Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Trzy dni przebywał w naszym pokoju szesnastoletni Antoś.Cichy, Spokojny, prawie melancholik, bardzo chudy.Stan zdrowia - ciężki.Często przychodzi do niego ojciec.Rozmawiał z nami, prosząc, żeby otoczyć chłopca opieką, bo Antek jest w okresie silnej depresji i on boi się, że syn może próbować popełnić samobójstwo.Przez te trzy dni chłopcu było u nas dobrze.Staraliśmy się, żeby w pokoju zawsze był ruch i humor, żeby nie miał czasu myśleć o „głupich” sprawach.Czwartego dnia przeniesiony został do pokoju dwuosobowego.Stało się to dlatego, że w naszym pokoju nie było umywalki i kranów.Po badaniach zdecydowano, że trzeba Antosiowi założyć dren, który łączy się specjalną aparaturą z kranem.Tak więc Antoś pozostał teraz z drugim, również ciężko chorym i ze swoimi myślami.Odwiedzałem go często, a dwa, trzy razy w tygodniu ze Zbyszkiem-gitarzystą chodziliśmy zabawiać ich muzyką i śpiewem.Antoś na swoje lata był bardzo poważny i ta powaga była głównym niebezpieczeństwem.Chorował już dziesięć lat i zdawał sobie sprawę, że nie.zdoła się już wyleczyć.- Powiedzcie mi - mówił - na co takie życie? Pięć lat spędziłem w sanatoriach, a nic się nie polepsza, przeciwnie, jest coraz gorzej.Przecież ja i tak nie będę żył, a tylko niepotrzebnie się męczę.Nie wiem, dlaczego ludzie mają takie przywiązanie do życia.Męczy się taki, ale chce żyć, wiedząc, że już nic go nie uratuje.Kosztem wielkich cierpień stara się przedłużyć życie chociaż o kilka tygodni, kilka dni, a nawet kilka godzin.Wierzą w cuda.Warto byłoby pocierpieć, gdybym wiedział, że czekam chwili wynalezienia leku, który potrafi całkowicie wyleczyć gruźlicę.Ja już mam dosyć wszystkiego.Następnym razem urządzę tak, że mnie nie odratują.- Niemądry, co ci chodzi po głowie! - mówiłem.- Widziałem już ciężej chorych.Leczyli się, wyszli z sanatorium, pracują.- Opowiedziałem przypadki, z którymi zetknąłem się na oddziale chirurgicznym.Ale Antoś nie dał się przekonać.Tamci mieli szanse.Jak w grze w karty.Ciągnęli ostatnią-kartę, która miała zdecydować o wygranej lub przegranej.Dla mnie tej ostatniej karty zabrakło.Ja już się na operację nie nadaję.Tak, doświadczenie długiego leczenia działa przeciw nam.Człowiek zna dokładnie swój stan zdrowia i w przybliżeniu może przewidzieć, ile mu jeszcze pozostało życia.Dla wielu pacjentów lepiej byłoby, żeby tych rzeczy dokładnie nie znali.Mnie ta świadomość nie przeraża.Oswoiłem się i czekam spokojnie na to, co będzie dalej.- Przecież u pana jest stabilizacja - pociesza mnie doktor.To się dopiero okaże.Rozpuszczam odmę, a w plwocinie stwierdzony prątki.Dziura w płucu była duża, stara i z otoczką.Nie byłbym zdziwiony gdyby się nie zrosła.Wtedy operacja i trzy lata odmy poszłyby na marne.Cóż.I tak dobrze, bo gdyby nie operacja, już bym od dawna kwiatki od spodu wąchał!Mają mi ronić bronchoskopię.Doktor przewiduje zmiany w oskrzelach.Muszę się zgodzić, chociaż podobno „łykanie rury” nie jest zbyt przyjemne.Odwiedziłem Antosia.Jest w depresji i wciąż mówi o samobójstwie.W poprzedniej rozmowie zbił moją argumentację: Tym razem dałem inny przykład:- Mam kolegę; który jak ty od dziesięciu lat choruje na gruźlicę.Też ma ropę i dreny, a jednak nie rezygnuje z walki o życie.Przed trzema laty już umierał.Lekarze stwierdzili, że to konanie, i zrezygnowali z ratunku.Jeden tylko dla spokoju sumienia nie zrezygnował.Podał jakieś leki, zastrzyki i zrobił transfuzję krwi.Chłopak żyje.Z ropą, z drenem - ale żyje i nie ma zamiaru w najbliższym czasie umierać.- Pan to nazywa życiem? - mówi Antoś.- Z ropą, z drenem, przykuty do łóżka, przywiązany rurą da kranu - to jest życie? To nie jest życie.Po kilku dniach, rano, zdenerwowani chorzy podawali sobie wiadomość, że Antoś z separatki nie żyje.W nocy przeciął sobie żyły.Gdy nad ranem zaalarmowano personel dyżurny, Antoś już nie żył.Spełnił obietnicę, że: „Teraz zrobię tak, żeby mnie nie odratowali”.Zdecydowano.Mam „łykać rurę”, a fachowo po lekarsku taki zabieg nazywają bronchoskopią.W plwocinie wykryto prątki, Z miejsca zalecono PAS., hydrazyt i streptomycynę.W czasie swojej choroby połknąłem już kilka tysięcy tabletek PAS-u.Doszedłem w tym do wielkiej wprawy.Inni do porcji leków muszą wypić pół wiadra herbaty - mnie wystarczy łyk płynu.Gorzej ze streptomycyną wywołuje u mnie zaburzenia pamięci i systemu nerwowego.Znam już to uczucie z poprzednich kuracji.Dopiero w jakiś czas po zakończeniu kuracji wracam do normalnego stanu.- Chłopaki! - powiadam.- Dzisiaj „łykam rurę”.- Uważaj, żebyś się nie udławił - mówi Tadzio - i żeby ci nie wyłamali Zębów, bo potrafią tak nacisnąć na szczękę, że aż zęby trzaskają.Mnie w ten Sposób wyłamali ten ząb - dodał,, pokazując puste miejsce po zębie.- Brak mi już tylu zębów - odpowiedziałem - że jeden mniej czy więcej tnie stanowi wielkiej różnicy.- Teraz jesteś taki wesoły, ale chciałbym zobaczyć cię po zabiegu!- Dobrze - odpowiadam.- Po „rurze” zamelduję się u ciebie na werandzie.Wkrótce pielęgniarka zawiadomiła mnie, że wzywają mnie na salę chirurgiczną.Usiadłem na stoiku.Pielęgniarka trzymała mnie za głowę, a lekarka znieczulała krtań.Krztusiłem się.Potem coraz mniej.Wreszcie już jestem znieczulony.Teraz bierze strzykawkę, lekarz naciska na tłok, a mnie strasznie chce się „śmiać” - bo wlany w oskrzela płyn pobudza do kaszlu, który można porównać do histerycznego śmiechu.Uczucie podobne do zachłyśnięcia.Teraz już jestem znieczulony na dobre i mogę łykać rurę.Poprosiłem, żeby mi ją pokazano.Rura jak rura.Długa, metalowa, z żarówką na końcu.Na oko - 8 milimetrów średnicy.Położyłem się na wznak, na kozetce, w ten sposób, że głowa była niżej.Zgaszono światło i zaczęło się.Lekarka nie może trafić rurą w tchawicę.Klnie pod nosem, napiera rury na górną szczękę, wyjmuje, znów wkłada.Wydaje mi się, ze pęknie szczęka albo wylecą górne zęby.Zmęczyła się doktor, zmęczyłem się ja.Starałem się leżeć nieruchomo i nie napinać mięśni, ale wciąż nie idzie.Posłyszałem otwieranie drzwi i głos chirurga.Lekarka robiąca zabieg poprosiła:- Panie doktorze, może pan zobaczy, nie mogę wejść do tchawicy, pacjent ma bardzo umięśnione gardło i struny głosowe.Doktor spojrzał, wziął rurę do ręki, pokręcił, poruszał i czuję ją na szczęce w miejscu, w którym brak zębów.Jeszcze chwila i już rura siedzi W środku [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript