[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Ale gdy tylkow minionym stuleciu udało się "zaaresztować" ponad czterysta kos-micznych maleństw, rojowisko podzielono na grupy.Planetoidy określa się niekiedy mianem asteroid - asteroidy jednak byłyby raczej odłamkami gwiazd, nawet greckie słowo asteroeides znaczy "podobny do gwiazdy".Planetoida natomiast jest maleńką planetą.Nie dajmy się jednak zwariować z powodu problemów językowych! Dzisiaj znane sąjuż orbity ponad 2000 tych maleńkich planet, na tej podstawie obliczono ich średnice.Największa z nich, Ceres, ma 770 km średnicy, Pallas 452 km, Vesta 393, Psyche 323 km.Są to więc niezłe kawałki skały, choć zdarzają sig też karzełki o średnicy 1 km, a nawet maleństwa wielkości piłki futbolowej.Hipotezy dotyczące powstania planetoid budzą wiele kontrowersji.Najpierw przypuszczano, że planetoidy są odłamkami meteorytów,które nie spłonęły do końca w trakcie przechodzenia przez atmosferę.Potem pojawiła się idea, że są to odpryski materii słonecznej, które na skutek zaburzeń spowodowanyeh oddziaływaniami grawitacyjnymiJowisza nie mogą się uformować w większą planetę.Myśl, że mogłoby chodzić o szczątki planety większej, wkrótce zarzucono.Astronomowie obliczyli mianowicie, że masa wszystkich planetoid nie wystarczyłabyna stworzenie prawdziwej planety.Przyjmuje się, że masa wszystkich planetoid wynosi od trzech do sześciu trylionów ton.W porównaniu [Trylion - milion x milion x milion, czyli 10_18]z masą Ziemi równą 5,9742 x 1024 kg jest to w istocie za mało.Ale zarzut ten opiera się na bardzo słabych podstawach.Bo planetaskłada się nie tylko z materii stałej.Skorupa ziemska jest bardzo cienka, pływa na rozżarzonej, płynnej skale, ponieważ w jądrze Ziemi panuje temperatura około 4000°C.Dwie trzecie powierzchni Ziemi zajmują wody, podstawa kontynentów natomiast składa się z materiału o bardzo różnej gęstości.Gdyby doszło do eksplozji naszej dzielnej Błękitnej Planety, to odłamki szalejące po Układzie Słonecznym nie zdołałyby dzięki sile swej grawitacji przyciągnąć się i na powrót uformować w planetę.Większe odłamy mogłybyspaść na inne ciała niebieskie, a nawet wyjść z Układu Słonecznego.Profesor Harry O.Ruppe nie wyklucza, że planetoidy były kiedyś planetą, która "została zniszczona na skutek jakiejś katastrofy",i uważa, że ta planeta "mogła być nawet dość duża", o ile po katastrofie"większa część jej materu opuściła Układ Słoneczny".[11]Istnieje jeszcze jeden powód [12], który mógłby świadczyć o prawdziwości hipotezy mówiącej o eksplozji planety: planetoidy dysponują zbyt dużą energią własną! Gdyby planetoidy powstawały w trakcie miliardów lat z pyłu kosmicznego, albo gdyby były to odłamkimeteorytów, przybyłych do Układu Słonecznego z otchłani Kosmosu,to owe kilkaset tysięcy obiektów miałoby inne orbity niż obecnie.Poruszałyby się one znacznie wolniej i w końcu dostałyby się w strefę grawitacji Jowisza.Fakt, iż planetoidy dysponują energią własną, jest dowodem potwierdzającym hipotezę o eksplozji planety.Możliwejednak jest również to, że "nastąpiła kolizja wielkiej komety z mniejszą planetą" [13].Ale prawdopodobieństwo takiej kolizjijest tak niewielkie, że hipotezę tę można odrzucić.Nie podejmuje się już na jej temat poważniejszych dyskusji.Apocalypse now!Czy wobec tak oczywistych objawów bezradności nauki wolno nie uwzględnić możliwości, że Planeta X została być może zniszczona przez przedstawicieli inteligencji pozaziemskiej?Nam, dzieciom końca XX wieku, wbija się codziennie do głowy, że możliwe jest już zniszczenie naszej planety, że nauka doprowadziła do powstania straszliwych rodzajów broni, które wojskowi trzymają inpetto.Gdyby broni tych użyć, apokaliptyczny wybuch rozerwałby glob ziemski na kawałki.Czyż nie odczuwamy obaw przed mającą kiedyś nastąpić nieuniknioną katastrofą, czy obawa ta nie obciąża naszego życia bezustannątroską, nie paraliżuje myśli o przyszłości? A może ów strach, jest nie tylko eiektem działania środków masowego przekazu, może tkwi w nas samych jako atawistyczne wspomnienie zdarzenia z dalekiej przeszłości? A może te wspomnienia mają być ostrzeżeniem przed tym, co może nastąpić?Czy ludzie nauczą się żyć nie zwracając uwagi na różnice poglądów?Czy ideolodzy zdołają zrozumieć, że jednego światopoglądu, który ma zbawić ludzkość, nie można przedkładać nad inny.Czy rewolucjoniści zrozumieją, że każdy przewrót zawiera w sobie zarodek kolejnej rewolucji, bo dławi wolność ludzi myślących inaczej? Kiedy zrozumiemy, że każda wojna religijnajestjedną wojną za wiele? Czy stanie się wreszcie popularny pogląd, że w następnej wojnie nie będzie już zwycięzców - pozostawi ona po sobie niewielu żywych? "Muszęprzyznać, że człowiekowi chodzi nie tyle o to, żeby przeżyć, czy żeby udało się przeżyć ludzkości, ile o zniszczenie przeciwnika" - twierdził u kresu swego życia angielski filozof Bertrand Russel (1872-1970).Owa bezmyślność może doprowadzić ludzkość do przerażającej, ostatecznej katastrofy - do eksplozji naszego globu.Czy wówczas niewielkiej grupce ludzi mądrych i przewidujących uda się salwować ucieczką - być może na Marsa? Albo na jakieś inne "wielkie miejsce odpoczynku" we Wszechświecie? Czy w tysiące lat po straszliwej katastrofie potomkowie uciekinierów z Błękitnej Planety będą zadawać sobie pytanie, dlaczego tam, gdzie kiedyś była ich rodzinna Ziemia, krążą teraz planetoidy - następna grupa obok pozostałych pozniszczonej wybuchem Planecie X ? Czy i wtedy ludzie będą mędrkować, jak powstał ów rój? Czy ktoś poważy się komentować oczywiste fakty albo czy historia powtórzy się - już poza Ziemią - w przestrzeni międzygwiezdnej ?Planetoidy zgrupowane między orbitami Marsa a Jowisza istnieją, ja zaś reprezentuję pogląd, że są to szczątki Planety X, która kiedyś obracała się wokół Słońca w ciągu 1898 dni ziemskich.i była planetą bogów.Ale można sobie też wyobrazić, że planetoidy były tam na długo przed przybyciem istot pozaziemskich do Układu Słonecznego.Może istniała planetoida na tyle duża, że istnty te wybrały ją na "wielkie miejsce odpoczynku" dla macierzystego statku kosmicznego i przedsiębrały stamtąd wyprawy na Ziemię? Czy potem niebiańskie istoty pokłóciły się - wspomina o tym wiele przekazów - i zniszczyły przed odlotem swoją planetarną bazę wypadową? "Nie ma rzeczy takcudownych, aby nie były prawdziwe" - mawiał już wielki Michał Faraday (1791-1867).Profesor Papagiannis wskazuje na właściwy śladOd 27 września do 2 października 1982 roku odbywał się w ParyżuXXXIII Kongres Międzynarodowej Federacji Astronautycznej.Ogólnie szanowany prof.Papagiannis z uniwersytetu w Bostonie wygłosił tam sensacyjny wykład o "Konieczności zbadania planetoid" [14].Uczony, który był przewodniczącym Kongresu, zaprezentował wówczas idee, które - powiem skromnie - mogły wyjść spod mojego pióra
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|