[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Gdy dobiegł ich dźwięk zmywanych naczyń, Albin mruknął coś i znów sięgnął po butelkę.Wprawnie napełnił kieliszki aż po brzeg.Tym razem nie wznieśli żadnego toastu.Milczeli i czuli się zrelaksowani.Ścibor ledwie spróbował wódki.Lubił alkohol i uczucie lekkiego rauszu, ale wiedział, że mogłoby to być niebezpieczne.Na razie wszystko było w porządku.Mógł wypić ten kieliszek i spokojnie położyć się spać.Ale w czasie akcji miałoby to fatalne skutki.Wiedział, jak działa na niego alkohol.Po wypiciu stawał się zbyt pewny siebie, wręcz arogancki.A w czasie tej podróży zbytnia pewność siebie mogłaby okazać się zgubna.Wróciła Sylwia i widząc butelkę na stole, skarciła męża.Ania obwieściła, że zamierza wziąć prysznic i iść spać.Ucałowała gospodarzy na dobranoc i poszła na górę.Ścibor patrzył na jej nogi.Kilka minut później Sylwia wzięła przykład z Ani, a Albin napełnił kieliszki śliwowicą.– Wolnego – wymamrotał Ścibor bez wielkiego przekonania.Staruszek uśmiechnął się lekko.– Daj spokój.To ostatni kieliszek.Będziesz lepiej spał.Nie musisz się wcześnie zrywać.pośpij sobie.– Spróbuję.– Ścibor wypił do staruszka, ale myślami był na górze.Myślał o podwójnym łóżku i Ani pod prysznicem.Wyobrażał sobie, jak wystawia twarz na strumień wody, jak jej włosy opadają do tyłu i zmoczone połyskują jeszcze bardziej.Widział jej błyszczące ciało, wodę spływającą między piersiami, pośladkami i po biodrach.Już sama ta myśl sprawiła, że serce zaczęło mu bić szybciej.Nagle uświadomił sobie, że staruszek mówi do niego.– Ostatnią wiadomość otrzymałem tydzień temu.Wynikało z niej, że jesteś przyczyną zwiększonej aktywności milicji.I to nie tylko na granicach, wiesz chyba o tym.Ni stąd, ni zowąd pojawiają się na drogach blokady i rewizje.Czy oni wiedzą dokładnie, czego szukają?Ścibor pomyślał, że na to pytanie może odpowiedzieć.Potrząsnął głową.– Szukają mężczyzny, prawdopodobnie podróżującego samotnie.Nie znają jego wieku ani narodowości.Wiedzą tylko, że odbywa tajną podróż przez Europę Wschodnią.Wiedzą, dokąd zmierza, ale nie skąd wyruszył.Albin mruknął coś na znak zadowolenia i wychylił kieliszek.– A więc niebezpieczeństwo nie jest aż tak wielkie, jak myślałem.Właściwie szukają igły w stogu siana.– Uśmiechnął się.– Dwóch igieł.To sprytne posuniecie ze strony Bekonowego Księdza, że wysłał cię z dziewczyną.Ścibor przyglądał mu się przez chwilę, wzruszył ramionami i powiedział:– Może tak.Potem wychylił swój kieliszek i wstał.Słyszał, że drzwi łazienki otwierają się i zamykają.– Idę spać.Dzięki za wszystko, Albinie.Łazienka była ciepła, wilgotna i wypełniona kobiecym zapachem.Przy umywalce leżała kosmetyczka Ani.Otworzył ją i przejrzał zawartość.Były tam dwie szminki, szampon, wata w plastikowej torebeczce, grzebień, cień do powiek, kredka i tusz do rzęs.No i jeszcze paczka tamponów, nie używana.Wziął ją do ręki i obrócił w palcach.Nie wiadomo dlaczego, jakoś nie mógł skojarzyć tamponów z zakonnicą.Wszystkie kosmetyki były polskie.Włożył je z powrotem do kosmetyczki, z wyjątkiem szamponu.Wprawdzie miał własny, ale jakby na przekór chciał umyć włosy jej szamponem, choć wiedział, że pewnie mocno pachnie.W sypialni zastał Anię siedzącą na łóżku.Czytała książkę.Na głowie miała turban z ręcznika.Flanelowa koszula z długimi rękawami zapięta była aż pod szyję.Ścibor domyślił się, że sięga aż do kostek.Już ksiądz Heisl zadbał o to.Podniosła wzrok znad książki, kiedy wszedł.Miał na sobie tylko ręcznik, a w ręku ubranie i buty.Ania wróciła do czytania.Ścibor starannie złożył ubranie i położył je na krześle.Zauważył, że Ania naszykowała dla niego pidżamę.Uparcie wpatrywała się w czytaną książkę.Roześmiał się i rzucił pidżamę na krzesło.– Nigdy nie zakładam pidżamy – powiedział.– Zawsze śpię nago.Tak jest znacznie zdrowiej.Obserwowała go znad książki.Dostrzegł w jej oczach błysk złości.Z melodramatycznym westchnieniem pochylił się nad walizką i wygrzebał szorty.Podniósł je do góry, żeby mogła się im przyjrzeć.– Twoja skromność musi się tym zadowolić.Lewą ręką rozluźnił ręcznik, który opadł na podłogę.Zanim zdążyła ukryć wzrok za książką, dostrzegł w jej oczach przerażenie.– Czy musisz się tak zachowywać? – syknęła ze złością.Zakładając szorty odpowiedział beztrosko:– Będziesz musiała się do tego przyzwyczaić.Przez chwilę milczała, po czym zza książki dobiegł jej szorstki głos:– Nigdy się do tego nie przyzwyczaję.Owszem, będę musiała nosić twoje prostackie zachowanie, o ile go nie zmienisz.ale coś ci powiem, uważam, że zachowujesz się jak sprośny uczniak.Jesteś w domu pobożnych ludzi
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|