WÄ…tki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.KATARZYNATo strach, jakie to bajczarskie miasto ten Kraków.ZmiÄ… na przykÅ‚ad utrzymywać, żedo paÅ„stwa zbierano mÅ‚odzież po kawiarniach bez najmniejszego wyboru, że byÅ‚y ja-kieÅ› podejrzane indywidua, gdy tymczasem my z mężem sprawdzaliÅ›my tÄ™ okolicz-ność i pokazaÅ‚o siÄ™, że rzeczywiÅ›cie byÅ‚ tylko jeden taki, o którym nikt nie wie, co zajeden, z czego siÄ™ utrzymuje, niejaki Malinowski.92 JANINAMalinowski? Pani Wicherkowska go nam zaproponowaÅ‚a.KATARZYNA(z dwuznacznym uÅ›miechem)A!JANINACo pani chcesz przez to powiedzieć?KATARZYNAE, nic, nie chcÄ™ o nikim zle mówić, lubo o tym daÅ‚oby siÄ™ dużo powiedzieć.Ale ja tugadu gadu, a tam mój biedny JaÅ› sam jeden; panienki na lekcjach.(Wstaje) Pani daru-je, że pożegnam (bierze torbeczkÄ™ ze stoÅ‚u).A! byÅ‚abym na Å›mierć zapomniaÅ‚a.(Otwiera i wyjmuje) OdnoszÄ™ pani zgubÄ™.JANINA(zdziwiona)MojÄ…?KATARZYNATak (szuka w torbie).Gdzież ja jÄ… podziaÅ‚am? List pasterski o miÅ‚oÅ›ci blizniego, prze-pis na serowy placek, próbka materii, a! otóż jest (oddaje różowÄ… kartkÄ™).JANINA(przejrzawszy prÄ™dko)SkÄ…dże pani przypuszcza, że to do mnie?KATARZYNA(sÅ‚odko)Kartka byÅ‚a w bukieciku, który pani oddaÅ‚a Teci, a że Tecia męża nie ma.JANINA(z oburzeniem rzucajÄ…c kartkÄ™ na stół Å›rodkowy)Ależ to chyba szaleniec albo bezczelnik jakiÅ› Å›miaÅ‚ pisać podobne brednie!KATARZYNAW każdym razie radzÄ™ pani spalić.Gdyby mężulek zobaczyÅ‚.JANINA(z godnoÅ›ciÄ…)Ja przed mężem moim nie mam żadnych sekretów.KATARZYNAZawsze to nie byÅ‚oby mu może bardzo przyjemne.ZresztÄ… co mnie do tego, ja zrobi-Å‚am swoje.No, caÅ‚ujÄ™ kochanÄ… paniÄ…, padam do nóżek (dygajÄ…c nisko i caÅ‚ujÄ…c w po-wietrzu, odchodzi gÅ‚Ä™biÄ…).93 JANINA(patrzy za niÄ… z pogardÄ…)Ha, jaszczurka! PotrzebowaÅ‚am caÅ‚ej mocy nad sobÄ…, aby nie wybuchnąć oburzeniemna tÄ™ bajczarkÄ™ (chodzi wzburzona).A! cóż to za kobiety.Plotki, obmowy, komeraże ,i to siÄ™ nazywa u nich życiem towarzyskim! (Do WÅ‚adysÅ‚awa, wchodzÄ…cego z KamilÄ…z drugich drzwi z lewej) O! miaÅ‚eÅ› sÅ‚uszność, WÅ‚adziu, że nie chciaÅ‚eÅ› puszczać dodomu tych ludzi.SCENA PITAWAADYSAAW, KAMILA, JANINA, pózniej FIKALSKI.WAADYSAAW(troskliwie)Co siÄ™ staÅ‚o? JesteÅ› caÅ‚a wzburzona.KAMILAI twarz rozpalona.JANINA(siadajÄ…c na kanapie)Ach, to te wizyty szanowne tak mnie zmÄ™czyÅ‚y, zirytowaÅ‚y.%7Å‚Ä…dÅ‚a owadów byÅ‚ybymniej dokuczliwe od jÄ™zyków tych paÅ„.WAADYSAAWA! rozumiem! naznosiÅ‚y ci pewnie caÅ‚y zapas bajeczek, jakie krążą o nas po mieÅ›cie.JANINAWiÄ™c już wiesz o tym?WAADYSAAWNie, ale domyÅ›lam siÄ™, bo bajeczki, to zwykÅ‚a potrawa tych paÅ„ po każdym balu, jakbarszcz poi przepiciu.Nie strawiÅ‚yby, żeby nie wygadaÅ‚y.JANINA(wstaje i chodzi)O! ludzie sÄ… podli, zli, obrzydliwi (przechodzi na lewo, Kamila na prawo).WAADYSAAW(idÄ…c za niÄ…)No, no, tylko nie wpadajmy znowu w ostatecznoÅ›ci, zle by byÅ‚o, żeby wszyscy bylitacy.SÄ… zli, ale sÄ… i dobrzy, idzie tylko o to, żeby umieć wybrać i odróżnić jednych oddrugich.(Spostrzega Fikalskiego) A! otóż i nasz bohater karnawaÅ‚owy.FIKALSKI(ożywiony)Moje uszanowanie (kÅ‚ania siÄ™ paniom, które go chÅ‚odno przyjmujÄ…).No, cóż? Czytali-Å›cie paÅ„stwo w dzienniku artykuÅ‚ o waszym balu?94 WAADYSAAW(zdziwiony)O naszym balu?FIKALSKIJak to? nie czytaliÅ›cie jeszcze? ByÅ‚ we wczorajszym numerze?WAADYSAAWKtóż go podaÅ‚?FIKALSKI(z przechwaÅ‚kÄ…)Ja sam postaraÅ‚em siÄ™ o to.WAADYSAAWI w jakim celu? Cóż czytelników może obchodzić jakaÅ› tam prywatna zabawa?FIKALSKIDobry sobie! Bal, na którym ja aranżujÄ™, ma nie obchodzić ludzi? Taki bal, to fakt,który staje siÄ™ wÅ‚asnoÅ›ciÄ… publicznÄ….Zaraz paÅ„stwu pokażę ten artykuÅ‚.(Wyjmuje)Mam go w odcinku, bo ja zbierani wszystkie takie artykuÅ‚y, w których jest wzmiankao mnie; mam już takie album z tego (pokazuje na grubość dość grubej książki) to mojelaury; o! proszÄ™ posÅ‚uchać.(Czyta)  Do Å›wietniejszych wieczorów tego karnawaÅ‚unależy bal u paÅ„stwa %7Å‚. (Mówi) To niby u paÅ„stwa.(Czyta)  Znana goÅ›cinność go-spodarstwa, wdziÄ™k uroczych tancerek, liczne grono goÅ›ci, przybyÅ‚ych nawet z dale-kiej prowincji, a w koÅ„cu dzielne kierownictwo znanego w.naszym mieÅ›cie znako-mitego aranżera, pana Fikalskiego, przyczyniÅ‚y siÄ™ niemaÅ‚o do podniesienia Å›wietnoÅ›citego wieczoru, który mile zapisaÅ‚ siÄ™ na dÅ‚ugie czasy w pamiÄ™ci obecnych.- A co?WAADYSAAWAleż tu w tym wszystkim od poczÄ…tku do koÅ„ca nie ma sÅ‚owa prawdy! Przecież samwiesz najlepiej, że nie byÅ‚o nikogo z prowincji.FIKALSKIOwszem, byÅ‚ przecież jakiÅ› Fujarkiewicz z MoÅ›cisk, ale tu nie o to chodziÅ‚o, tylko osztuczne zrehabilitowanie w oczach publicznoÅ›ci tego balu, który, mówiÄ…c miÄ™dzynami, nie udaÅ‚ siÄ™ wcale, mimo to że robiÅ‚em wszystko, co mogÅ‚em.Bo proszÄ™ paÅ„-stwa, co to za bal, który siÄ™ skoÅ„czyÅ‚ o pół do drugiej? to rzecz nie praktykowana wdziejach mego aranżerstwa.Za to u Guzikowskich, powiadam paÅ„stwu, bawiliÅ›my siÄ™od północy znakomicie.BÄ™dzie i o tym balu w dzisiejszym numerze.To byÅ‚ dopierobal, do ósmej rano! Przy ostatnim mazurze, to, powiadam paÅ„stwu, muzykom smyczkiz rÄ…k wypadaÅ‚y, a panny oddechu zÅ‚apać nie mogÅ‚y z umÄ™czenia i tak robiÅ‚y piersiami,ale ja muzykantom obiecaÅ‚em doÅ‚ożyć dwadzieÅ›cia florenów ze skÅ‚adki miÄ™dzy mÅ‚o-dzieżą zebranej, pannom, zaaplikowaÅ‚em po kieliszku starego wina i taÅ„czyliÅ›my doupadÅ‚ego.Toteż byÅ‚em taki zmachany, spocony, że jak siedliÅ›my potem z.paniami dobarszczyku i bigosu, formalnie laÅ‚o siÄ™ ze mnie.WAADYSAAW(Å›miejÄ…c siÄ™)Nie zazdroszczÄ™ wcale tym pannom, co siedziaÅ‚y obok ciebie, mogÅ‚yby Å‚atwo dostaćkataru z wilgoci.95 FIKALSKIOne, nie wiem, ale co ja, tom siÄ™ ogromnego kataru nabawiÅ‚.Radzono mi Å‚azniÄ™ pa-rowÄ….MuszÄ™ spróbować, bo dziÅ› wieczór mam znowu być u Sztyperkowskich, i wÅ‚a-Å›nie dlatego przyszedÅ‚em tutaj prosić paniÄ… o te przybory do kotyliona.JANINAOdesÅ‚aÅ‚am je panu.FIKALSKIWiem o tym, ale brakuje jeszcze kilka chorÄ…giewek, czepka i parÄ™ nosów.MusiaÅ‚y tugdzie zostać.KAMILAJa widziaÅ‚am, zdaje mi siÄ™, jakieÅ› nosy za lustrem, czy też na piecu w salonie.JANINATo może tam i reszta paÅ„skich skarbów siÄ™ znajdzie; chodzmy poszukać, Kamilko(idzie na lewo do drugich drzwi).FIKALSKI(idÄ…c za nimi)BÄ™dziemy wspólnie szukali, bo mi idzie o te przybory, szczególniej o nosy (wychodzi).WAADYSAAW(sam)I sÄ… ludzie, którzy utrzymujÄ…, że on nic nie robi, a on tymczasem pracuje wiÄ™cej niżmy wszyscy, i dlaczego? Dla zdobycia sobie sÅ‚awy niezmordowanego galopeda.(Spo-strzega Wicherkowskiego) A, otóż i drugi galoped, tylko w innym rodzaju.SCENA SZÓSTAWICHERKOWSKI, WAADYSAAW, pózniej FIKALSKI,JANINA, KAMILA.WICHERKOWSKIOn tu jest? prawda?WAADYSAAWKto taki?WICHERKOWSKIFikalski [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript