[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Poznaszgo, kiedy będzie już po wszystkim. I, sam nie wiedząc dlaczego, dorzucił: %7łona Graingera nosiła imię Harriot.Nie mieli dzieci.Creasy nie odprowadził Michaela do hali odlotów.Objęli się w mocno i poże-gnali przed drzwiami restauracji.70Michael obudził się wcześnie rano po dobrze przespanej nocy, jeśli nie braćpod uwagę pełnego wilgoci powietrza i bezustannego bzykania moskitów w poko-ju.Ubrał się i owiązał głowę pasem płótna, by ochronić się przed żarem lejącymsię z nieba.Poprzedniego dnia autokar wycieczkowy przekroczył granicę Turcji z Syriąi po kilku godzinach jazdy piaszczystą drogą dotarł do hotelu Baron usytuowa-nego na obrzeżach Aleppo.Grupa młodych studentów archeologii z Sorbony i różnych podparyskich uni-wersytetów zebrała się w holu hotelowym.Michael po raz kolejny pochwyciłspojrzenie młodej Francuzki.Wypatrzył ją zaraz po wyjezdzie z Paryża i posta-nowił sobie, że musi ją poznać, zanim wycieczka dobiegnie końca.Syryjski przewodnik zaczął omawiać plan zwiedzania, Michael tymczasempowrócił myślami do czekającej go misji.Nadchodzące dni miały być dla niegoostatnim okresem odpoczynku i zabawy wobec coraz bliższej perspektywy śmier-ci.Przewodnik rozdał mapy miasta wycieczkowiczom w autokarze, który prze-mierzał teraz trójpasmowe ulice mijając parki i ekskluzywne restauracje.Wysiedliprzy cytadeli, skąd na dalszą wycieczkę mieli wyruszyć wczesnym popołudniem.Do tego czasu mogli zwiedzać miasto na własną rękę.Widząc, że Francuzka o kasztanowatych włosach odłącza się od reszty grupy,Michael postanowił skorzystać z nadarzającej się okazji. Urodziwa Europejka nie powinna chodzić samotnie po tutejszych ulicach zagadnął ją.Sprawiała wrażenie zaskoczonej, dobrze jednak wiedział, że jest zadowolonaz zaczepki.Po kilku minutach rozmawiali w najlepsze.Miała na imię Natalie.Ruszyli niespiesznym krokiem przed siebie.Czuli się tak, jakby znali się oddawna.Na straganach rozległego bazaru można było znalezć wszystko, czego duszazapragnie, poczynając od żywności i perfum, po biżuterię ze złota i srebra.Nadkramami z przyprawami korzennymi unosiła się woń kardamonu i gozdzików,256orzeszki pistacjowe pękały pod ich stopami.Poranne powietrze wypełniały po-krzykiwania kramarzy i właścicieli straganów na kółkach.Patrzył z lekka oszołomiony na Natalie, która przemykała z gracją od jednegokramu do drugiego, powiewając białą lnianą sukienką bez rękawów.Jej śmiechrozbrzmiewał echem po targowisku, gdy podziwiała piękne ozdoby jubilerskieoraz kolorowe wyroby z jedwabiu i bawełny.Dał się ponieść jej egzaltacji i przy-łączył się do jej radosnego śmiechu.Nazajutrz udali się do Crac des Chevaliers przez wybrzeże Latakii, porośnię-te sadami i wysokimi cyprysowymi żywopłotami.Osiemsetletni zamek stanowiłjedną z głównych atrakcji Syrii, a Michael odczuwał satysfakcję z faktu, że wiena temat zabytkowej budowli dużo więcej niż ich przewodnik. Opowiadasz znacznie ciekawiej, Michael pochwaliła go Natalie. Za-czyna mi się podobać to zwiedzanie.Niebo przecięły trzy nisko lecące myśliwce wojskowe, przypominając swąobecnością, że Liban oddalony był zaledwie o kilka kilometrów.Weszli trzymającsię za ręce na górną kondygnację zamku, do Wieży Córki Królewskiej, skąd postronie południowej rozciągał się widok na pokryty śniegiem wierzchołek Kornetas Saouda w Libanie, a na wschodzie rozpościerała się dolina Nahr al-Kabir.Michael był tak pochłonięty zwiedzaniem, że czekające go zadanie zeszłotymczasem na plan dalszy.Wkrótce, o wiele za wcześniej, niż by tego pragnął,siedzieli z powrotem w autokarze wracającym do Damaszku.Leżąc w pokoju hotelowym przeżywał jeszcze raz wydarzenia dnia i ledwieusłyszał szelest otwieranych i zamykanych drzwi.Zobaczył Natalie, która zbliżałasię do niego z dwoma piwami w ręku. Wykończyło mnie to dzisiejsze łażenie pożaliła się. Mówiłeś, że niebędziesz wychodził, przyniosłam ci więc coś dla ochłody.Podeszła bliżej i przysiadła na łóżku.Nagle wróciła mu czujność.Usiadł, a w głowie huczało mu od podejrzliwości.Po raz pierwszy zaczął odsuwać od siebie niemal pewną perspektywę romansu.Chociaż dziewczyna go pociągała, to widział w niej teraz agentką wywiadu zna-jącą dobrze jego plan.Pomyślał o Creasym, o gniewie, nienawiści i motywach, ja-kie pchnęły go na drogę zemsty.Na pamięć przyszła mu Leonie i ostatnia wspólnakolacja U Sammy ego.Była jedyną kobietą, która darzyła go matczyną miłościąi traktowała jak rodzonego syna.Jibril roztrzaskał jego świat marzeń.Teraz on,Michael, sprawi, że życie Jibrila pęknie niczym mydlana bańka.Spojrzał na Natalie, jego twarz i oczy nie wyrażały żadnych uczuć. Nie możesz zostać powiedział lodowatym tonem. Moja wycieczkadobiegła końca i więcej się nie zobaczymy.Spędziłem miłe chwile, zapewniamcię, ale o nic więcej nie pytaj.Wstał, podszedł do drzwi i gestem nakazał jej wyjść.Na jej twarzy wyrazzmieszania ustąpił miejsca wściekłości.257 Cholerny pedał warknęła i oddaliła się majestatycznym krokiem.71Prom z Cypru zacumował przy nabrzeżach Latakii wczesnym popołudniem.Przedstawiciele syryjskiego urzędu imigracyjno-celnego weszli na pokład i roz-poczęli odprawę.Minęły dwie godziny, zanim Creasy zszedł po trapie z płóciennątorbą w ręku.Nocny rejs upłynął mu całkiem przyjemnie.Jedzenie było do przyję-cia, a w ciągu paru godzin pobytu w małym kasynie prowadzonym przez młodychlondyńczyków udało mu się wygrać trzysta funtów.Jeszcze przed wejściem napokład promu zmienił swój wygląd, farbując na czarno włosy i doklejając wąsy.Taksówką dojechał na bazar, a stamtąd pokonał pieszo trzysta metrów dzielącego od kryjówki.Było to mieszkanie z jedną sypialnią, położone na trzecim piętrzenowoczesnego pięcio-kondygnacyjnego budynku.Wszedł do małej kuchni, otwo-rzył drzwi szafki wiszącej nad zlewozmywakiem i wyjął konserwy z jedzeniem.Następnie wyciągnął drewnianą ściankę z tyłu szafki, odsłaniając wgłębienie kry-jące zgromadzony sprzęt.Wyjął karabiny i dokonał ich starannego przeglądu, poczym schował je na miejsce i ustawił z powrotem konserwy.W pół godziny pózniej wsiadał do klimatyzowanego autobusu jadącego z Kar-naku do Damaszku.Na miejsce dotarł tuż po dziesiątej.Przed pójściem do kry-jówki postanowił dokładnie obejrzeć budynek usytuowany na El Malek.Stanął narogu ulicy, w odległości około dwustu metrów od miejsca, gdzie El Malek łączy-ła się z ulicą Suk Sarudża.Interesujący go budynek był mocno podniszczonym,dziesięciopiętrowym biurowcem.Na parterze mieściła się duża restauracja ze sto-likami rozstawionymi na chodniku.Usiadł przy pustym stoliku i zamówił kawę.Zbadał wzrokiem wysokość budynku notując w myślach długość liny, jaką bę-dzie musiał kupić.Restauracja i przyległa do niej ulica były wciąż pełne życia.Wśród przechodniów przeplatały się sylwetki ludzi w wojskowych i policyjnychmundurach.Po drugiej stronie ulicy ciągnął się szereg eleganckich sklepów ofe-rujących pełny asortyment towarów od dodatków aż po kompletne ubrania.Najezdni panował duży ruch.Dopił kawę i przeszedł kilkaset metrów dzielących go od kryjówki w pobliżubazaru.Mieszkanie składało się również z jednej sypialni i mieściło się na drugimpiętrze starego budynku.Zaczął od odsunięcia komódki w sypialni i sprawdzenia259broni ukrytej w schowanej za komódką wnęce.Zadowolony z wyniku oględzin poszedł do kuchni.Otworzył puszkę gulaszu,podgrzał mięso w rondelku i zjadł
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|