[ Pobierz całość w formacie PDF ] . A potem. A potem zdecydowaliśmy, że chęć samoumartwiania się to prywatna sprawa każdego człowieka mruknął nekromanta. Irga pomyślał, że może chcesz się umartwiać dla jakichś wyższych celów Otto usprawiedliwiałsię dalej. Nawet chciał ci podarować. Bicz.Drogi i piękny powiedział znawca kobiecych pragnień. Wszystko powinno być piękne. Wybiłem mu to z głowy pochwalił się półkrasnolud.Miałam ochotę zabić ich tu i teraz, ale tylko powiedziałam: Pójdziemy zjeść parę kiełbasek.A bicz, tylko taki drogi i skórzany, chętnie przyjmę.Możewychowam kogoś przy jego pomocy. Konwencja praw mniejszości rasowych. zaczął Otto. Uspokój się, przyjacielu. Irga walnął go w plecy. Nic ci nie grozi.To są jej erotyczne fantazje.Za wszelką cenę chciałam mu się jakoś błyskotliwie odgryzć, niestety, wena mnie opuściła.To przezbrak pokarmów. Ty zawsze ładnie wyglądasz powiedział do mnie Trochim, żeby rozładować sytuację i przerwaćjałowe dyskusje. Chodzmy już coś zjeść!14Niepotrzebna nikomu?Zła pogoda, która zawładnęła światem na początku jesieni, z początkiem zimy stała się prawdziwieohydna.Zamiast puszystym śniegiem, niebo raczyło nas niekończącymi się opadami marznącegodeszczu.Porywisty wiatr ze złośliwą radością strząsał z drzew wielkie potoki wody na tych, którzy akurattamtędy przechodzili.Na ziemi woda zamarzała, tworząc cieniutką lodową pokrywę, fundując tymsamym każdemu bezpłatny trening utrzymywania równowagi.Na terytorium miasteczka studenckiegoohyda przechodziła w koszmar.Wykładowcy z ojcowskimi uśmiechami oznajmili studentom, że jeśli siękomuś pogoda nie podoba, to niech ją sam sobie zmieni".Nie wiadomo, czy pechowi zaklinacze nieuwzględnili ogromnej ilości magii i przeplatanki magicznych linii, czy też może czyjeś zaklęcie splotłosię z pogodowym, rezultat w każdym razie był przerażający.Wicher o sile huraganu to walił po twarzy, topopychał z tyłu.Deszczu nie wytrzymywały już nawet słynne nieprzemakalne elfickie płaszcze.Z lodem,który pokrywał ścisłą warstwą wszystkie dróżki, walczyli wszyscy niestety, jak do tej pory, mało sku-tecznie.Ponuro wlokłam po lodowej powłoce swoją ciężką torbę, jedną ręką trzymając się dekoracyjnego płotu.Nastrój miałam podły wracałam z odwiedzin u rodziny, których dokonałam, by rozsiać swój zły humorna wszystkich jej członków.Rodzinka ucieszyła się z nadciągnięcia pary świeżych uszu i szybko wlała donich najnowsze ploteczki.Potem starsi krewni pouczali mnie, jak mam żyć dla mojego dobra,oczywiście.Tyle tylko, że ich wyobrażenie tego dobra znacznie odbiegało od mojego.Babcia zaś wswoich pouczeniach przebiła wszystkich.Słuchając jej gorzkich lamentów, obficie podlanych łzami, natemat mego ciężkiego losu starej panny, miałam nieokiełznaną ochotę schować się do piwnicy i zaryć poczubek głowy w kopcu ziemniaków.Niestety, czekał tam na mnie dziadek, przebierający zimowe zapasyjarzyn.Co prawda niczego nie mówił, za to głośno wzdychał.Mama wspierała dzielnie babcię w jej utyskiwaniach.Rodzicielka, mieszając zupę, kwieciścierozwodziła się nad tym, jak to cudownie ułożyły sobie życie moje koleżanki z liceum.Już powychodziłyza mąż! Dzieci urodziły, niektóre nawet po dwoje.I dalej, jak to wspaniale rozwijają swoją karierę jakowiedzmy i to bez potrzeby ukończenia wyższej uczelni.I jakie to one szczęśliwe. Sama nie wiem rozżaliła się mama, gdy kroiłam warzywa na sałatkę. Za co spadła na mnie takakara? Wszyscy mają porządne dzieci, tylko mi się nie udało. Mama! jęknęłam, siekając zajadle marchewkę. Przecież nie biję cię, jak syn sąsiadki z prawej.I nie puszczałam się z elfem po spożyciu czarciego ziela, jak córka sąsiadki z lewej. Oni są normalni! powiedziała twardo. Owszem, mają wady.Za to są tutaj, przy rodzicach, sądla nich wsparciem i pomocą.Chrząknęłam sceptycznie
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|