Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Scull - niczym skazaniec, który czeka na krześle elek­trycznym, aż kat zamieni jego ciało w krwawą miazgę - zaci­skał kurczowo dłonie na poręczach fotela.Gordian podchodził właśnie do lądowania na lotnisku w Waszyngtonie, zaczyna­ją ten etap lotu, który niezmiennie napawał Sculla najwięk­szym strachem.Jego obaw nie rozwiewała nawet świadomość, że w przeszłości jego szef był jednym z asów Sił Powietrznych.Dlatego też nucił pod nosem fragmenty przebojów Franka Sinatry.Wyśpiewywanie starych standardów było jedną z do­brych i wypróbowanych metod, którymi Scull posługiwał się w walce ze stresem.Nie dbał o to, że na lotnisku Megan Breen, która siedziała po drugiej stronie wąskiego przejścia między fotelami, będzie bez końca komentować jego zdenerwowanie.Nie obchodziło go również, że będą się z tego nabijać Richard Sobel i Chuck kirby, którzy siedzieli tuż za nim i właśnie razem z Meg wyga­dywali bzdury niczym jacyś niedowartościowani artyści na koktajl party, a nie bezradni więźniowie zamknięci w stalowej puszce, która przypadkiem mogła latać w troposferze z pręd­kością zbliżoną do jednego macha, do pieprzonej prędkości dźwięku.Interesowało go jedynie to, by jak najszybciej znaleźć się na terra firma, i to najlepiej w jednym kawałku.Trzymając się kurczowo fotela i śpiewając cicho z zamknię­tymi oczami piosenki Sinatry, Scull robił, co mógł, by nie zwracać uwagi na opadanie samolotu, gdy niespodziewany dźwięk, który dotarł doń z kokpitu - rozsuwane drzwi kabi­ny pilotów były uchylone, ponieważ wcześniej Gordian roz­mawiał o czymś z Chuckiem - wdarł się do jego mózgu ni­czym stalowy świder.Natychmiast otworzył oczy i zajrzał do kokpitu.Z miejsca, w którym siedział, widział fragment pleców Gordiana i może połowę tablicy przyrządów.Szef nie zdradzał objawów paniki, ale to jeszcze o niczym nie świadczyło.Gordian był w końcu facetem, który zawsze zachowywał zimną krew i miał doskonały wzrok pilota myśliwskiego.Facetem, który po pięciu la­tach spędzonych w "Hanojskim Hiltonie", obozie jenieckim Vietcongu, gdzie nieludzko torturowano schwytanych Amery­kanów, wyszedł na wolność z podniesioną głową, wyprostowa­nymi plecami i ustami, które od dnia, gdy trafił tam wbrew swojej woli, nie powiedziały jednego zbędnego słowa.Był z całą pewnością facetem, którego chciałoby się mieć u boku w oko­pie, a gdyby coś szło źle, nigdy nie dałby tego po sobie poznać.Jednak hałas dobiegający z kokpitu, który brzmiał jak elek­troniczna wersja samochodowego klaksonu, cholernie przypo­minał Scullowi dźwięk sygnału alarmowego.Spojrzał na Megan, po czym odwrócił się i popatrzył na Richarda i Chucka.Wszyscy troje próbowali właśnie zajrzeć do kabiny pilotów.Chociaż na ich twarzach nie malowało się ta­kie zaniepokojenie, jakie trapiło Sculla, bez wątpienia i oni zaczęli podejrzewać, że coś jest nie w porządku.Sygnał grzmiał uporczywie.- Czy ktokolwiek wie, co się, do diabła, dzieje?! - zawołał Scull.- Na miłość boską, co to za hałas?!Pozostali pasażerowie milczeli.Vince z trudem przełknął ślinę.Niespodziewanie poczuł, że pocą mu się dłonie.W tych okolicznościach to nic, cholera, dziwnego, pomyślał.Cisza, jaka zapadła w wypełnionej dotychczas gwarem ka­binie pasażerskiej, przeraziła Sculla bardziej niż najgorsze, co potrafiłby sobie wyobrazić.Gordian odetchnął głęboko, starając się nabrać w płuca jak najwięcej powietrza.Jego umysł pracował na najwyższych obrotach.Nadlatywał nad pas startowy, zmniejszając wyso­kość o sto stóp na sekundę, a tymczasem wciąż nie wysunęło się podwozie.Jeśli natychmiast nie zrobi czegoś, by to zmie­nić, rozbiją się.Zdawał sobie sprawę, że nie ma czasu na wa­hanie.Myśl logicznie, powtarzał sobie.Problem jest prosty, więc wyeliminuj tylko jego przyczynę.Przypomniał sobie niezwykle szybki spadek ciśnienia płynu w układzie hydra- ulicznym, gdy zamknął klapy po starcie.Tyle tylko, że gdyby wtedy nastąpiła awaria pompy, system alarmowy powinien to wykryć.Powinien również zareagować, gdyby czujniki odkryły zbyt duży ubytek płynu w zbiornikach.Co więcej, w wypadku nagłego wycieku sprężony azot znajdujący się w każdym zbiorniku powinien zwiększyć ciśnienie w układzie hydraulicznym.przynajmniej do pewnego stop­nia.Gdy utrata płynu stawała się zbyt duża albo gdy do prze­wodów dostawało się zbyt dużo powietrza, nie można już było zapewnić sprawnego funkcjonowania układu i utrzymać wy­maganego ciśnienia.Co to oznacza? Gordian przygryzł dolną wargę.Oznacza to, że dowiedział się właśnie o drastycznym spadku poziomu pły­nu, a co za tym idzie - o nieodwracalnym uszkodzeniu ważnej części układu hydraulicznego - najprawdopodobniej cylindra odpowiadającego za wysuwanie podwozia.Bez wspomagania układu hydraulicznego - nawet przy opuszczonym przełączni­ku - nie wysuną się koła.A ręczne wysunięcie podwozia było niemożliwe.W porządku, dalej, myślał Gordian.Rozważ inne możliwości.Mógł nadać do służb naziemnych sygnał Mayday i czekać w powietrzu, aż wyleją na pas startowy pianę i ściągną ambu­lanse oraz wozy strażackie, które asystowałyby mu podczas lądowania ze schowanym podwoziem.Jednak krążąc wokół lotniska w oczekiwaniu na zezwolenie lądowania, zużył nie­mal całą rezerwę paliwa, a pokrycie pasa pianą wymagało cza­su.Przypuszczał, że nawet gdyby miał go wystarczająco dużo, nie zdołałby się utrzymać w powietrzu na tyle długo, by służby naziemne zdążyły przygotować lotnisko do awaryjnego lądowa­nia.Co oznaczało, że i tak lądowałby brzuchem na betonie, a to skończyłoby się najprawdopodobniej wybuchem zbiorników paliwa i obsłudze naziemnej pozostałoby jedynie uprzątnięcie z pasa spopielonych szczątków.Dalej, rusz głową! Chcesz uniknąć całego tego bałaganu, więc spróbuj znaleźć jakieś wyjście!Przestał się interesować hydrauliką.Podwozie zatrzymało się w górnym położeniu, w lukach, a powinno jak najszybciej wysunąć się w dół.Nie, czekaj! Nie w dół! Na zewnątrz!Wiedział, że musi myśleć bardzo precyzyjnie.Układ hydrau­liczny miał utrzymywać podwozie w lukach po wciągnięciu go na specjalne chwytaki [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript