[ Pobierz całość w formacie PDF ] . Usiądz koło mnie i pomówmy o tym, dlaczego Ziemia się obraca.Duńczyk wyszedł z ciemności, przysunął sobie krzesło i usiadł.Przez kilkaminut popijali w milczeniu whisky, po czym Creasy rzekł: Próbowałeś nam wyjaśnić, dlaczego tu jesteś.Mówiłeś o swojej pracy, po-wołaniu i poparciu żony dla twojej decyzji.Ale nie powiedziałeś całej prawdy.Duńczyk ponownie napełnił sobie szklankę i odezwał się tak stłumionym gło-sem, jakby wypowiadane przez niego słowa pochodziły z palców u nóg i docierałydo ust poprzez stopy, kolana i klatkę piersiową. %7łeby zrozumieć, dlaczego tu jestem, musiałbyś znać psychikę ludzi z Pół-nocy.Nie kierujemy się logiką.Gdybym miał podjąć teraz rozsądną decyzję,natychmiastowy powrót do Kopenhagi nie byłby jeszcze optymalnym rozwią-225zaniem.Powinienem raczej pognać na Biegun Północny i poszukać tam statkukosmicznego, który zabrałby mnie na Księżyc.Creasy zaśmiał się pod nosem. Więc co cię naprawdę skłoniło, żeby tu zostać?Duńczyk spojrzał z namysłem na szklaneczkę whisky, po czym rzekł swobod-nie, ale z naciskiem: Jakieś tysiąc lat temu moi przodkowie spychali na wodę kruche łodzie,wskakiwali do nich i wyruszali na podbój nieznanych lądów.Może nie wyglądamna wikinga, ale czuję się nim.Wiem, że grozi mi poważne niebezpieczeństwo.Jestem osaczony.Zcigają mnie zabójcy.Ale dzięki temu potrafię skoncentrowaćsię jak nigdy dotąd.Serce bije mi szybciej niż kiedykolwiek.I to mi się podoba.Creasy znów cicho się zaśmiał i rzekł: Nie odpowiedziałeś jednak na mojepytanie.Znów zaległo milczenie.Po chwili Duńczyk odparł: Jestem tutaj z powodu trzech ludzi.Najpierw pojawił się w moim życiuMichael.Biorąc pod uwagę różnicę wieku, mógłbym właściwie być jego ojcem.Zaciągnął mnie do Marsylii i gdy tkwiłem po uszy w kłopotach, zjawiłeś się ty.Uratowałeś mnie, siejąc wokół śmierć.Potem zobaczyłem twarz i oczy dziew-czynki, która przeżyła piekło, i widziałem, jak razem z Michaelem przywrócili-ście ją do życia.Dlaczego miałbym stąd uciekać?W zatoce pojawił się wypływający w morze wielki statek pasażerski.Wyglą-dał jak obwieszona lampkami choinka.Jego światła majaczyły długo na horyzon-cie. A dlaczego ty tu jesteś? zapytał w końcu Jens. I jak to się dzieje, żeprzyciągasz tak wielu różnych ludzi, którzy gotowi są oddać za ciebie życie?Creasy odpowiedział mu bez namysłu: Oni wiedzą, że ja też bym za nich zginął.Taka jest rola przywódcy. Z pewnością chodzi o coś więcej stwierdził z namysłem Duńczyk. Owszem przyznał Creasy. I całe szczęście.Nie przybyli tu tylko zewzględu na mnie.Nie byłby to wystarczający powód dla takich ludzi jak ty, Ma-xie, Rene, Frank, Michael, Guido, Satta, Pietro, czy dla jakiegokolwiek przyzwo-itego i myślącego człowieka.Zjawili się tutaj, ponieważ są bezgranicznie wściekli.Więc co dalej, wikingu?Jens wpatrywał się w mrugające jeszcze na horyzoncie światełka. Posłałeś kogoś na Gozo? zapytał. Myślisz, że Bellu powiedział cośprzed śmiercią? Zadzwoniłem do paru osób odparł Creasy. W ciągu dwudziestu czte-rech godzin zjawi się na Gozo pięciu takich ludzi jak Maxie, Rene i Frank.Za-pewnią ochronę moim bliskim.To tylko środki ostrożności, bo wątpię, żeby Bellunas zdradził.Patolog twierdzi, że poddano go najpierw okrutnym torturom.Naj-wyrazniej nic wtedy nie powiedział, bo potem wstrzyknięto mu potężną dawkę226czystego valium, żeby zmącić jego umysł.Pod wpływem narkotyku mógł zacząćmówić, ale byłby to tylko bełkot.Umarł wkrótce po otrzymaniu zastrzyku.Duńczyk próbował zgłębić wnętrze Creasy ego.Ten człowiek go fascynował. Jak zareagowałeś na śmierć Bellu? zapytał. Jak oceniasz ją z moral-nego punktu widzenia? Czy twoim zdaniem cel uświęca środki?Creasy odsunął od siebie pustą szklankę.W jego cichym głosie brzmiał gniew.Nie był zły na Jensa, ani na siebie, lecz na ślepy los, który sprawił, że droga jegożycia pełna była zakrętów i kolein. Zmierć Bellu wstrząsnęła moim przyjacielem Sattą rzekł. To najbar-dziej mnie dotknęło. Pochylił się naprzód w półmroku i chwycił Jensa za ramię. Tak często widywałem już śmierć, że czasem mam wrażenie, jakbym stąpałciągle po cmentarzu.To dla mnie nic nowego.Kiedy ciało niszczeje, kości wy-glądają zawsze tak samo.Nie przeraża mnie śmierć.Nie widzę już twarzy Bellu.Twarz to twarz, a kości to kości.Czasem tylko nocą wracają wspomnienia
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|