[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Nie oczekiwał wiele po swojej prośbie i szybko o niej zapomniał.- Nie wierzę, że zdecydowali się zwrócić mi całą sumę, co?- Niech pan nie będzie naiwny, Courteney - roześmiał się Acheson.- Tylko dwadzieścia procent z możliwością wyrównania gdy ustawa zostanie zatwierdzona.Zawsze dwa tysiące funtów to lepiej niż nic.Tu ma pan czek.Musi go pan podpisać.Sean przyjrzał się kawałkowi papieru z prawdziwą przyjemnością.Spora ulga, kiedy przyjdzie do spłacania długu zaciągniętego w Natalskim Przedsiębiorstwie Akacjowym.Podniósł wzrok na Achesona.- A trzeci punkt? - zapytał.Acheson podsunął w jego stronę mały kartonik.- Moja wizytówka i zaproszenie do odwiedzenia nas, jeśli znajdzie się pan w Londynie.- Wstał i wyciągnął rękę.- Powodzenia, Sean.Mam nadzieję, że jeszcze się kiedyś spotkamy.Podniecony myślą, że jest wolny, i perspektywą czułego pożegnania z Candy, Sean udał się najpierw na dworzec, gdzie zarezerwował miejsce w porannym pociągu do Ladyburga i przetelegrafował do Ady wiadomość o swoim powrocie do domu.Następnie skierował się do hotelu na ulicy Commissioner i w recepcji spytał o właścicielkę.- Pani Rautenbach odpoczywa, sir, i nie wolno jej teraz przeszkadzać - poinformował go recepcjonista.- W porządku! - Sean wręczył mu pół gwinei i puszczając mimo uszu jego protesty zaczął się wspinać po marmurowych schodach.Wszedł cicho do apartamentu Candy i podszedł do drzwi jej sypialni.Miał zamiar sprawić jej niespodziankę i udało mu się to lepiej, niż mógłby przypuszczać.Candy Rautenbach nie odpoczywała.Wręcz przeciwnie, była bardzo zajęta zabawianiem pewnego dżentelmena, którego mundur wisiał na jednym z obitych czerwonym pluszem krzeseł i wskazywał, że gość Candy jest podoficerem w służbie Jego Królewskiej Mości.Następne poczynania Seana wynikły z założenia, że Candy jest jego wyłączną własnością.Ogarnięty słusznym oburzeniem zapomniał, że przyszedł się pożegnać, że jego stosunki z nią były co najmniej nieokreślone i sporadyczne i że następnego ranka miał wyjechać, żeby oświadczyć się innej kobiecie.Sean widział tylko kukułkę we własnym gniazdku.Ażeby uniknąć zdyskredytowania podoficera czy jego regimentu, należy pamiętać, iż jego znajomość układów rodzinnych Candy była o wiele mniejsza niż jej anatomii.Przedstawiono mu ją jako Mrs Rautenbach i w tej chwili, kiedy tak gwałtownie przywrócono go do rzeczywistości, przyjął, że potężny mężczyzna, idący ku łóżku i ryczący jak ranny byk, musi być panem Rautenbachem, który wrócił do domu z wojny.Podoficer począł czynić przygotowania do opuszczenia sypialni.Szybko wyskoczył z olbrzymiego łóżka po przeciwnej stronie, niż zbliżający się Sean.Nadmiar adrenaliny w żyłach przyśpieszył znacznie bieg jego myśli.Podoficer stwierdził, że nie może uciec nago pomiędzy ludzi, że pozycja domniemanego pana Rautenbacha blokuje mu drogę ucieczki i że mąż Candy nosi mundur i insygnia pułkownika.Zwłaszcza ten ostatni szczegół zdeprymował młodego podoficera, który pochodził ze starej, szanowanej rodziny i doskonale rozumiał zwyczajowe prawa obowiązujące w porządnym towarzystwie.Kodeks honorowy zdecydowanie potępiał nadmierne zajmowanie się żoną wyższego stopniem oficera.- Sir - zaczął, prostując się godnie.- Mogę panu wszystko wyjaśnić.- Ty mały draniu! - odparł Sean tonem, który wskazywał, że takie wyjaśnienia niewiele go obchodzą.Wybierając najkrótszą drogę, czyli przez łóżko, Sean rzucił się na niego.Candy, do tej pory zajęta pośpiesznym okrywaniem się, krzyknęła przerażona.Podniosła swój jedwabny szlafroczek w taki sposób, że owinął się wokół nóg Seana, kiedy próbował ją ominąć, i zaplątał się o jego ostrogi.Sean runął z takim łomotem, że wystraszył gości w głównym hallu.Leżał zamroczony z nogami na łóżku, a głową i ramionami na podłodze.- Uciekaj! - krzyknęła Candy na podoficera, gdy Sean zaczął się poruszać.Zebrała pościel i zakryła nią dokładnie Seana, uniemożliwiając mu wyrwanie się.- Szybciej.Na miłość boską, pośpiesz się! - prosiła patrząc, jak jej przyjaciel skacze na jednej nodze, niezdarnie wciągając spodnie.- Rozerwie cię na strzępy.- Usiadła szybko na rzucającej się i klnącej górze pościeli i ubrań.- Nie martw się o buty - poradziła i podoficer wsadził je sobie pod pachę, zarzucił marynarkę na ramiona, a hełm wcisnął na głowę.- Dziękuję, madam - powiedział i dodał z rycerskim wyrazem twarzy: - Bardzo mi przykro z powodu kłopotów, jakie pani sprawiłem.Proszę przekazać moje przeprosiny mężowi.- Wynoś się, głupcze! - krzyknęła.Trzymała z całych sił Seana, który zaczął się podnosić klnąc bezustannie.Kiedy podoficer zniknął za drzwiami, zeszła z Seana i poczekała, aż wynurzy się spod pościeli.- Gdzie on jest? Zabiję go! Zamorduję małego drania! - Sean zrzucił z siebie prześcieradło, podniósł się i rozglądał wściekłym wzrokiem po sypialni.Najpierw zobaczył Candy, która trzęsła się ze śmiechu.Widok białego i delikatnego ciała roznegliżowanej Candy przesłonił Seanowi resztę pokoju.Nawet jeśli jej śmiech był nieco histeryczny, nie sprawiało to nieprzyjemnego wrażenia.- Dlaczego mnie powstrzymałaś? - spytał ostro Sean, ale jego uwagę coraz bardziej przyciągały piersi Candy.- Myślał, że jesteś moim mężem - odetchnęła głęboko.- Mały drań - warknął Sean.- Był taki słodziutki.- Nagle przestała się śmiać.- A kim ty, do diabła, jesteś, żeby wchodzić do mnie bez pukania, co? Myślisz, że jesteś panem świata i wszystko do ciebie należy?- Ty do mnie należysz.- Jak cholera! - wybuchnęła Candy.- Wynoś się stąd, ty wielki, głupi ośle!- Załóż coś na siebie.- Sprawy przybierały nieoczekiwany obrót.Sean oczekiwał skruchy i przeprosin.- Wynoś się stąd! - wrzasnęła na niego i wpadła w prawdziwą pasję.Sean jeszcze nigdy nie widział jej w takim stanie i ledwo się uchylił przed wielką wazą, która przeleciała mu obok głowy.Podniecona odgłosem pękającej porcelany Candy cisnęła następny pocisk, ornamentowane lustro, które rozbiło się z wielkim hukiem na ścianie za Seanem.Buduar był utrzymany w stylu wiktoriańskim i zapewniał jej nieskończoną ilość amunicji.Mimo zręcznych uników, Sean nie mógł obronić się przed wszystkimi latającymi w powietrzu przedmiotami i w końcu oberwał portretem jakiegoś oficera w złoconych ramach.Gust Candy wyraźnie ciążył ku wojskowym.- Ty mała suko! - ryknął z bólu Sean i rzucił się do ataku.Candy spróbowała uciekać, ale złapał ją nagą i krzyczącą przy drzwiach, zarzucił sobie na ramię i mimo silnych kopniaków zaniósł do łóżka.- Poczekaj no tylko - mruknął, układając ją sobie na kolanie z różowymi pośladkami ku górze.- Nauczę cię dobrych manier
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|