Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Tak.Tam jest moja siedziba.A także bezpieczna kryjówka dla ciebie.Gdy pytałem o twoje upodobania kulinarne, ją właśnie miałem na myśli.Będziesz się ukrywał w zautomatyzowanym barze MacSwineyów, dopóki nie skończy się nagonka.Uniósł wysoko brwi i z powątpiewaniem popatrzył na rozrzucone opakowania po naszym posiłku, lecz był tak miły, że nie wyraził głośno swoich wątpliwości.Pośpiesznie go uspokoiłem.- Sam się tam ukrywałem, więc nie martw się.Są pewne niewygody.- Ale żadna z nich nie może się równać z więzieniem federalnym! Przepraszam za niestosowne wątpliwości.Nie chciałem cię urazić.- I nie uraziłeś mnie.Kryjówkę tę odkryłem przypad­kiem, pewnego wieczoru, gdy policja deptała mi po piętach.Sforsowałem zamek w drzwiach służbowych lokalu Mac­Swineyów, tego samego, który ty teraz odwiedzisz.I moi prześladowcy zgubili ślad.Czekając, aż odejdą, sprawdziłem teren.To ciekawe.Wokół mnie na pełnych obrotach działało rozwiązanie problemu zakładów szybkiego żywie­nia, a mianowicie: kosztu zatrudnienia nawet najgorzej płatnych i niewykwalifikowanych pracowników.Istoty ludzkie są inteligentne i chciwe.Doskonalą się i żądają więcej pieniędzy za swoją pracę.Odpowiedzią na to jest całkowite zrezygnowanie z ich usług.- Godne podziwu rozwiązanie.Jeśli już nie chcesz chrupek, chętnie skubnę jedną czy dwie, słuchając twoich fascynujących wywodów.Podałem mu zatłuszczoną torebkę i ciągnąłem dalej:- Wszystko jest zmechanizowane.Gdy klient wypo­wiada zamówienie, żądana porcja jedzenia jest dostarczana z chłodni i w parownikach podgrzewana do odpowiedniej temperatury.Są to piece tak wielkiej mocy, że cały za­mrożony świniozwierz może być rozłożony na parę i dwu­tlenek węgla w ciągu dwunastu mikrosekund.- To ciekawe.- Napoje są sporządzane w równie oszałamiającym tempie.Gdy klient skończy mówić, cały posiłek czeka już na niego.Oczywiście za stalową klapą, dopóki nie zapłaci.Urządzenia są w pełni zautomatyzowane i niezawodne.Rzadko dotyka ich ludzka ręka.Zapasy są uzupełniane co tydzień, ale nie wszystkie jednego dnia, więc pojazdy dostawcze nie przeszkadzają sobie nawzajem.- Jasne jak słońce! - wykrzyknął Hetman.- Tak więc będę mieszkać, że tak powiem, w mechanicznej komnacie.Gdy wyczerpią się zapasy w chłodni, zostanie ona ponownie napełniona.Dostęp do niej jest z zewnątrz budynku, a do pokoju mieszkalnego nikt nie wejdzie.Z kolei w przypadku kontroli dystrybutorów, lokator odpoczywa sobie wygodnie w chłodni do czasu, gdy technicy odejdą.Przypuszczam, że łatwo jest znaleźć drzwi.Ach, tak! Chłodnia! To wyjaśnia, dlaczego znalazłem wśród moich ubrań duży, ciepły kombinezon.A gdyby nastąpiła awaria.- Odzywa się sygnał w centrali remontowej i natych­miast wysyła się montera.Założyłem także alarm w pokoju, więc będzie mnóstwo czasu, by się wymknąć.Zabez­pieczyłem cię też przed niespodziewaną wizytą obsługi technicznej.Po włożeniu klucza do zewnętrznego zamka rozlega się alarm, a zamek zacina się na dokładnie sześć­dziesiąt sekund.Są jakieś pytania?Roześmiał się i poklepał mnie po ramieniu.- Pytania? Pomyślałeś o wszystkim.A co z lekturą i że tak powiem, urządzeniami sanitarnymi?- Przenośna oglądarka i biblioteczka są w twoim składanym łóżku.Wszystkie potrzebne urządzenia są już zamontowane na użytek obsługi.- O nic więcej nie proszę.- Ale ja proszę.- spuściłem wzrok, potem spojrzałem na niego i zmusiłem się do mówienia.- Powiedziałeś mi kiedyś, że nie szukasz uczniów.Ośmielam się zapytać, czy przy tym obstajesz? Czy też mógłbyś rozważyć, dla zabicia czasu, możliwość udzielenia mi kilku lekcji fachu przestęp­czego? Tak tylko, żeby zabić nudę.Tym razem on spuścił wzrok.Westchnął i powiedział:- Miałem powody, by odrzucić twoją prośbę.Przynaj­mniej wtedy wydawało mi się, że je mam.Ale zmieniłem zdanie.Z wdzięczności za uratowanie mnie zapiszę cię do mojej Szkoły Alternatywnych Stylów Życia na jeden lub więcej semestrów.Ale nie wierzę, że tylko dlatego mnie uwolniłeś.To do ciebie niepodobne, chyba że pomyliłem się, oceniając twój charakter.Nie wierzę, że ocaliłeś mnie tylko po to, by pozyskać moją wdzięczność.Wiec niniejszym oznajmiam z całą szczerością, że niecierpliwie czekam, by przekazać ci tych kilka rzeczy, których przez te wszystkie lata się nauczyłem.Cieszę się też z góry na naszą dozgonną przyjaźń.Przepełniała mnie radość.Jednocześnie wstaliśmy i po­daliśmy sobie ręce.Nie przeszkadzał mi nawet jego stalowy uścisk.Ja pierwszy opamiętałem się i spojrzałem na zegarek.- Już za długo tu jesteśmy, przecież nie możemy zwracać na siebie uwagi.Ruszajmy.Zatrzymamy się dopiero, gdy dotrzemy do celu.Kiedy dojedziemy, szybko wysiądziesz, natychmiast wejdziesz przez drzwi służbowe i zamkniesz je za sobą.Wrócę, gdy tylko odstawię samochód, więc to ja będę następną osobą, która otworzy drzwi.- Według rozkazu, Jim.Ty wydajesz polecenia, a ja je wykonuję.Podróż była monotonna i nic nie mogliśmy na to poradzić.Ale ja się nie nudziłem, bo pochłonęły mnie myśli o przyszłości.Mijałem ulicę za ulicą.Zatrzymałem się tylko raz, by doładować akumulator w automatycznej stacji obsługi.I znów naprzód, skazani na włóczęgę po bocznych drogach Rajskiego Zakątka.Słońce chyliło się ku za­chodowi.W końcu skręciłem na pusty o tej porze podjazd służbowy do Centrum Handlowego w Biłlville.Nie było nikogo w zasięgu wzroku.Hetman przemknął obok mnie i drzwi zatrzasnęły się.Wszystko ciągle szło dobrze i chciałem szybko skończyć tę akcję, ale wiedziałem, że nie mogę zbytnio się śpieszyć.Nikt nie widział, jak wniosłem do budynku skrzynie i sprzęt i wrzuciłem to wszystko do mojego biura.Było to ryzykowne, ale nie miałem innego wyjścia.Mało prawdopodobne, by ktoś dostrzegł i zapamiętał furgonetkę.Zanim odjechałem, spryskałem wnętrze wozu antyśladem, rozpuszczalnikiem, który usuwa odciski palców i którego używają wszyscy przestępcy.Nawet złodzieje piekarnianych furgonetek.I to wszystko.Nic więcej nie mogłem zrobić.Zapar­kowałem samochód na końcu spokojnej podmiejskiej uliczki i piechotą wróciłem do miasta.Noc była ciepła, wiec spacer sprawił mi przyjemność.Mijając staw w Parku Billvillskim usłyszałem senne nawoływanie wodnego pta­ka.Usiadłem na ławce i zapatrzyłem się na spokojną powierzchnię stawu.Rozmyślałem o przyszłości i moim przeznaczeniu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript