[ Pobierz całość w formacie PDF ] .To ja mogę walczyć, zrobić kilka kroków w tym tańcu, wykorzystać przypadkową przewagę.Nikt inny.Michael miał sprawić, żebym wróciła i została tutaj.I zrobił to.Zaczęła się podnosić, ale chwycił ją za nadgarstek.Spojrzała na jego dłonie.Ręce starego człowieka.Nic tak nie zdradza wieku.Czy ludzie im się przyglądają? Nieważne.Nic nie jest ważne w tym małym pomieszczeniu.Chciała uwolnić rękę z uścisku.– Co z twoim dzieckiem, Rowan?– Michael ci powiedział?– Nie musiał.Został postawiony na twej drodze, abyście się kochali, dlatego odepchniesz tę istotę teraz i na zawsze.Więc nie jest nieuchronne, byś staczała tę bitwę samotnie.– Tego też nikt nie musiał ci mówić?– Nie.Tak jak i tobie.Uwolniła swoją rękę z jego dłoni.– Odejdź, Aaronie.Odejdź daleko stąd.Ukryj się gdzieś w waszym domu w Amsterdamie czy w Londynie.W przeciwnym razie umrzesz.A jeżeli zadzwonisz do Michaela i powiesz mu, żeby wracał, przysięgam, zabiję cię sama.5Absolutnie wszystko szło źle.Kiedy Michael przyjechał na ulicę Wolności, okazało się, że dach przecieka, a do sklepu na Castro było włamanie – z kasy ukradziono jakąś śmiesznie małą sumę.Również lokal przy Diamentowej został zdewastowany i doprowadzenie go do takiego stanu, by mógł być wystawiony na sprzedaż, zajęło cztery dni.Do tego tydzień trwało wysyłanie wszystkich antyków cioci Viv.Starannie pakował jej bibeloty tak, aby nic się nie stłukło.Obawiał się o te cenne rupiecie i nie bardzo ufał firmie transportowej, która miała je dostarczyć do Nowego Orleanu.Potem przez trzy dni musiał siedzieć ze swoim księgowym, by doprowadzić do porządku zaległe sprawy podatkowe.Był już czternasty grudnia, a ciągle jeszcze pozostało mnóstwo do zrobienia.Jedyną pomyślną wiadomością było to, że dwie pierwsze paki dotarły do ciotki szczęśliwie.Telefonowała zachwycona, że ma już swoje ukochane drobiazgi wokół siebie.Czy wie, że razem z Lily wstąpiła do kółka pań, które szyciem zarabiają pieniądze na cele dobroczynne? Pracują tam, słuchają Bacha – czyż to nie eleganckie zajęcie? Teraz, skoro już niedługo dotrą jej meble, będzie mogła wreszcie zaprosić wszystkie te urocze panie Mayfair do siebie.Michael jest kochany.Po prostu kochany.– Widziałam w niedzielę Rowan – ciągnęła ciotka – wybrała się na spacer w tę mroźną pogodę i wiesz, odniosłam wrażenie, że w końcu nabrała nieco ciała.Nie chciałam przedtem tego mówić, ale zawsze była taka blada i szczuplutka.To wspaniale widzieć ją z rumieńcami na policzkach.Musiał się roześmiać, mimo że tęsknota za Rowan była nie do zniesienia.Nigdy nie planował tak długiego wyjazdu.Każdy telefon pogarszał sytuację, jej głos w słuchawce doprowadzał go prawie do szaleństwa.Rozumiała, że niespodziewane wypadki nie pozwalają mu wracać, ale czuł zatroskanie i obawę kryjące się za jej pytaniami.Nie mógł spać po tych rozmowach, palił jednego papierosa za drugim, pił za dużo piwa i słuchał szumu nie kończącego się zimowego deszczu.W San Francisco była najbardziej mokra pora roku i nie przestawało lać od jego przyjazdu.Niebo zakrywały ciemne chmury, nawet nad wzgórzami na ulicy Wolności, a kiedy Michael wychodził z domu, wiatr przenikał przez ubranie.Znów na stałe nosił rękawiczki, po prostu dlatego, że było mu zimno.W końcu stary dom został prawie całkowicie opróżniony.Tylko na strychu stały dwie paczki, wypełnione drobnymi skarbami.Michael chciał je wziąć ze sobą do Nowego Orleanu.Jak obco wyglądał teraz dom, pokoje były mniejsze niż pamiętał, a chodnik pod oknami taki zaśmiecony.Małe drzewko pieprzowe, które kiedyś zasadził, najwyraźniej dobiegało kresu swego żywota.To nieprawdopodobne, że mógł spędzić tu tyle lat, uważając, że jest szczęśliwy.Nie wyobrażał sobie, że miałby kolejny tydzień oklejać taśmą i pokrywać nalepkami pudła, przeglądać przepisy podatkowe i wypełniać stosy formularzy.Oczywiście mógł do tego kogoś wynająć, ale niektóre z zajęć były tak drobne, że po prostu zdecydował uporać się ze wszystkim samodzielnie.A jeszcze to porządkowanie rzeczy, koszmar podejmowania tysięcy małych decyzji, co z nimi zrobić.– Lepiej teraz niż później – powiedziała przez telefon Rowan, kiedy zadzwonił do niej po południu.– Ledwo mogę wytrzymać twoją nieobecność.Powiedz, czy ty przypadkiem nie wpadłeś na jakiś nowy pomysł? To znaczy, czy nie masz ochoty na generalną zmianę? Może są chwile, że chcesz po prostu odzyskać wszystko, co tam zostawiłeś, tak jakby Nowy Orlean nigdy się nie zdarzył?– Czyś ty oszalała? Nie myślę o niczym innym, jak tylko o tym, żeby wrócić do ciebie.Wyjadę stąd jeszcze przed świętami, bez względu na to, co się tu będzie działo.– Kocham cię, Michael – wyznała, jak zwykle w sposób naturalny i spontaniczny.Umierał z chęci wzięcia Rowan w ramiona.Ale.czyżby brzmiała w jej głosie jakaś ciemniejsza nuta, coś, czego wcześniej nie słyszał?– Michael, spal wszystko, co jeszcze zostało.Na litość boską, po prostu zrób sobie przed domem ognisko.Spiesz się!Obiecał, że skończy do wieczora, nawet gdyby miał paść.– Nic się nie wydarzyło, prawda? To znaczy, nie jesteś przerażona, Rowan?– Nie.Nie jestem.To ten sam piękny dom, który zostawiłeś.Ryan przysłał choinkę.Szkoda, że jej nie widzisz – sięga do sufitu.Stoi teraz w salonie i czeka, aż ją razem ubierzemy.Czuję zapach jodłowych igieł.– Wspaniale.Mam niespodziankę dla ciebie i.dla choinki.– Wszystko czego chcę, to ciebie, Michael.Wracaj do domu.Była czwarta.W pustych pokojach, teraz już całkowicie opróżnionych, rozlegał się pogłos.Michael stał w oknie swojej dawnej sypialni i spoglądał ponad lśniącymi dachami na rozpostartą na zboczu dzielnicę Castro i dalej w dół, na stalowoszare drapacze chmur w śródmieściu.Wspaniałe miasto.Tak, jak mógłby nie być wdzięczny za te wszystkie cudowne chwile, które mu dało? Miasto, które być może nie ma sobie podobnych, ale nie jest już jego i w pewnym sensie nigdy nie było.Powrót do domu.Znowu o tym zapomniał – pudełka na górze, niespodzianka, rzeczy najbardziej dla niego istotne.Wziął folię do pakowania, pusty karton, wszedł na drabinę, dostał się na strych.Zapalił światło.Od kiedy dach został załatany, wszędzie było sucho i czysto.Zza okna w szczycie domu prześwitywało szare niebo.W kącie stały paczki z czerwonym napisem „Boże Narodzenie”.W jednej z nich zostawił lampki choinkowe dla facetów, którzy wynajęli dom, i oczywiście mogli ich używać.Ale pozostałe ozdoby chciał teraz ostrożnie przepakować.Nie zniósłby, gdyby stłukła się chociaż jedna.I pomyśleć, że choinka już czekała
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|