[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Wyraznie mieli wielką ochotę wykorzystać sposobność i dać obcemu w ucho,lecz przeszkodził temu Gagatek, który niespodziewanie pokazał zęby w swoimpierwszym agresywnym odruchu.Ponieważ nie zdradzałem żadnych oznak, bymzamierzał rzucać wyzwanie prowodyrom, pozwolono mi się przyłączyć do grupyuliczników.Byłem pod wrażeniem wszystkich ujawnianych mi sekretów i mogęzaryzykować stwierdzenie, iż pod koniec tego długiego popołudnia wiedziałemo biedniejszej części miasta więcej niż wielu spośród tych, którzy dorastali w po-bliskim zamku.Nikt mnie nie pytał o imię, wołali na mnie po prostu Nowy.Inni także mielinieskomplikowane imiona, takie jak Sztylet czy Krowa, albo tak obrazowe, jakZłodziej Sieci czy Krew z Nosa.Ta ostatnia, gdyby nie była tak brudna i zanie-dbana, mogłaby wyglądać naprawdę ładnie.Zaledwie rok lub dwa starsza odemnie, miała wyjątkowo cięty język.Wdała się w sprzeczkę z wyrośniętym dwu-nastolatkiem i nie okazała strachu przed jego pięściami, a jej ostre odpowiedzii urągania szybko sprawiły, że to z niego wszyscy się śmiali.Przyjęła zwycięstwoze stoickim spokojem, a ja pełen byłem podziwu dla jej wyjątkowej zmyślnościi odwagi.Na twarzy i szczupłych ramionach miała sińce w tęczowych barwach odfioletu i błękitu po żółć, a pod uchem zaschniętą krew, co przeczyło jej imieniu.Mimo to Krew z Nosa była wyjątkowo żwawa, a głos miała bardziej przenikliwyniż wołanie mew, które krążyły nad naszymi głowami.Pózne popołudnie zastało Krowę, Krew z Nosa i mnie na skalistym brzegu zawieszakami na porwane sieci, gdzie Krew z Nosa uczyła mnie, jak znajdować naskałach przyssane do nich małże.Z wprawą podważała je zaostrzonym patykiem.Pokazywała mi właśnie, jak paznokciem otwierać muszelki, gdy zawołała ją jakaśdziewczynka.Ubrana była w lekki niebieski płaszczyk, który wzdymał się wokół niej nawietrze, i skórzane buty.Najwyrazniej nie należała do grona oberwańców, moichtowarzyszy.Nie zamierzała się z nami bawić, zbliżyła się tylko na tyle, byśmyusłyszeli jej słowa. Sikorka, Sikorka! On cię wszędzie szuka.Obudził się prawie trzezwy przedjakąś godziną i zaczął cię przeklinać, jak tylko zobaczył, że wyszłaś, a ogień zgasł.Przez twarz Krwi z Nosa przemknęły mieszane uczucia: bunt i strach. Uciekaj, Kotka, dziękuję.Będę o tobie pamiętała, kiedy następnym razemodpływ odsłoni kolonię krabów.Kotka lekkim skinięciem głowy dała znać, że przyjmuje podziękowanie, na-tychmiast się odwróciła i pośpieszyła z powrotem tą samą drogą, którą przybyła.26 Masz jakieś kłopoty? zapytałem Krew z Nosa, bo nie powróciła doszukania małży pod kamieniami. Kłopoty? prychnęła wzgardliwie. To zależy.Jeśli mój ojciec będzietrzezwy tak długo, że mnie znajdzie, to mogę mieć trochę kłopotów.Ale raczejniedługo tak się spije, że wieczorem nawet niczym we mnie nie trafi.To więcejniż pewne! podkreśliła z naciskiem, gdy Krowa otworzył usta, by zaprzeczyć.Dalej brodziliśmy w wodzie.Pochylaliśmy się właśnie nad jakimś szarymwielonogim stworzeniem, które kręciło się bezradnie w kałuży pozostałej po przy-pływie, gdy usłyszeliśmy chrzęst kamieni pod ciężkimi butami i wszyscy unieśli-śmy głowy.Krowa natychmiast wziął nogi za pas i nawet się nie obejrzał.Krewz Nosa i ja odskoczyliśmy do tyłu, Gagatek przywarł do mnie, dzielnie obnażająckły, choć ogon bojazliwie podkulił pod siebie.Sikorka Krew z Nosa nie zdążyła zareagować odpowiednio szybko, a możez rezygnacją poddała się temu, co miało nastąpić.Chudy mężczyzna uderzył ją pięścią w głowę.Był słabowity, miał czerwonynos i sterczące żebra, a zaciśnięta dłoń na końcu kościstego ramienia wyglądała naniewiele większą niż węzeł na grubej linie, ale Sikorka upadła.Gdy czołgała się nabok, unikając niezdarnego kopnięcia, pokaleczyła sobie o muszle poczerwieniałeod wiatru kolana.Następne kopniaki obsypały mnie słonym piaskiem. Podła suko! Kazałem ci siedzieć w domu i pilnować roboty! Ty się włó-czysz po plaży, a w kotle prawie nie ubyło wosku! W zamku będą dzisiaj potrze-bowali świec, a ja co mam im sprzedać? Te trzy tuziny, które zrobiłam dziś rano.Tylko tyle knotów mi zostawi-łeś, stary pijaku! Sikorka podniosła się i stała dzielnie, mimo wzbierającychw oczach łez. Co miałam zrobić? Gdybym zużyła cały opał, żeby wosk niezastygł, nie byłoby czym ogrzać kociołka, kiedy byś mi w końcu dał knoty!Mężczyzna zachwiał się lekko, uderzony gwałtownym podmuchem wiatru.Ten powiew przyniósł nam jego woń. Pot i piwo poinformował mnie Gagatek przemądrzale.Przez chwilę mężczyzna wyglądał żałośnie, ale zaraz głód trzezwego żołądkai boląca głowa zmieniły go w mocarza.Pochylił się raptownie i chwycił pobielałągałąz wyrzuconą na brzeg. Nie będziesz się do mnie odzywać w ten sposób, podły bachorze! Włóczyszsię z bandą żebraków i wyczyniasz El jeden wie co! Na pewno znowu kradłaśwędzone ryby, mogę się założyć, znów przynosiłaś mi wstyd! A spróbuj tylkouciekać, jak cię dopadnę, dostaniesz dwa razy tyle.Musiała mu wierzyć, bo kiedy się do niej zbliżał, tylko uniosła szczupłe ramio-na, żeby osłonić głowę, a potem, najwyrazniej przemyślawszy rzecz całą, ukryłajedynie twarz w dłoniach.Ja stałem przykuty do miejsca przerażeniem, Gagateku moich stóp popiskiwał zarażony moim strachem.Usłyszałem świst drewnianej27pałki.Serce podskoczyło mi do gardła i samą myślą odepchnąłem tego człowiekaz ogromną siłą.Zgiął się wpół, tak jak poprzedniego dnia mężczyzna z beczułką wina.Chwy-cił się za klatkę piersiową i upadł na piasek, skurcz targnął jego ciałem.Wypuściłz dłoni konar.Zastygł bez ruchu.Chwilę pózniej Sikorka rozwarła zaciśnięte powieki.Ciągle jeszcze drżaław oczekiwaniu na cios.Ujrzała ojca leżącego bezwładnie na kamienistej plażyi ze zdumienia szeroko otworzyła oczy.Skoczyła ku niemu. Tato, tato, co ci jest?! zawołała
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|