[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Walla–walla–walla, naszyjniki pierwsza klasa i inny chłam.— Dla mnie wygląda nieźle — rzekł Lloyd.— Ohoho — odparował Tony Express.— Dla ciebie kozie bobki wyglądałyby nieźle, gdyby je pomalować v kolorach amerykańskiej flagi.— Pamiętasz mnie? — zapytał go Lloyd.Gdyż — Boże wszechmogący — jeśliby nie potrafił zapamiętać głosu Lloyda, to jak mógłby odszukać w pamięci głos człowieka, który wykrzykiwał „Junius! Junius!” do autobusu pełnego swych płonących uczniów?— Pewnie, że wiem, kim jesteś, człowieku — odrzekł Tony Express.— Po co tu wróciłeś? Powiedziałem ci wszystko.Nic więcej nie wiem.— Myślałem, że może byśmy mogli zatrzymać się tu rzeź jakiś czas.— Używasz płynu po goleniu od Hugo Bossa i chciałbyś zatrzymać się tutaj?— Poszukuję spokoju, to wszystko.Kilka dni odpoczynku od trudów życia yuppie.— Nie uciekasz przed prawem?— Oczywiście, że nie.Tony Express nagle podniósł głowę.— Co to za jeden, ten wielki facet, człowieku? Nie miałeś go przedtem ze sobą.Lloyd, zaskoczony, odwrócił się do Franklina i wzruszył ramionami.Może Tony Express tylko żartował mówiąc, że jest niewidomy.Lecz Tony Express niezwłocznie wyjaśnił:— To tylko taki trick, człowieku.Mogę to tylko zrobić po południu, kiedy słońce zagląda do wnętrza sklepu.Czuję, jak mi zasłania ciepło.— Przepraszam — powiedział Franklin ustępując do cienia.— Nie przejmuj się tym, człowieku — powiedział Tony Express.Zręcznie zawiązał na supeł nawleczony przed chwilą naszyjnik i założył pokrywkę na wypełnione paciorkami pudełko od cygar.— Obok naszej przyczepy stoi druga, pusta.Należy do Indianina nazywanego Ton Zuni.Nie jest żadnym cholernym Zuni, a już z pewnością nikt nie słyszał, by wydawał jakieś tony, ale tak to już jest.Możecie ją wynająć za dwadzieścia tygodniowo.Zaprowadził ich na tyły sklepu, gdzie natychmiast z prowizorycznej budy, wykonanej ze skrzynki, wypadły dwa nakrapiane kundle z wybałuszonymi oczyma.Zatrzymały je w pędzie przymocowane do obroży łańcuchy, omal ich przy tym nie dławiąc.— Nie zwracajcie na nie uwagi — powiedział Tony Express.— Jadają tylko przedstawicieli prawa i kuratorów dla nieletnich.Mają certyfikat Biura Ochrony Konsumenta.Gdy przemykali się obok warczących i toczących pianę psów, Kathleen chwyciła Lloyda za rękę.— To jedyna gwarancja, której nie chciałabym sprawdzać — powiedziała Tony’emu Expressowi.Chłopiec otworzył wysoką drucianą furtkę w ogrodzeniu, cierpliwie poczekał, aż wejdą do środka, i poprowadził ich pomiędzy przyczepami z nonszalancją kogoś, kto świetnie się orientuje, dokąd chce dotrzeć.Omijał wykopane doły, sznury na bieliznę i przewrócone skrzynki po coca—coli.Pozdrawiał starców siedzących pod sfatygowanymi markizami na wyleniałych fotelach.Odzywał się do kobiet i dzieci, a nawet powiedział: — Cześć, Geronimo! — do kota śpiącego wewnątrz zdartej opony.— Aż trudno mi uwierzyć, że on jest niewidomy — zauważył Franklin.— Na swój sposób on widzi więcej od nas — odparł Lloyd.— Jest także o wiele inteligentniejszy.Tony Express nie odezwał się ani słowem, lecz podniósł do góry palec, by pokazać Lloydowi, że słyszał.Wreszcie dotarli do przyczepy, wielkiej, krzywo stojącej i pomalowanej na zielono, z przerośniętymi skrzynkami okiennymi i rurą piecyka wystającą z okopconego dymem dachu.Tony Express otworzył im drzwi wejściowe i pozwolił zajrzeć do środka.Wewnątrz było ponuro i panował wściekły upał, lecz nieomal pierwszą rzeczą, na którą się natknęli, był ogromny klimatyzator Westinghouse’a, wyglądający tak, jak gdyby poprzednio używano go do chłodzenia planetarium.Pozostała część przyczepy była zaskakująco czysta i schludna.Na stole stał wazon z zasuszonymi kwiatami, domek na kółkach zaś składał się jeszcze z nienagannie czystej kuchenki i maleńkiej łazienki ze stojakiem pod umywalkę z politurowanego mahoniu w stylu wojny secesyjnej i emaliowaną wanną w kształcie nerki.Lloyd podszedł do jednej ze znajdujących się w przyczepie półek i wybrał na chybił trafił tani egzemplarz książki.— Wiersze Sterlinga Browna? — zapytał.Tony Express zaśmiał się i zacytował:O Mamo RaineyDrobna, cichutka,Śpiewaj nam o nieszczęściachI o naszych smutkach;Opowiadaj o drogach,Którymi pójść nam czas
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|