci odpowiedzieć podobnymi życzeniami powodzenia, ale twe sprawy i zamiary nie są nam znane, a to, czego niechcący byliśmy świadkami.- Zamilkł, jednak patrzył Olmerowi prosto w oczy.- Cóż, życie nie zawsze jest podobne do lotu strzały - zauważył niedbale Olmer.- Domyślam się, o co ci chodzi.Ale posłuchaj: wszystkie ustawy, prawa, zakazy i nakazy nigdy nie są bezwzględnie dobre czy bezwzględnie złe.Jeśli będziesz przestrzegał wszystkich, to zostanie ci tylko jedno, zamknąć się w czterech ścianach i nie patrzeć na świat! Nie, czcigodny Torinie, nie osądzam spraw innych ludzi, nie ważę, czy odpowiadają one jakiemuś zapisanemu kawałkowi pergaminu.Mężczyzna żyje dla odważnych i wielkich czynów, tylko tak można żyć honorowo i zyskać sławę.- Ale odwaga i poświęcenie zasługują na chwałę tylko w tym wypadku, kiedy służą dobrej sprawie! - wtrącił hobbit nieoczekiwanie dla samego siebie.- Ofiarny rozbójnik to nie odważny mąż, tylko nikczemny zabójca, który staje się z powodu swojej odwagi jeszcze bardziej niebezpieczny!Olmer uśmiechnął się.- Jesteś odważny, człowieczku, nie pomyliłem się co do ciebie.Ale wydaje mi się, że przemawia przez ciebie to, czego cię nauczono, a nie to, co przeżyłeś sam.Dobro i Zło! - Ponownie uśmiechnął się.Folko ze zdziwieniem zauważył, że cień tego uśmiechu odbija się też na twarzy garbusa.- Dwa ostrza jednej klingi, nierozdzielne, jak światło i cień! Od dawna wiadomo, że nie może być powszechnego dobra, jak i powszechnego zła.- No to co z moimi rodakami, którzy walczyli w bitwie na Polach Pelennoru? Czy tego, co uczynili, nie uczynili dla powszechnego dobra?! - nie ustępował hobbit.- Powszechnego, powiadasz? Czyli takiego, które jest dobre dla wszystkich? - uśmiechnął się Olmer.- A czy można bronić takiego dobra za pomocą kłamstwa? Nie rozumiesz? Wyjaśniam
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|