[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Perrin ściślej ujął wodze swojego rumaka, zanim dwa ogiery zaczęły ze sobą walczyć, ale Luc zdawał się niczego nie zauważać i o nic nie dbać.- Taren Ferry? - zapytał pozbawionym wyrazu głosem.- Trolloki zaatakowały zeszłej nocy Taren Ferry?Bornhald wzruszył ramionami.- Tak powiedziałem, czyż nie? Wygląda na to, że trolloki postanowiły na koniec napadać na wioski.Zaiste opatrzność chyba zrządziła, że wy tutaj zostaliście na czas ostrzeżeni i zdążyliście przygotować te znakomite fortyfikacje.Przebiegł wzrokiem po palisadzie oraz stojących za nią ludziach, aż wreszcie spojrzenie jego zatrzymało się na Perrinie.- Czy człowiek zwany Ordeith przebywał może zeszłej nocy w Taren Ferry? - zapytał Luc.Perrin zagapił się na niego.Dotąd nie miał pojęcia, że Luc wie o istnieniu Padana Faina czy jakkolwiek kazał się on obecnie nazywać.Ale ludzie przecież mówili, że ktoś, kogo kiedyś znali jako zwykłego handlarza, obecnie pojawia się w Dwu Rzekach i ma moc rozkazywania Białym Płaszczom.Reakcja Bornhalda była równie dziwna jak samo pytanie.W jego oczach rozbłysła nienawiść tak gwałtowna, jak wówczas, kiedy zobaczył Perrina, ale tym razem twarz pokryła się śmiertelną bladością, potarł wyschnięte usta wierzchem dłoni, zapominając najwyraźniej, iż ma na niej stalową rękawicę.- Znasz Ordeitha? - zapytał, pochylając się ku Lucowi.Teraz na tamtego przyszła kolej, by wzruszyć obojętnie ramionami.- Widziałem go tu i tam podczas moich przejażdżek po Dwu Rzekach.Sprawił na mnie wrażenie człowieka niegodziwego, podobnie zresztą jak ci, którzy mu towarzyszyli.Taki ktoś może okazać się na tyle niedbały, by pozwolić, aby atak trolloków zakończył się sukcesem.Czy to właśnie on tam był? Jeżeli tak, mam nadzieję, że zginął przez swą własną głupotę.Jeśli zaś stało się przeciwnie, należałoby chyba oczekiwać, iż będziesz dawał nań baczenie, by coś takiego się więcej nie powtórzyło.- Nie ma pojęcia, gdzie on jest - warknął Bornhald.Ani o to dbam! Nie przyjechałem tutaj, by rozmawiać na temat Ordeitlra!Jego koń zatańczył nerwowo, gdy wyrzucił naprzód dłoń w stalowej rękawicy, wskazując na Perrina.- Aresztuję cię za to, że jesteś Sprzymierzeńcem Ciemności.Zostaniesz doprowadzony do Amadoru i tam osądzony pod Kopułą Prawdy.Byar patrzył na swego kapitana z niedowierzaniem.Za barykadą dzielącą Białe Płaszcze i ludzi z Dwu Rzek podniosły się gniewne pomruki, włócznie i piki poszły w górę, skrzypnęły cięciwy.Stojący z tyłu Synowie zaczęli się rozpraszać, formując tyralierę pod komendą człowieka równie potężnego w swej zbroi jak Haral Luhhan i zdejmując z pleców krótkie łuki.Z tej odległości mogły posłużyć, co najwyżej, do osłonięcia ucieczki Bornhalda i jego eskorty, jeśli w ogóle udałoby im się uciec, ale Bornhald robił wrażenie zupełnie ślepego na grożące mu niebezpieczeństwo, ślepego na całe otoczenie z wyjątkiem Perrina.- Nikt tu nie będzie nikogo aresztował - ostro oznajmił Bran.- Tak postanowiliśmy.Żadnych dalszych aresztowań bez dowodu popełnionej zbrodni, i to my zdecydujemy, czy są to dowody wiarygodne.Nigdy nie uda ci się przekonać mnie, że Perrin jest Sprzymierzeńcem Ciemności, tak więc równie dobrze możesz opuścić już tę rękę.- W Falme powiódł mojego ojca na śmierć - wykrzyknął Bornhald.Aż trząsł się z targającej nim wściekłości.Wydał go w ręce Sprzymierzeńców Ciemności i wiedźm z Tar Valon, które wymordowały tysiąc Synów, używając Jedynej Mocy!Byar żywo potakiwał.Niektórzy z zebranych mieszkańców Dwu Rzek poruszyli się niespokojnie; rozchodziły się już wieści o tym, czego dokonały tego ranka Verin i Alanna, a plotka powiększała rozmiar tych dokonań.Cokolwiek myśleli sobie na temat Perrina, krążyły przecież setki opowieści o Aes Sedai, a niemalże wszystkie nieżyczliwe, łatwo było więc uwierzyć, że mogły wybić do nogi tysiąc Białych Płaszczy.A jeśli uwierzą w to, mogą również przekonać się do pozostałych bzdur.- Nikogo nie zdradziłem - powiedział Perrin głośno, tak by wszyscy słyszeli.- Jeżeli twój ojciec zginął w Falme, to z rąk ludzi zwanych Seanchanami.Nie wiem, czy byli Sprzymierzeńcami Ciemności, natomiast doskonale wiem, iż używali Jedynej Mocy jako broni.- Kłamca! - Strużka śliny póciekła z ust Bornhalda.Seanchanie stanowią bajeczkę wymyśloną przez Białą Wieżę dla zamaskowania własnych podstępnych machinacji! Jesteś Sprzymierzeńcem Ciemności!Bran ze zdumieniem potrząsnął głową, zsunął na bakier swój stalowy kask, by móc podrapać się po resztkach siwizny.- Nie wiem nic na temat tych.Seanchanów.? na temat tych Seanchanów.Ale wiem jedno, że Perrin nie jest żadnym Sprzymierzeńcem Ciemności, a ty nie zaaresztujesz tutaj nikogo.Perrin zrozumiał, że z każdą chwilą sytuacja staje się coraz groźniejsza.Byar również o tym wiedział i starał się nakłonić Bornhalda do opamiętania, szarpiąc go za ramię, szepcząc coś do ucha, odciągając z miejsca, w którym widok Perrina najwyraźniej pozbawiał tamtego zmysłów.Bran oraz mieszkańcy Dwu Rzek również się zaparli; teraz zapewne nie pozwoliliby Bornhaldowi go zabrać, nawet gdyby się przyznał do tego, co tamten mu zarzucał.Jeżeli ktoś nie obleje wszystkich zimną wodą, w każdej chwili może rozgorzeć płomień walki.Nienawidził sytuacji wymagających podejmowania błyskawicznych decyzji.Pod tym względem przyznawał rację Loialowi.Raptowność w myśleniu zawsze kończy się niedobrze.Ale teraz miał wrażenie, iż widzi rozwiązanie.- Czy powstrzymasz się z aresztowaniem mnie, Bornhald? Dopóki nie skończymy z trollokami? Do tego czasu nigdzie nie pojadę.- Dlaczego miałbym się powstrzymywać? - Ten człowiek był kompletnie zaślepiony nienawiścią.Jeżeli dalej będzie próbował postawić na swoim, zginie wielu ludzi, wśród nich najprawdopodobniej również on sam, niczego nie osiągając? Nie było jednak najmniejszego sensu tłumaczyć mu cokolwiek.Zamiast tego Perrin powiedział:- Czy nie widziałeś tych wszystkich farm podpalonych dzisiejszego ranka? - Szerokim gestem objął chmury dymu na horyzoncie.- Rozejrzyj się dookoła.Sam stwierdzisz.Trollokom przestały już wystarczać przypadkowe napaści na jedną lub dwie zagrody każdej nocy.Teraz zaczęły atakować wioski.Jeżeli spróbujesz wrócić do Wzgórza Czat, możesz nie dotrzeć tam żywy.Miałeś szczęście, że udało ci się dojechać tak daleko.Ale gdy zostaniesz w Polu Emonda.Bron zwrócił się w jego stronę, z tłumu dosłyszał głośne protesty, Faile podjechała bliżej i schwyciła go za rękaw, ale zignorował ją.Będziesz wiedział przez cały czas, gdzie jestem, natomiast twoi żołnierze z radością zostaną powitani w szeregach obrońców wioski
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|