[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Ich wódz docenił celność strzał hobbitów i szybko, głównym szlakiem wyprowadził swoje dwa i pół tysiąca kopii z Shire.Ale o tym Folko dowiedział się później, znacznie później.Orkowie zaś, dotarłszy do opuszczonej wsi, rozhulali się na całego.Zaskwierczały pochodnie, zapłonęły drewniane szopy i stodoły.Trudniej było podpalić domy.Najczęściej kryte darnią, z wyłożonymi kamieniem ścianami, uparcie przeciwstawiały się płomieniom.Orkowie dostali szału.Cięli drzewa, którymi taranowali wiejskie domy, wybijając okna i drzwi.Jakieś pół tysiąca rozpełzło się po okolicy szukać ukrytych halflingów.Pierwsza wieś okazała się za mała dla wielu setek orków, więc Uftang poprowadził ich po gościńcu na północ.I zapewne mocno się zdziwił, słysząc nad głową złowieszczy świst strzał i wrzaski rannych czy umierających.Folko z jednej strony, Tom Sdobkins z drugiej, Malec z Torinem z trzeciej - Hobbitański Zaciąg odpowiedział grabieżcom strzałami.Droga pokryła się ciałami orków, ciemna krew splamiła ziemię.Lekkomyślni i lekceważący niziołków orkowie w większości nie włożyli nawet kolczug.Droga prowadziła między dwoma zalesionymi wzgórzami; przegradzała ją barykada, a od strony lasu gęsto leciały strzały, wyciągając z szeregów kolejne ofiary.Ale Uftang nie stracił głowy.Sypiąc przekleństwami, zebrał gotowych już do ucieczki orków i poprowadził z powrotem do zajętej wsi.Nie zamierzał bezmyślnie szturmować stromych zboczy, gdy żołnierze nie mają na sobie kolczug! Sam dowódca wycofywał się na końcu - w odróżnieniu od innych nie rozstał się ze swą kolczastą koszulą.Trzy czy cztery strzały odskoczyły od jego dobrze chronionej piersi.- Hej, ty, padlino z Mordoru! - usłyszał nagle czyjś zuchwały i pełen pogardy głos.O kilka kroków od niego stał niezwykle wysoki hobbit, w pełnym rynsztunku z jakiegoś dziwnie srebrzyście połyskującego metalu.Za nim, w takich samych kolczugach, stały dwa krasnoludy.Uftang nie był tchórzem.Czarny jatagan orka wyskoczył z pochwy z szybkością atakującej żmii.Jego nieliczni łucznicy wystrzelili, ale strzały odskoczyły od napierśników nieprzyjaciół.- On jest mój! - krzyknął Folko do druhów.I oto, jak za dawno minionych dni Bitwy na Zielonych Polach, hobbit i ork skrzyżowali klingi na hobbitańskiej ziemi.Od pierwszej chwili pojedynku Uftang zrozumiał, że trafił mu się niebezpieczny przeciwnik.Szczupły, wyglądający na słabego, hobbit okazał się gibki, niczym młode drzewko; jatagan orka bezsilnie ślizgał się po mieniącej się perłowo kolczudze.Przed oczami Uftanga błysnął zadany w odpowiedzi sztych; z trudem sparował wypad.Jego wojownicy nie mogli pomóc wodzowi - pod gradem strzał wycofywali się coraz dalej i dalej; krzyczeli coś do przywódcy, ale ten, zajęty pojedynkiem, nie słyszał.Nawet nie zauważył, kiedy został sam na sam z przeciwnikiem.Folko walczył z zimną determinacją.Cała Hobbitania stała teraz za jego plecami.Widział i czuł wszystko; nie wykonał ani jednego niewłaściwego ruchu.Ork wściekał się, bryzgał śliną, coś ryczał, ale Folko nie słuchał go.Ork brał zamach, ciął, znowu robił zamach, znowu ciął - i wszystko na próżno.A hobbit wykonał fałszywy wypad, zanurkował pod jataganem Uftanga i uderzył orka w twarz, jak niegdyś, gdy mierzył w garbusa w przygórzańskim zajeździe.Uftang runął na ziemię.Z lasu wypadli zachwyceni hobbici z okrzykami triumfu na ustach.Autorytet Folka, i tak niekwestionowany, osiągnął niebotyczną wysokość.- Dobre uderzenie! - pochwalił Malec.- Ale idziemy, trzeba kończyć z tą resztą.Jednakże widok śmierci przywódcy wystarczył orkom aż nadto.Salwowali się ucieczką do wsi.- Pospieszmy się! Póki jeszcze nie włożyli rynsztunku! - krzyknął Torin do hobbitów.Młody hobbit zatrąbił w rożek.Odezwali się inni sygnaliści, Folko nakazywał zacieśniać pierścień.Jak złe osy orkowie tłoczyli się wokół na poły spalonej osady.Teraz już mieli na sobie zbroje i trzymali tarcze.Jednakże wystarczyło, by ruszyli - tym razem zwartym szykiem - a ze wszystkich stron ponownie poszybowały ku nim strzały.Łucznicy usiłowali odpowiedzieć, ale hobbici świetnie się kryli.Wilk Uftanga padł, przeszyty dziesięcioma strzałami, a orkowie nadal nie potrafili doprowadzić do starcia.Ich straty zmniejszyły się, ale hobbici poszli w rozsypkę przy pierwszej próbie walki wręcz; unikali boju i nie żałowali strzał.Krwawy ostrzał trwał dwa dni, a trzeciego orkowie wreszcie wybrali dla siebie wodza i odeszli, kierując się na południowy zachód.Ich oddział stracił ponad jedną trzecią stanu.Trudno opisać radość, jaka zapanowała w Hobbitanii.Imię Folka, zwycięzcy orków, było na ustach wszystkich.Tan i Burmistrz, którzy wraz z Zaciągiem dotarli na miejsce ostatnich walk pod Białymi Wzgórzami, prześladowali orków również za granicami swej ojczyzny.Pościg trwał jeszcze tydzień - i Folkowi oraz krasnoludom nieraz zdarzało się wdawać w walkę wręcz z jakimiś szczególnie upartymi wrogami.W końcu wyprawa skończyła się.Niedobitki orkowego oddziału uciekły, a Folko kolejny raz zadziwił współplemieńców.Akurat zaczęły się rozmowy o uroczystej uczcie, gdy oświadczył, że nie zamierza pozostać.- Przez jakiś czas kraj jest bezpieczny - powiedział.- A wy sami już wiecie, co należy robić, jeśli zjawi się nieprzyjaciel.Na razie powinniście trzymać się Starego Lasu.Wojna lada moment przetoczy się przez Hobbitanię.Wrogowie idą na Szare Przystanie, a ja powinienem tam właśnie być.13SZARE PRZYSTANIEFolko zdecydowanie odmówił młodym hobbitom, którzy chcieli z nim iść.- Jesteście potrzebni tutaj - tłumaczył.- Musicie strzec Hobbitanii.Tam w niczym nie pomożecie, zginiecie na próżno.Potrzebne są zbroje, dobra broń.Zostańcie w domu!Nie powiedział, że on i jego towarzysze idą na pewną śmierć; Olmer będzie szturmował Przystanie, póki nie zostanie tam kamień na kamieniu albo polegną wszyscy wojownicy.Nie marnując czasu na wypoczynek, pognali na zachód.Za Hobbitanią tereny były zaludnione, ponieważ osiedliło się tu niemało Arnorczyków.Przyjaciele gnali teraz prosto na zasnuwający połowę horyzontu szal dymu
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|