[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Wtedy jej wzrok pad³ na kopertê przybit¹ do œciany - tu¿ nadjej g³ow¹ - ostrym myœliwskim no¿em.I krzyknê³a ponownie.Tymrazem krzycza³a g³oœno, d³ugo i przeraŸliwie.13Poobijana i nad¿arta przez rdzê furgonetka, ukryta w kêpiedrzew niedaleko rzêdu ponurych domków z okresu drugiej wojnyœwiatowej, sprawia³a wra¿enie porzuconej.W szoferce nie pali³osiê œwiat³o, woko³o nie widaæ by³o ¿adnego ruchu, kierowcy - aniœladu.Ale kierowca tam by³, tyle ¿e kilka metrów dalej.Siedzia³ wciemnoœci i opieraj¹c siê o w miarê wygodny pieñ drzewa,cierpliwie obraca³ w rêkach kubeczek z kaw¹ i obserwowa³ dom podrugiej stronie rowu melioracyjnego.Tkwi³ tam ju¿ od ponadgodziny.Ostrzeg³ go cichy, chrzêszcz¹cy odg³os kroków na ³aszeczêœciowo wysuszonych przez s³oñce igie³.Miêdzy pniami wysokichbagiennych sosen przemyka³a ciemna sylwetka cz³owieka.Cz³owiekzmierza³ w stronê pozornie obojêtnego kierowcy.Koda pokrêci³ g³ow¹.- Dobrze, ¿e nie masz wiêkszych kulasów.Ci z tego domupomyœleliby, ¿e jakiœ s³oñ tratuje im podwórko.- Chyba musia³bym przejœæ przez salon i rozwaliæ im tele-wizor, ¿eby zwrócili na mnie uwagê - odrzek³ ze œmiechem Shannon.- Kiepsko siê pilnuj¹.- Zauwa¿y³eœ coœ?- W domu jest ich przynajmniej trzech.Jeden to na pewnokonwojent albo goryl.Twarzy dwóch pozosta³ych nie widzia³em.Naddrzwiami, od frontu i od podwórza, kamery wideo.Sprzêt o du¿ejczu³oœci, ale nieprofesjonalny.Nie zauwa¿y³em ¿adnych czujek.Chyba ¿e przywarowali w s¹siednim domu.- No wiêc kogo siê tam spodziewasz? - spyta³ Koda.- Bo ja wiem? Jakiegoœ hurtownika i przynajmniej jednegoochroniarza.Tak jak zak³adaliœmy.Przy odrobinie szczêœciamo¿emy spotkaæ samego Genera³a.- A Têcza? Bêdzie?- Dzieee tam.- Shannon pokrêci³ g³ow¹.- Nielogiczne, w grêwchodzi za ma³y szmal.Taki facet jak Têcza nie bêdzie siêfatygowa³ dla paru gramów.Z³o¿ysz zamówienie na co najmniej pó³kilo, to siê zainteresuje.- Albo na skrzynkê trawy.- Taa, owszem - przyzna³ Charley.- Ale, jak powiada Fo-garty, musimy przestaæ myœleæ tymi kategoriami.Najlepiej o tymzapomnieæ, i kropka.Musimy tam tylko wejœæ, wcisn¹æ im kit,dobiæ targu, zgarn¹æ szeœædziesi¹t gramów koki, umówiæ siê nanastêpn¹ dostawê, powiedzieæ grzecznie: "Dziêkujemy szanownympanom" i szybko stamt¹d wyjœæ.To wszystko.Aha, jeszcze pewnadrobnostka.Spieprzymy to i do widzenia.Fogarty skreœli nas zlisty.Tyle.- Wiem, wiem.- Poirytowany Koda ciê¿ko westchn¹³.- Zachowaæ spokój i robiæ, co ka¿¹.Próbujê, Charley, napra-wdê próbujê.Shannon rozeœmia³ siê.- Pos³uchaj, stary, to przecie¿ tylko taka gra, pamiêtasz?G³upia gra, nic wiêcej.Graliœmy w ni¹ setki razy, bo tonaj³atwiejsza rzecz pod s³oñcem.Dzisiejsza zabawa ró¿ni siê odtamtych wy³¹cznie tym, ¿e zanim dobijemy targu, ci faceci zechc¹nas trochê postraszyæ, wymaglowaæ psychicznie.Co za sprawa?Odegramy komedyjkê i wyjdziemy tylnymi drzwiami z garœci¹prochów.Proste jak drut.Tylko wszystko po kolei.Najpierwdotrzemy do Genera³a, a potem wrócimy po Têczê i Pilgrima.Pogramy wed³ug planu i stary Locotta bêdzie mia³ gówno zamiastorganizacji.Koda skin¹³ g³ow¹.- No dobra, compadre, przekona³eœ mnie - powiedzia³ wstaj¹ci rozprostowuj¹c zesztywnia³e nogi.- Oni to czarne charaktery,my, bia³e.Jak rola w jakimœ zasranym westernie.Lepiej ju¿chodŸmy, bo zapomnê tekstu.Koda wyprowadzi³ furgonetkê na szosê, skrêci³ w prawo, ws³abo oœwietlon¹ drogê, zaraz potem w lewo i znaleŸli siê przeddomem, który obserwowali.Ani w oknach, ani w drzwiach niezauwa¿yli nikogo.Koda pojecha³ dalej, do koñca uliczki, gdziezawróci³.- Widzisz kogoœ przed domem?Nieœpiesznie doje¿d¿ali na miejsce spotkania.- Nie, ale chyba namierzyli nas kamer¹ - odrzek³ Shannon
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|