[ Pobierz całość w formacie PDF ] .By temu zapobiec, przezorni rusznikarze królewscy zamykają wiadomą treść hermetycznie i łączą ją z sednem tak, aby wszelkie manipulowanie okazać się musiało zgubne.Po nałożeniu ostatniej pieczęci nawet oni nie mogliby już usunąć żądła.Tak jest z tobą.Zdarza się też, że ścigany przebiera się w inną odzież, zmienia wygląd, zachowanie i woń, lecz nie może zmienić umysłu i dlatego maszyna nie zadowala się tropieniem podług dolnego i górnego węchu, lecz poddaje upatrzonych indagacjom, które obmyślili najtężsi znawcy poszczególnych osobliwości ducha.Tak jest i z tobą.Ponadto zaś widzę w twoim wnętrzu urządzenie, jakiego nie miała żadna z twych poprzedniczek, które jest wieloraką pamięcią spraw, zbędnych maszynie tropicielskiej, są to bowiem utrwalone dzieje niewieście, pełne kuszących umysł imion i obrotów mowy, od których biegnie przewodnik do śmiertelnego sedna.Tak więc jesteś maszyną udoskonaloną w sposób dla mnie niepojęty, a może nawet maszyną doskonałą.Usunąć ci żądła, nie przywołując zarazem wiadomego skutku, nie może nikt.— Żądło jest mi niezbędne, powiedziałam, leżąc ciągle na wznak, gdyż mam spieszyć ku pomocy porwanemu.— Co do tego, czy gdybyś chciała ze wszystkich sił.potrafiłabyś powstrzymać spusty, zawieszone nad wiadomym sednem, nie umiem powiedzieć ani tak, ani nie — mówił dalej medyk, jak gdyby nie usłyszał moich słów.— Mogę uczynić, jeśli chcesz, tylko jedną rzecz, mogę mianowicie bieguny wiadomego miejsca opylić przez rurkę startym na proch żelazem, gdyż od tego powiększy się nieco przedział twej wolności.Jeśli jednak uczynię to nawet, do ostatniej chwili nie będziesz wiedziała, czy spiesząc komuś z pomocą, nie okażesz się wobec niego nadal posłusznym narzędziem.Widząc jak obaj patrzą na mnie, zgodziłam się na ów zabieg, który trwał krótko, nie sprawił mi dolegliwości ani też nie wywołał w mym duchowym stanie żadnej wyczuwalnej zmiany.Aby jeszcze lepiej zaskarbić sobie ich zaufanie, spytałam, czy pozwolą mi spędzić w klasztorze noc, cały dzień zeszedł bowiem na rozmowach, rozważaniach i auskultacjach.Zgodzili się chętnie, ja zaś poświęciłam ów czas dokładnemu przebadaniu drewutni, zaznajamiając się z zapachem porywaczy.Byłam do tego zdolna, ponieważ trafia się, że wysłanniczce królewskiej zastępuje drogę nie sam upatrzony, lecz jakiś inny śmiałek.Przed świtem ległam na słomie, na której przez wiele nocy sypiał był rzekomo porwany, i wdychałam w bezruchu jego woń, oczekując zakonników.Rozumiałam bowiem, że gdyby okłamali mię zmyśloną opowieścią, będą się lękać mojego mściwego powrotu z fałszywej drogi, więc ta najciemniejsza godzina przedświtu okaże się dla nich wielce właściwa, jeśliby zamierzali mnie zgładzić.Leżałam, udając głęboko uśpioną, wsłuchując się w każdy najlżejszy szmer, idący z ogrodu, mogli bowiem zatarasować z zewnątrz drzwi i podpalić drewutnię, aby owoc mego żywota w płomieniach rozerwał mnie na sztuki.Nie musieliby nawet pokonać właściwej im odrazy do zabijania, skoro nie uważali mnie za osobę, a tylko za maszynę katowska; szczątki moje mogliby zakopać w ogrodzie i nic by się im nie stało.Nie wiedziałam dobrze, co uczynię, jeśli posłyszę ich zbliżanie, i nie dowiedziałam się, gdyż do niego nie doszło.Toteż pozostałam sam na sani z myślami, w których powracały zdumiewające słowa, jakie powiedział starszy zakonnik, patrząc mi w oczy, „jesteś moją siostrą”.Nie rozumiałam ich nadal, lecz gdy pochylałam się nad nimi, coś gorącego rozpływało się w moim jestestwie i przeinaczało mnie tak, jakbym utraciła ciężki płód, którym byłam brzemienna.Rano zaś wybiegłam przez uchyloną furtkę i, wymijając za wskazaniem zakonnika klasztorne zabudowania, puściłam się pędem w stronę widniejących na horyzoncie gór — tam bowiem skierował moją pogoń.Spieszyłam się bardzo i koło południa dzieliło mnie od klasztoru więcej niż sto mil.Gnałam jak pocisk między białopiennymi brzozami, a kiedy na przełaj biegłam przez wysoką trawę podgórskich łąk, ta padała po obu stronach jakby pod miarowymi ciosami ostrza w ręku kosiarza.Ślad obu porywaczy odnalazłam w głębokiej dolinie, na mostku przerzuconym przez bystrą wodę, lecz ani krzty tropu Arrhodesa, chyba nie zważając na wysiłek nieśli go na zmianę, w czym się objawiała ich chytrość oraz wiedza, skoro pojmowali, że nikt nie ma prawa zastąpić maszyny królewskiej w jej posłannictwie, i że wielce narazili się, ważąc swój czyn, woli monarszej
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|