[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Do tego głowiastą sałatę, z której wystarczało urwać parę listkówi pokropić cytryną, żadna robota.Wszystko nabyte bez kłopotu i straty czasu.Z westchnieniem ulgi wspomniała nie tak dawne czasy, kiedy ogólnie dostępnybywał ocet i topione serki, a nakarmienie rodziny wymagało całych godzin wy-stawania w kolejkach.Nie lubiła gotować, a na sam widok kolejek robiło jej sięniedobrze.Agnieszka, patrząc na matkę, pomyślała mniej więcej to samo, chociaż oweminione wertepy codziennej egzystencji Znaczyły o nią zaledwie, nie zatruwającżycia radykalnie.Pewnie, można było wyrzec się gotowych produktów i prowa-dzić dom taniej, ale to jedno z dwojga, albo oddać się zawodowej pracy i zarabiać,albo poświęcić się gospodarstwu i oszczędzać.Niech każdy robi to, co lubi i umie,a nie to, do czego się kompletnie nie nadaje.Gospodarstwem domowym jej matkazajmowała się wyłącznie z obowiązku i nie leżało jej to w najmniejszym stopniu,chociaż, trzeba przyznać, umiała.Nauczyła się specjalnie, żeby zajmowało jej jaknajmniej czasu, i to również miało jakiś sens.237Błysnęła jej jeszcze myśl o Feli, stanowiącej czyste błogosławieństwo i szcze-gólną łaskę boską, po czym wróciła do gnębiącego ją tematu. Dwa miliony mama uszarpie? powiedziała niepewnie. Wchodzę nadrogę kwesty i niech wiem, czego się trzymać.Zaraz lecę do ciotki Amelii. Co jest dzisiaj? Piątek? odparła pani Idalia pozornie bez związku. Piątek. Powiem ci w poniedziałek.Do poniedziałku wytrzymasz? Wytrzymam.Umówiłam się na wtorek. Zjesz coś.? Nie, mam w domu.Fela by się obraziła.Idę.Pani Idalia nie nalegała.Agnieszka wyglądała zdrowo i dorodnie, nie byłopotrzeby karmić jej na siłę.Ponadto w kochającej i dość przedsiębiorczej matcezalęgła się nowa myśl.Ostatecznie, we wczesnej młodości, konie stanowiły bezmała trzy czwarte jej egzystencji.Kilka razy do roku pani Idalia bywała na wyścigach.Dla przyjemności, z sen-tymentu i przez pamięć dziadka Ludwika.Do tej pory jeszcze odczuwała niekiedypikniecie żalu, że za dobrze wyrosła i nie mogła zostać zawodowym dżokejem,i do tej pory miała wolny wstęp wszędzie.Wiedza o koniach tkwiła w niej taksamo jak przed laty, doskonale podbudowana wiedzą o wszelkich możliwych kan-tach i oszustwach.W sobotę pojechała sama, nie zabierając męża, chociaż na ogół ogromnie lu-biła bywać na torze w jego towarzystwie.Zmieszył ją niebotycznie doskonałą nieznajomością tematu i poglądami, odktórych zgoła kręciło się w głowie.Wciąż nie potrafił pojąć, czym koń różni sięod psa, kota, wieprza, ewentualnie krowy, i wygłaszał uwagi, którymi pani Idaliabawiła się znakomicie.Tym razem jednak zamierzała się skupić i nic nie powinno jej rozpraszać, jeślichciała dopomóc córce.Trafiła na właściwy układ, wypatrzyła odpowiednie konie, odgadła rodzajkantu, jaki ma nastąpić.Sprawdziła grę, mafia omijała faworyta.Pani Idalia byłaprzeciwko mafii.Kiedy konie wychodziły na tor znalazła się tuż przy murku.Faworyta miałao metr. Jasiu! wysyczała dzikim, przenikliwym szeptem. Trzymam.!Dżokej Jasio, znakomity jezdziec światowej klasy, elita toru, poderwał głowęi poznał ją natychmiast.Zrozumiał też słowa.Poczuł się wstrząśnięty.Prawie ćwierć wieku temu Idalka była największą miłością jego życia.Ja-ko szesnastoletni chłopaczek kochał się w niej na zabój, całkowicie beznadziej-nie, ale wiernie.Widywał ją pózniej rzadko, wciąż z nie gasnącym sentymentem,238ambicjonalnie, dla niej, chciał wspiąć się na niedosiężne wyżyny, marzył o wy-świadczaniu jej epokowych przysług, co nie miało szans, bo nie grała, wyżyny jużdawno zdobył, zamienił wielką miłość na rzewne wspomnienie i teraz nagle nimszarpnęło.Idalka gra go na pierwsze miejsce.!Za spuszczenie gonitwy, czyli wstrzymanie konia, wziął już sześć milionów.Miał się w ogóle nie zmieścić w pierwszej czwórce, co wcale nie było łatwe i stądwysoka opłata.Te sześć milionów, rzecz jasna, będzie musiał zwrócić, Zwróci,niech ich szlag trafi, niech się udławią.Trupem padnie, a będzie pierwszy.Mafiisię nie bał, to on był jej potrzebny, a nie ona jemu, na koniach ci wszyscy mafioziznali się jak świnia na akrobacji, mógł w nich wmówić, co chciał.Idalka, rzeczoczywista, grała jakąś kombinację z nim na froncie.Zanim dotarł do maszyny startowej, już odgadł.Wierzył święcie w jej wiedzęi nosa do koni.Musiała grać to, co dostrzegła w stawce, zatem przygotowanemuszą przyjść uczciwie.Trenerka Siatkowska cholernie się zdziwi, że pozwolonojej zająć płatne miejsce, ale co to szkodzi, niech się dziwi do upojenia.Pójdzieuczciwa gonitwa i cześć!Zważywszy iż dżokej Jasio w ogromnym stopniu rządził zespołem, pani Idaliawśród wrogich lamentów tłumu wygrała osiem i pół miliona złotych.Rzecz jasna, z elementarnej przyzwoitości złapała byłego wielbiciela po wy-ścigach i wyjaśniła mu sprawę. Dla córki rzekła z westchnieniem. Nagle nam dosyć wyskoczyło i niemiałam kiedy pogadać z tobą wcześniej.Serdecznie ci dziękuję. Dla ciebie wszystko odparł dżokej Jasio z galanterią. Pewnie, żewcześniej byłoby łatwiej, ale sama wiesz, że jakby co, dużo da się zrobić. Nie będę cię wykorzystywać, jakoś tam się czołgamy. W razie czego do usług.Tyle że nie zawsze wyjdzie, to też sama rozumiesz.Te skur.jak by tu..czybyki podsunęła elegancko pani Idalia. Niech będzie.Zaczynają nas trzymać za gardło ostrzej niż kiedyś. Rozumiem doskonale.Coś ci powiem.Moja córka ma problem, jak gorozwikła, urządzimy przyjęcie.Chcesz?Dżokej Jasio rozpromienił się niczym skowronek w dzień wiosenny, aczkol-wiek żadne przyjęcia nie robiły już na nim wrażenia.To jednak mogło być koronążycia osobistego.W obliczu takiej imprezy szejka z Ammanu miał w nosie. Mamo, jakiś szał powiedziała Agnieszka przez telefon już w niedzielę. Ciotka Amelia deklaruje całą sumę.Ja już milion przeznaczyłam na straty.Comam zrobić? Nic, podziel, pół na pół.Połowę ciotka Amelia, a połowę masz ode mnie.Ostrzegam cię tylko, że jeśli odzyskasz Błędów, będziesz tam musiała własnymisiłami urządzić bankiet.Beze mnie.Ja będę gościem.Po dwóch sekundach Agnieszka pogodziła się z koniecznością.239 Bardzo dobrze, pra-pra-prababcia Matylda też coś takiego musiała.Stanęna wysokości zadania albo przestanę być jej prą i coś tam wnuczką
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|