Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Mimo wszystkich braków był zawsze szczęśliwy  powiedziałem o Tobym. Znajdował cel, spełnienie.Co stanie się teraz, kiedy uda im się zmienić go tak bar-dzo, że będzie niezadowolony z tego, kim jest.ale nie uda im się zmienić go do końca,żeby stał się normalny? Uda im się  odparł Manuel z przekonaniem, dla którego nie było uzasadnie-nia. Uda. Ci ludzie, którzy stworzyli ten koszmar. Ma nie tylko złą stronę.Pomyślałem o żałosnych jękach gościa na strychu plebani, melancholii w głosie od-mieńca, straszliwym pragnieniu i rozpaczliwej próbie przekazania sensu w bełkocie.Myślałem o Orsonie tamtej letniej nocy, rozpaczającym pod gwiazdami. Niech Bóg ci pomoże, Toby  powiedziałem, bo też był moim przyjacielem. Niech cię Bóg błogosławi. Bóg miał swoją szansę  rzekł Manuel. Od tej pory sami tworzymy swój los.Musiałem stamtąd uciekać i to nie tylko dlatego, że niebawem miał nadejść świt.Ruszyłem przez ogród  i nie zdawałem sobie sprawy, że biegnę, aż minąłem domi znalazłem się na ulicy.264 Gdy obejrzałem się na ten dom w letniskowym stylu, wyglądał inaczej niż poprzed-nio.Był mniejszy, niż pamiętałem.Przygarbiony.Posępny.Na wschodzie, wysoko nad światem, tworzyła się srebrnopopielata biel, zaczynałsięł zwyczajny świt lub dzień Sądu Ostatecznego.W dwanaście godzin straciłem ojca, przyjazń Manuela i Toby ego oraz sporą dawkęniewinności.Owładnęło mną przemożne uczucie, że czekają mnie dalsze i być możegorsze straty.Uciekliśmy z Orsonem do domu Saszy. 31Dom Saszy należy do KBAY i jest dodatkiem do pensji dyrektora rozgłośni.Tomały jednopiętrowy domek w stylu wiktoriańskim z koronkowymi żeliwnymi ozdo-bami na frontach mansardowych okienek, deskach szczytowych, okapach, oknach i wo-kół drzwi, a także na balustradach werand.Dom byłby cackiem, gdyby nie pomalowano go w dworcowych kolorach.Zcianyna kanarkową żółć.Okiennice i balustrady na koralowy róż.Reszta metalowych ozdóbdokładnie w barwach ciasta cytrynowego.Wynik jest taki, jakby gromada fanówJimmy ego Buffeta, napojona do woli margeritami, pomalowała dom podczas długiegoweekendu.Ekstrawagancka elewacja nie przeszkadza Saszy.Jak twierdzi, mieszka w domu, niepoza nim, skąd mogłaby ją widzieć.Głęboką tylną werandę obudowano szkłem.Sasza z pomocą elektrycznego ogrze-wania w zimniejszych miesiącach przemieniła ją w zielnik-cieplarnię.Na stołach, ła-wach i potężnych metalowych stojakach mieszczą się setki donic z terakoty i plastikowepodstawki.Hoduje w nich tymianek i trybulkę, majeranek, zieloną miętę, melisę, ma-rantę i słodki marchewnik anyżowy, rozmaryn i rumianek, kardamon, kolendrę i ko-per, dzięgiel i dziewannę, cykorię, giseng, hizop, bazylię, wrotycz pospolity i estragon.Dodaje ich do potraw, robi cudowne, subtelne w zapachu trociczki i zdrowotne napary,które powodują znacznie łagodniejsze wzdęcia, niż można by się spodziewać.Nie zawracam sobie głowy noszeniem klucza.Zapasowy tkwi pod donicą w kształ-cie żaby, pod żółknącymi liśćmi ruty.Gdy zabójczy świt osiągnął na wschodzie odcieńbladej szarości i świat przygotował się na mordercze sny, wślizgnąłem się do kryjówkiw domu Saszy.W kuchni natychmiast włączyłem radio.Sasza szusowała przez ostatnie pół go-dziny programu, podając informacje o pogodzie.Nadal mieliśmy sezon deszczowyi z północnego zachodu nadchodziła burza.Niebawem po zmroku spadnie deszcz.Gdyby zapowiedziała, że nadchodzi trzydziestometrowy przypływ i wulkanicznewybuchy z wielkimi rzekami lawy, słuchałbym z przyjemnością.Jej gładki, lekko gar-266 dłowy głos radiowy sprawił, że na twarzy pojawił mi się wielki uśmiech debila i nawettego poranka, przy końcu świata, nie potrafiłem oprzeć się jednoczesnemu rozluznie-niu i erotycznemu podnieceniu.Podczas gdy dzień jaśniał coraz bardziej za oknami, Orson poczłapał do pary pla-stikowych misek stojących w kącie na gumowym dywaniku.Na każdej było jego imię.Gdziekolwiek by poszedł; czy to do domku Bobby ego, czy Saszy, wszędzie jest częściąrodziny.Jako szczeniak dostawał wiele imion, ale nie chciało mu się na nie reagować.Zauważywszy, jak pilnie skupia się na starych filmach Orsona Wellesa, puszczanych nawideo  a zwłaszcza na pojawienie się samego Wellesa  dla żartu nazwaliśmy go poaktorze-reżyserze.Od tamtej pory reagował na to przezwisko.Stwierdziwszy, że miski są puste, Orson wziął jedną w zęby i przyniósł mi.Napełnioną wodą odniosłem na gumowy dywanik, który zabezpieczał ją przed ślizga-niem się po podłodze z białych płytek.Porwał drugą i popatrzył na mnie błagalnie.Jak to bywa w wypadku każdego psa,ślepia i pysk Orsona lepiej wyrażają błaganie niż wyraziste rysy najbardziej utalentowa-nego aktora, który kiedykolwiek pojawił się deskach scenicznych.Na  Nostromo , przy stole z Rooseveltem, Orsonem i Mungojerrie, przypomniałemsobie dawne wyśmienite malunki, przedstawiające psy grające w pokera.Wtedy przy-szło mi do głowy, że podświadomość usiłuje przekazać mi coś ważnego, skoro wskrze-sza tak drobiazgowo owe wizerunki.Teraz zrozumiałem.Każdy z psów na tych malun-kach przedstawia inny typ człowieka i oczywiście każdy jest inteligentny jak człowiek.Będąc świadkiem zabawy Orsona i kota,  przedrzezniania gatunkowych stereotypów ,zdałem sobie sprawę, że niektóre ze zwierząt w Wyvern mogą być znacznie inteligent-niejsze, niż poprzednio sądziłem  tak inteligentne, że nie byłem jeszcze gotów spoj-rzeć w twarz niesamowitej prawdzie.Gdyby mogły utrzymać karty i mówić, zwycięża-łyby w pokera, ba, ograłyby mnie do suchej nitki. Jest trochę wcześnie  powiedziałem biorąc miskę od Orsona. Ale faktyczniemiałeś bardzo forsowną noc [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript