[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Szambelan spojrzał pytająco na Rzymianina.- W porządku, to ten - powiedział posłaniec.- Trochę trwało, nim się znalazł, co? - I nie czekając na odpowiedź wyszedł, by wykonać kolejne zadanie.- Chodź ze mną, proszę - zwrócił się szambelan do Skaurusa.Mówił bardziej kontraltem niż tenorem, a jego policzki pozbawione były zarostu.Jak wielu Videssańskich urzędników dworskich, był eunuchem.Marek przypuszczał, że było tak z tych samych powodów, dla których eunuchowie zapełniali dwory orientalnych monarchów w jego własnym świecie; jako niezdolnych z powodu kastracji do przejęcia tronu, uważano ich za bardziej godnych zaufania w bliskich kontaktach z osobą władcy.Trybun wiedział, że tak jak wszystkie podobne reguły i ta ma swoje budzące grozę wyjątki.Długi korytarz, którym prowadził go szambelan, rozjaśniało światło wpadające przez przezroczyste alabastrowe płytki umieszczone w stropie.Było mleczne i ciemniało, a potem znowu rozjaśniało się w miarę jak chmury przesłaniały słońce.Wyglądało to - pomyślał Marek - trochę jak światło rozproszone pod wodą.A w jego blasku wiele było do obejrzenia.Co całkiem naturalne, mnóstwo najwspanialszych błyskotek z ponad tysiącletniej historii Imperium wystawiono tam dla przyjemności samych Imperatorów.W przejściu tłoczyły się rzeźby z marmuru i brązu; zapierająca dech w piersiach doskonałością swych kształtów ceramika, zdobiona wytworną precyzją wzorów; popiersia i portrety mężczyzn będących, jak domyślał się Skaurus, poprzednimi Imperatorami; religijne obrazy obsypane złotymi płytkami i szlifowanymi drogimi kamieniami; posążek stojącego dęba ogiera, tak dużego jak dłoń Marka, który musiał być wyrzeźbiony z pojedynczego szmaragdu.I wiele innych cudów, których nie widział dokładnie, ponieważ duma nie pozwalała mu nieustannie kręcić głową, jak pastuchowi na jarmarku w mieście.Nawet podłoga była wspaniałą mozaiką, przedstawiającą obrazy z życia wsi i sceny myśliwskie.W takim towarzystwie zardzewiały, powyginany hełm na osobnym piedestale wydawał się rażąco nie na miejscu.- Dlaczego to jest tutaj? - zapytał Marek szambelana.- Jest to hełm króla Rishtaspa, władcy Makuranu - teraz powiedzielibyśmy „Yezd" - zdjęty z jego zwłok przez Imperatora Laskarisa, kiedy zdobył i złupił Mashiz siedemset - niech pomyślę chwilę - i trzydzieści dziewięć lat temu.Laskaris był najdzielniejszym z dzielnych.To jego portret wisi nad hełmem.Obraz przedstawiał mężczyznę w początkach jesieni życia, o surowej twarzy okolonej szpakowatą brodą.Miał na sobie kolczugę z pozłacanych łusek, imperatorski diadem i purpurowe buty właściwe Imperatorom Videssos, lecz mimo to wyglądał bardziej jak starszy centurion niż władca.Jego lewa dłoń spoczywała na rękojeści miecza; w prawej dzierżył lancę.Z włóczni zwisał błękitny jak niebo proporzec, z wielkim słonecznym symbolem Phosa.Szambelan ciągnął dalej: - Laskaris przemocą nawrócił wszystkich pogan na prawdziwą wiarę, lecz, jako że Videssos okazał się niezdolny do utrzymania ich kraju pod swoim panowaniem, powrócili na drogę herezji.Marek zastanowił się nad tym i żadna z myśli nie spodobała mu się.Nigdy przedtem nie przyszło mu do głowy, że można prowadzić wojny ze względów religijnych.Jeśli mieszkańcy Makuranu tak stanowczo obstawali przy swojej wierze, jak Videssańczycy czcili Phosa, to taka wojna musiała być niezwykle zacięta.Eunuch wprowadził go do małej, zaskakująco skromnie urządzonej komnaty.Jej umeblowanie składało się z tapczanu, biurka i pary krzeseł, lecz pominąwszy obraz Phosa, była pozbawiona dzieł sztuki, które zapełniały korytarz.Papiery na biurku zostały zepchnięte na bok, by zrobić miejsce dla prostego glinianego dzbana z winem i tacy z ciastkami.Na sofie siedział Imperator, jego córka Alypia i mniej więcej sześćdziesięcioletni mężczyzna z wielkim brzuchem, którego Marek widział, lecz nie miał okazji poznać poprzedniego wieczoru.- Jeśli zechcesz oddać mi swój miecz, panie.- zaczaj szambelan, lecz Mavrikios przerwał mu.- Och, idź już sobie, Mizizios.Nie przyszedł tu po moją głowę, jeszcze nie, w każdym razie; nie poznał mnie wystarczająco dobrze.A ty niepotrzebnie stoisz tam czekając, by padł na twarz.To wbrew jego religii, czy tam czegoś równie głupiego.Idź już, niech cię nie widzę
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|