Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Susan oddała mu legitymację.- Czy chodzi panu o to, co zdarzyło się dziś rano na plaży?Paul spojrzał na nią z rezerwą.- Po części.Nie tylko.- Skąd się pan o tym dowiedział? Policjanci mówili, że nie dopuszczą do tego dziennikarzy.Nadal skrzywiony Paul pokręcił głową.- Gdyby policja miała naprawdę na to sposób, to do prasy i telewizji nie docierałoby nic, prócz udanych polowań na narkotyki i relacji o sukcesach drużyn baseballowych.- Tak naprawdę to na ten temat nie mam nic do powiedzenia - odezwała się Susan.- Nie widziałam wcale więcej niż inni.- To było naprawdę przerażające, prawda? - spy­tał Paul.- Moja przyjaciółka nie ma ochoty o tym rozmawiać, rozumie pan? - wtrąciła się Daffy.- Czuła się przez to wszystko bardzo złe tego ranka.Tak, więc, pozwoli pan? Idziemy teraz do domu i zamierzamy tam dojść.Susan powiedziała jednak: - Okay, Daffy, chodźmy.On mi nie przeszkadza.- Mogę pójść z wami? - zapytał, Paul.Wędrowali ku północnej części Camino del Mar, między szeleszczącymi krzewami jukki, pozdrawiając od czasu do czasu gestem dłoni grupki młodzieży kręcące się w pobliżu barów, hoteli i sklepów wzdłuż ulicy.Jedna z nich zebrana była wokół volkswagena garbusa, który został dopiero, co pokryty plamami metalizowanej rubinowej farby w sprayu i ozdobiony nakreślonymi lekko postaciami na surfingo­wych deskach oraz portretami bohaterów Dzikiego Za­chodu.W powietrzu unosił się silny zapach marihuany zmieszany z wonią sosnowego płynu do opalania.Paul zdawał się być niesamowicie wręcz bezpośredni i szczery, a jednak Susan czuła w nim coś dziwnego, coś prawie nierealnego.Gdy mówił, zdawało się jej, że jest w stanie przewidzieć każde jego słowo i w szczególny sposób odniosła wrażenie, że już się kiedyś spotkali.Nie mogła sobie jednak przypomnieć, kiedy.Zdawało się, że nie muszą wcale zawierać znajomości.Od samego początku rozma­wiali jak starzy przyjaciele.- „Tribune” zamówiła u mnie serię specjalnych ar­tykułów o młodzieży - mówił Paul.- Każdy z nich ma skupiać się na innym aspekcie reakcji i innym sposobie myślenia młodych ludzi.Można by to nazwać czymś w ro­dzaju psychoanalizy młodzieży.Wygląda to wprawdzie dość staromodnie, ale myślę, że jeśli uda się to dobrze opracować, to wcale nie musi być takie straszne.Sądzę, że może być nawet dość pouczające.- I chce pan napisać o mnie? - spytała Susan, bardziej zaciekawiona niż przekupiona pochlebstwem.- Cóż, żeby przejść od razu do rzeczy, jeden z artykułów ma dotyczyć śmierci i tego, jak radzą sobie z myślą o niej młodzi.- Jak pan to rozumie?- Chcę powiedzieć, że interesuje mnie, jak młodzi ludzie zachowują się w sytuacjach, gdy tracą kogoś ukochanego.Rodziców, na przykład, jak tobie się to zda­rzyło.- Skąd pan o tym wie?- Przepraszam.Wydało mi się, że rozpoznałem twoje nazwisko, gdy policja przekazała mi listę świadków tego, co zdarzyło się dziś na plaży.Sprawdziłem to w kostnicy.Twoi rodzice zginęli w wypadku samochodowym nad jeziorem Hodges, prawda?Susan przytaknęła.- Nie sądziłam, że było to aż tak głośne - stwierdziła nie bez goryczy w głosie, chociaż wiedziała, że Paul nie zamierzał wcale jej niepokoić.- Rzecz w tym - ciągnął Paul - że nie tylko straciłaś rodziców, ale na dodatek widziałaś dziś na plaży zwłoki kogoś zupełnie ci obcego.Mogłoby być interesujące dla mnie porównanie twoich reakcji na każdy z tych wypad­ków: śmierci kogoś, kogo kochałaś, i śmierci kogoś, kogo nawet nie znałaś.Chciałbym wiedzieć, jak naprawdę czułaś się wtedy i jak czujesz się teraz.- Czy nie jest to przypadkiem zwykłe wampirzenie? - spytała Daffy.- Cóż, może jest - przyzna! Paul.- I jeśli Susan nie będzie chciała mieć z tym nic wspólnego, to pozostanie tylko tym.Ale śmierć jest częścią życia i nic ma, co jej od siebie odsuwać.Sądzę, że inni młodzi ludzie, którzy przeczy­tali by, o Susan i o tym, jak dała sobie radę ze swoimi tragediami.No cóż, może będzie im łatwiej stawić czoło kłopotom, gdy sami spotkają się z czymś takim.Daffy skrzywiła się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript