[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Porzuciłam go z wielką nadzieją na pana Lucjana.* * *Korespondencja z Algierii mniej więcej po roku dostarczyła mi wiedzy o Fermielu.Skończył mu się kontrakt, wyjechał zatem, ale nie z powrotem do kraju, tylko gdzieś w Europę, a może nawet do Stanów Zjednoczonych.Nikt dokładnie nie wiedział.Tajemniczy Rysio, którego w końcu dopadłam telefonicznie, twierdził, że na razie nie ma pojęcia, co się z nim dzieje, i musi czekać, aż mu się przyjaciel ponownie odnajdzie, co niewątpliwie prędzej czy później nastąpi, bo mieszkanie to nie pestka.W każdym razie Fermiel stał mi się niedostępny i mogłam na nim krzyżyk położyć.Moje wymarzone bóstwo wszystkie informacje o bursztynowych aferach przyjęło beznamiętnie i jeśli już czymkolwiek zapłonęło, to z pewnością nie podziwem.Raczej niesmakiem i naganą za moje niepotrzebne natręctwo.Współudziału w dochodzeniu stanowczo odmówił, a w dodatku zabrał mi maszynerię do szlifowania i dziurawienia, twierdząc, że mu akurat do czegoś potrzebna.Zdenerwowało mnie to tak okropnie, że kolejny rok poświęciłam wojażom zagranicznym, co, jak wiadomo, w owych czasach wymagało pewnych wysiłków.Z wojaży jednakże przywiozłam sobie mini-crafta, który był moim głównym celem, a do niego parę końcówek, w tym jakieś dziwne frezy, które później okazały się bezcenne.Brakowało mi już teraz tylko bursztynu i znów zaczęłam się pchać na Mierzeję.Pchanie szło jak po grudzie.Pan Lucjan się nie zgłosił.U Henryczka nawet był, dostarczył mu trochę surowca, niedużo, bo Henryczkowi brakowało pieniędzy.Stanowił kliniczny przykład faceta, który nie umie się sprzedać, za swoje wyroby mógł dostać majątek, co z tego, produkował je na zamówienie dla znajomych i przyjaciół, biorąc od nich tylko zwrot kosztów.Tosia, niestety, charakter miała podobny, a nie mogłam przeistoczyć się w ich menażera, bo sama do interesów miałam nie głowę, a wręcz przeciwnie.W dodatku w czasie kiedy pan Lucjan u nich był, Henryczek, rozpłomieniony bursztynem, zapomniał o mnie i zadzwonił, jak pan Lucjan już wyszedł.Tyle że o mnie powiedział, z czego nic mi nie przyszło.Fakt, że pan Lucjan był u Henryczka, a nie Henryczek u pana Lucjana, uznałam za znamienny, ale z tego też mi nic nie przyszło.Wymarzone bóstwo przyczyniało mi trosk i zgryzot.Najpierw przyznało, że bada sprawę przemytu bursztynowego, nie wiadomo dlaczego w Warszawie, bo, jako żywo, różne rzeczy można przez Warszawę przemycać, ale przecież nie bursztyn! Potem zażądało, żebym przestała się wtrącać, akurat w chwili, kiedy całkiem przestałam, zajęta sprawami paszportowymi.Następnie zganiło mnie za pana Lucjana, za Baltazara i za Frania, nie wyjaśniając dlaczego i nakazując cierpliwe oczekiwanie, diabli wiedzą na co.Wreszcie obarczyło mnie winą za wszystko.Z potępiającej przemowy zrozumiałam, że to ja zamordowałam facetkę z mężem, ja zagubiłam bursztyn ze złotą muchą, ja utopiłam Floriana, ja ostrzegłam sprawców, ja umożliwiłam przemyt arcydzieł za granicę i przeze mnie zaginęła Bursztynowa Komnata.Ciągnęły się te moje przestępstwa niczym smród za wojskiem, a rezultat przekroczył wszelkie dopuszczalne granice.Zbaraniałam z tego okropnie i sklęsłam w nieodpowiednim momencie.Znów, piąty rok, nie pojechałam na Mierzeję.Zdawałoby się, że cztery godziny podróży to niewiele i nic nie stoi na przeszkodzie podskoczeniu na wybrzeże pierwszego lepszego dnia, a jednak mi nie wychodziło.Wcale nie pchałam się tam w lecie i nie miałam serca do jesieni, chciałam jechać pod koniec zimy i wczesną wiosną, tak jak poprzednio, a właśnie te końce zim i wczesne wiosny stawały się jakieś uciążliwe.Czas leciał za szybko, z lutego robił się nagle maj i czerwiec, nad morzem, zamiast bursztynu, pojawiał się wściekły tłok, utrudniający wszystko i zniechęcający.W końcu rozleciał mi się samochód.Ze starości.Nie miałam pieniędzy na nowy, a podróż komunikacją państwową przerastała moje siły.Bagaż był za ciężki
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|