Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Azja jechał ciągle między No-wowiejskim a Luśnią, przykrępowany sznurami do grzbietu bachmata.Ponieważ dwa żebramiał złamane i osłabł srodze, bo i rany zadane przez Basię w twarz otworzyły mu się wskutekszamotania się z Nowowiejskim, a następnie wskutek jazdy ze zwieszoną głową, więc strasz-ny wachmistrz miał o nim staranie, aby nie umarł przed przybyciem do Raszkowa i nie uda-264 remnił zemsty.Młody Tatar chciał zaś umrzeć wiedząc, co go czeka.Naprzód postanowił sięzamorzyć głodem i nie chciał przyjmować pokarmów, lecz Luśnia podważał mu zaciśniętezęby nożem i wlewał przemocą do ust gorzałkę i mołdawskie wino zasypane startym na prochsucharem.Na popasach oblewał mu też często twarz wodą, aby rany w oku i w nosie, na któ-rych podczas jazdy siadały gęsto muchy i bąki, nie poczęły gnić i nie przyprawiły o zbytwczesną śmierć nieszczęsnego junaka.Nowowiejski nie mówił do niego przez drogę; raz tylko, na początku podróży, gdy Azja zacenę swej wolności i życia obiecywał zwrócić Zosię i Ewkę, porucznik odrzekł mu: Ażesz, psie! Sprzedałeś obie do Stambułu kupcowi, który je odprzeda tam na bazarze.I wnet postawiono mu do oczu Eliaszewicza, który powtórzył mu wobec wszystkich: Tak jest, effendi! sprzedałeś ją, sam nie wiesz komu, a Adurowicz sprzedał siostrę baga-dyra, chociaż była już z nim ciężarna.Po tych słowach zdawało się przez chwilę Azji, iż Nowowiejski pokruszy go natychmiastw swoich strasznych rękach; więc potem; gdy już utracił wszelką nadzieję, postanowił do-prowadzić do tego młodego olbrzyma, aby go zabił w uniesieniu i oszczędził mu tym sposo-bem przyszłych mąk; że zaś.Nowowiejski, nie chcąc go spuszczać z oczu, jechał ciągle tużprzy nim, ów przeto począł się chełpić okropnie i bezwstydnie wszystkim, czego dokonał.Mówił, jak zarzezał starego Nowowiejskiego, jak Zosię Boską miał w namiocie, jak nasycałsię jej niewinnością, jak wreszcie darł jej białe ciało puhą i kopał ją nogami.Nowowiejskie-mu pot w gęstych kroplach spływał po bladej twarzy; słuchał, nie miał siły, nie miał chęciodjechać; słuchał chciwie, ręce mu drgały, ciało wstrząsały konwulsje, lecz panował nad sobąi nie zabijał.Zresztą Azja dręcząc nieprzyjaciela dręczył i sam siebie, bo własne jego opowiadaniaprzywodziły mu na myśl dzisiejszą niedolę.Oto niedawno jeszcze rozkazywał, żył w rozko-szy, był murzą, ulubieńcem władnego kajmakana, a teraz jechał, do końskiego grzbietu przy-wiązany i jedzon żywcem przez muchy, na straszną śmierć! Najlżej mu teraz było, gdy z bó-lu, ran i zmęczenia omdlewał.Przytrafiało się to coraz częściej, tak że Luśnia począł się oba-wiać, czy go żywego dowiezie.Lecz jechali dniem i nocą, tyle tylko koniom wypoczywając,ile było koniecznie potrzeba  i Raszków coraz był bliżej.Rogata dusza tatarska nie chciałajednak opuścić sturbowanego ciała.Natomiast przez ostatnie dni był w ciągłej gorączce, achwilami zapadał w ciężki sen.Nieraz w tej gorączce lub śnie marzyło mu się, że jest jeszczew Chreptiowie i że razem z Wołodyjowskim ma ruszyć na wielką wojnę; to znów, że odpro-wadza Basię do Raszkowa; to znów, że ją już porwał i ma ją w swoim namiocie; czasem wi-dywał w malignie bitwy i rzezie, w których, jako hetman polskich Tatarów, wydawał spodbuńczuka rozkazy.Lecz przychodziło przebudzenie, a z nim przytomność; wówczas otwo-rzywszy oczy spostrzegał twarz Nowowiejskiego, Luśni, hełmy draganów, którzy już pozrzu-cali baranie czapki koniuchów  i tę całą rzeczywistość tak straszną, że właśnie wydawała musię zmorą senną.Każdy ruch konia przeszywał go bólem, rany piekły go coraz bardziej iznów mdlał, a trzezwiony, cucił się, by zapaść w gorączkę, z niej w sen  i znów się obudzić.Były chwile, w których wydawało mu się niepodobieństwem, by on, taki nędzarz, miał byćAzją, synem Tuhaj beja, i by jego życie, nadzwyczajnych zdarzeń pełne, które jakieś wiel-kie przeznaczenia zdawało się zapowiadać, miało się skończyć tak prędko i tak strasznie.Czasem przychodziło mu także do głowy, że zaraz po męce i śmierci pójdzie do raju, ależe sam niegdyś wiarę chrześcijańską wyznawał i żył długo między chrześcijany, więc brał gostrach na myśl o Chrystusie.Ten nie będzie miał dla niego miłosierdzia; gdyby zasię prorokbył od Chrystusa mocniejszy, to by go w ręce Nowowiejskiego nie wydał.Być może jednak,że prorok okaże nad nim jeszcze miłosierdzie i wyjmie z niego duszę, nim go męką zmorzą.Ale tymczasem Raszków był tuż.Wjechali w kraj skalisty, bliskość Dniestru oznajmujący.Azja pod wieczór wpadł w stan półgorączkowy, półprzytomny, w którym mary mieszały się z265 rzeczywistością.Więc owo zdawało mu się, że przyjechali; że stają, że słyszy koło siebiepowtarzany wyraz:  Raczków, Raszków! Następnie zdało mu się, że słyszy odgłos siekierrąbiących drzewo.Wtem poczuł, że mu głowę ochlustywają zimną wodą, a potem długo i długo leją w ustagorzałkę.Wtedy ocknął się zupełnie.Noc była nad nim gwiażdzista, a tuż koło niego migo-tało kilkanaście pochodni.Do uszu jego doszły słowa: Przytomny? Przytomny.Patrzy rozumnie.I w tej chwili ujrzał nad sobą twarz Luśni. No, bratku  mówił wachmistrz spokojnym głosem  czas na cię!Azja leżał na wznak i oddychał dobrze, albowiem ramiona miał wyciągnięte po obu stro-nach głowy, przez co rozszerzona pierś jego poruszała się swobodniej i nabierała więcej po-wietrza niż wówczas, kiedy leżał przykrępowany do grzbietu bachmata.Rękoma nie mógłjednak poruszyć, bo były przywiązane nad głową do dębczaka idącego wzdłuż jego pleców iokręcone umaczaną w smole słomą.Tuhaj bejowicz domyślił się zaraz, dlaczego to uczyniono, lecz w tej chwili spostrzegł iinne przygotowania, które zwiastowały, że męka jego będzie długą i okropną.Oto od połowyciała aż do stóp był rozebrany i uniósłszy nieco głowy, ujrzał między swymi nagimi kolanamiświeżo obrobione siekierą ostrze pala.Grubszy koniec tego pala oparty był o pień drzewa.Odkażdej nogi Azji szedł powróz kończący się orczykiem, do którego przyprzężony był koń [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript