[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Wiele razy właśnie dlatego rezygnowali z pewnego zysku w handlu czy z łupów na wojnie.; Byli zarówno odkrywcami nieznanych lądów, jak i dobrze znanymi w zamorskich krajach odważnymi kupcami.Jaelithe zamierzała wykorzystać te cechy charakteru Sulkarczyków, aby nakłonić Stymira do przyjęcia u niej służby.- A co masz mi do zaoferowania, pani? - zapytał Sulkarczyk.- Szansę odnalezienia bazy Kolderu - odpowiedziała otwarcie.Nie miała czasu na szermowanie słowami.Z coraz większym trudem panowała nad targającym nią niepokojem, a czas był decydującym czynnikiem w całym przedsięwzięciu.Stymir przez dłużą chwilę patrzył na nią w milczeniu.Potem powiedział ostrożnie: - Szukaliśmy jej przez wiele lat, pani.Jak to się stało, że mówisz tak, jakbyś miała w ręku mapę z naniesionym położeniem kolderskiej bazy?- Nie mam takiej mapy, lecz znam sposób, w jaki można ją znaleźć.Mam jednak mało czasu, a powodzenie tego planu zależy przede wszystkim właśnie od czasu.“I przestrzeni - dodała w myślach.Czy Simon mógł zostać wywieziony tak daleko, że straciłaby z nim kontakt?"Zwinęła w dłoni, dostarczony z Moczarów Toru, zwój z kory, który był ważnym argumentem w dyskusji ze Strażniczkami.Jej wewnętrzne rozdarcie mogło udzielić się wielkiemu sokołowi, gdyż stroszył teraz pióra i wydawał, jak podczas walki, przenikliwe okrzyki.- Rzeczywiście wierzysz w to, co mówisz, pani - przyznał Stymir.- Baza Kolderu.- powiedział i urwał.Nakreślił palcem jakiś wzór na stole.- Baza Kolderu! - powtórzył, jakby nie dowierzał własnym uszom.Ale kiedy znów podniósł wzrok, dostrzegła w jego oczach nieufność.Powiedział z rezerwą w głosie: - Wśród nas krążą opowieści, że Kolderczycy potrafią zupełnie zmieniać ludzkie umysły i wysyłają tych, którzy kiedyś byli naszymi przyjaciółmi, z którymi piliśmy z jednego puchara, aby zwabiali nas w zastawione pułapki.Jaelithe skinęła głową: - To wszystko prawda, kapitanie, i dobrze postępujesz myśląc o takim ryzyku.Ale ja pochodzę ze Starej Rasy i byłam niegdyś czarownicą.Wiesz przecież, że skaza Kolderczyków nie może splamić nikogo z nas.- Byłaś niegdyś czarownicą? - podchwycił Sulkarczyk.- Dlaczego teraz nią nie jestem? - Jaelithe zmusiła się do spokojnej odpowiedzi na to pytanie, chociaż sam fakt, że musiała tak uczynić, sprawił jej wielki ból.- Jestem teraz żoną tego, który jest Strażnikiem Granic Estcarpu.Czyż nie słyszałeś o cudzoziemcu imieniem Simon Tregarth, który umożliwił wzięcie szturmem Sipparu?- O nim? - W głosie kapitana zadźwięczał niekłamany podziw.- Tak, słyszeliśmy o nim.A więc to ty, pani, pojechałaś do naszego miasta, aby pomóc Sulkarowi w jego ostatniej bitwie.Tak, ty spotkałaś już i dobrze znasz Kolderczyków! Powiedz mi teraz, co zamierzasz uczynić.Jaelithe zaczęła wcześniej już przygotowaną opowieść.Kiedy skończyła, Sulkarczyk nie ukrywał swego zdumienia.- Uważasz, że możemy to uczynić, pani?- Sama wezmę w tym udział - odpowiedziała.- Znaleźć bazę Kolderu i naprowadzić na nią flotę.Tak, to jest czyn, o którym przez setki lat będą śpiewali bardowie! To rzeczywiście wielkie przedsięwzięcie, pani.Ale gdzie jest flota? - zapytał Stymir.- Flota popłynie za nami, ale prowadzić ją może tylko jeden statek.Nie wiemy, jakie urządzenia mają Kolderczycy w swych łodziach podwodnych i czy mogą widzieć wszystko, co jest na powierzchni.Jeśli zauważą samotny statek i to niezbyt blisko - nie będą niczego podejrzewali.Co innego, gdyby dostrzegli flotyllę - to mogłoby mieć dla nich tylko jedno znaczenie.Czy wtedy z własnej woli zaprowadziliby nas do swej nory? - wyjaśniła Jaelithe.Kapitan Stymir skinął głową: - Dobrze pomyślane, pani.A więc w jaki sposób sprowadzimy flotę?Jaelithe wskazała dłonią klatkę: - W ten sposób.Ten ptak został wytresowany przez sokolników, aby powracać tam, skąd przybył, przynosząc wieści.Ustaliłam już wszystko z Radą Strażniczek.Flota zbierze się i będzie krążyć po morzu.Kiedy otrzymają wiadomość, wtedy ruszą do ataku.Ale powodzenie tego planu jest ściśle związane z właściwym rozłożeniem wszystkiego w czasie.Jeśli podmorski statek wydostanie się z podziemnej rzeki i odpłynie zbyt daleko, nie jestem pewna, czy zdołamy skontaktować się z moim mężem, który jest w nim uwięziony.- Ta rzeka wypływająca z bagien Toru.- Jaelithe widziała, że aby ją umiejscowić, kapitan odtwarzał w myślach zarys linii brzegowej.- Przypuszczam, że to jest Enkere - na północ od Es.Moglibyśmy udawać statek płynący, by pustoszyć wybrzeża Alizonu, i dotrzeć do tego miejsca nie wzbudzając zbytniego zainteresowania.- Czy możemy wkrótce wypłynąć? - zapytała Jaelithe.- Nawet zaraz, jeśli sobie tego życzysz, pani.Zapasy żywności są już na pokładzie, załoga jest w komplecie.Dzisiaj mieliśmy wypłynąć do Alizonu - oświadczył Stymir.- Ta podróż może potrwać dłużej niż wypad do Alizonu i zapasy żywności mogą okazać się niewystarczające - zauważyła Jaelithe.- To prawda.Ale do portu przypłynęła z południa Małżonka Miecza z zapasami żywności dla armii.Możemy przeładować z niej żywność, jeśli masz na to zezwolenie.A to zajmie niewiele czasu.- Mam odpowiednie pełnomocnictwa.Przystąpmy więc do dzieła!Strażniczki mogły nie wierzyć, że zatrzyma na dłużej swoją nową moc, lecz teraz udzieliły jej poparcia.Jaelithe spochmurniała.Irytowało ją, że musiała przekazać to życzenie i wiadomość za pośrednictwem jednej z czarownic - łączniczek z Nadmorskiego Zamku.Dla osiągnięcia jednak swego celu zdecydowana była stawić czoło wszelkim niepowodzeniom.Przecież udowodniła Strażniczkom, wtedy gdy użyła sokoła i swojej nowej mocy, aby zawrócić Simona z drogi do bazy Kolderu, że posiada zdolności, których nie mogły uznać za całkowicie bezużyteczne
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|