[ Pobierz całość w formacie PDF ] .- Czy to mogło mieć jakieś znaczenie? Przecież szlak wchodził w jezioro.- wskazała w kierunku ścieżki, która ponownie wynurzała się z wody i wiodła do podziemnego miasta.- Musieliśmy przepłynąć to jezioro - skierowała się w kierunku ścieżki.- Spójrz, biegnie przez miasto.Chciałabym spotkać istoty, które zbudowały to miasto - spojrzała na Luke’a z niecierpliwością.- Tracimy czas!Osłupiały z podziwu uniósł się i podążył za nią przez labirynt budynków.Było jasne, że miasto było dziełem istot rozumnych, które dawno temu zniknęły z Mimban.Wszystko było ładnie zaplanowane, a metalowe domy dowodziły znajomości zaawansowanych technologu.Widoczne zniszczenia były wynikiem niszczycielskiego działania czasu, a nie tandetnego wykonania, zatem biorąc pod uwagę powolność zachodzącej w jaskini erozji, musiały być one bardzo starożytne.Nieobecność ostrych kątów i liczne łagodne łuki i zaokrąglenia wskazywały, że mieszkańcy miasta byli wyrafinowanymi estetami.Piękno konstrukcji jest przecież luksusem, na który ludy prymitywne rzadko kiedy mogą sobie pozwolić.Coś miękko zaklekotało za nimi i Luke okręcił się na pięcie.Czarne owale portali patrzyły na niego jak oczodoły szarych, wypłowiałych czaszek.Księżniczka zmarszczyła brwi.- Wydawało mi się, że coś słyszałem - powiedział, śmiało spoglądając przed siebie.Nonszalancja nie rozproszyła niepokoju.Na pewno coś słyszał.Kiedy szli krętą ścieżką wzdłuż coraz ciaśniejszych uliczek, czuł na karku osobliwe łaskotanie, tak jakby ktoś lub coś wpatrywało się w niego od tyłu.Uczucie było prawie namacalne, ale ilekroć gwałtownie obracał się do tyłu, nie widział ani nie słyszał niczego.Kiedy budynki się przerzedziły, Luke odczuł ulgę.Zastanowił się, co mogło spowodować wymarcie cywilizacji budowniczych świątyń, Thrella i innych.Czy mogły to sprawić międzyplemienne walki zakończone ich zagładą i przejęciem planety przez zielonych?Usłyszał chrzęst skały, obrócił się gwałtownie i zauważył ruch za ścianą stalagmitów po lewej.- Chyba nie powiesz, że tego nie słyszałaś?- W jaskiniach ze sklepienia bez przerwy spadają jakieś skały - powiedziała księżniczka.- Nie wiem, jak ty, ale ja czuję się nieco rozstrojona.- To nie sprawa moich nerwów - powiedział z naciskiem.- Coś za nami idzie!Nie zwracając uwagi na protesty księżniczki, poszedł w kierunku łańcucha kolorowych iglic.Dźwięk nie powtórzył się, nie było też żadnego ruchu.Posuwając się na ugiętych nogach, dotarł do końca szpaleru i zajrzał za niego.Nic tam nie było.LUKE!Ben Kenobi byłby z niego dumny.Jednym płynnym ruchem zaktywizował miecz i uniósł go w górę, wyprowadzając błyskawiczny cios.Stwór został przecięty na pół.Luke pobiegł w kierunku księżniczki, która wskazywała dłonią na coś przed sobą.Ścieżka zablokowana była przez dwa humanoidy.Kilku następnych odcięło im odwrót i zaczęło iść w ich kierunku.- To Cowayowie - stwierdziła Leia, podnosząc złamany stalaktyt.Uniosła go, trzymając niczym sztylet.Wszyscy byli szczupli i okryci delikatnym, szarym meszkiem.Zamiast oczu mieli czarne plamy, ale wydawało się, że widzą bardzo dobrze.Każdy miał na sobie coś w rodzaju krótkich spodni, z których zwisały rozmaite narzędzia i amulety.Takie same ozdoby wisiały na ich szyjach i ramionach.Nieznajomi uzbrojeni byli w długie dzidy, a kilku miało topory o podwójnych ostrzach.Nie okazywali strachu przed mieczem Luke’a, mimo że przed chwilą mieli okazję poznać jego śmiercionośne właściwości.Można to było tłumaczyć albo znajomością ludzkiej technologii, albo odwagą zrodzoną z ignorancji.Na szczęście ich taktyka była równie prymitywna jak broń.Z przeciągłym krzykiem trzech z tyłu rzuciło się na wędrowców, podczas gdy dwóch z przodu zaatakowało kilka sekund później.Ta niewielka różnica miała decydujące znaczenie.Pojedynczy cios miecza przeciął dwóch włóczników na pół, a trzeci natarł na księżniczkę.Osłoniła się przed ciosem kawałkiem stalaktytu, podstawiła mu nogę, a kiedy upadł, skoczyła na niego i z całej siły uderzyła skałą w jego czaszkę.Rozległ się chrzęst miażdżonych kości i trysnęła krew.Luke uniknął uderzenia toporem i obciął następnemu atakującemu obie nogi, a kolejnemu dzidę razem z trzymającą ją ręką.Drugi przeciwnik był ostrożniejszy, ale kiedy Luke odciął mu ostrze włóczni, Coway rzucił się do ucieczki.Luke odwrócił się do księżniczki.Zręcznie unikała ciosów ostatniego z napastników.Kiedy stwór zobaczył zbliżającego się Luke’a, odwrócił się i chciał wycofać.Luke rzucił mieczem.Świetliste ostrze przeszyło Cowaya na wylot, a ten, raniony śmiertelnie, padł na ziemię.- Pospiesz się! - krzyknęła księżniczka, zabierając topór jednemu z zabitych stworów.- Nie może uciec i ostrzec innych.- Luke podniósł swój miecz i pobiegł za nią.Razem ruszyli w pościg za ostatnim Cowayem.W pośpiechu nie zauważyli, że posuwają się nieznacznie pod górę.Ogromny zwał opadłego ze sklepienia gruzu zagrodził drogę uciekającemu.Coway zaczął wdrapywać się na górę.Biegnąca księżniczka rzuciła ciężkim toporem z taką siłą i dokładnością, o którą Luke nigdy by jej nie podejrzewał.Topór ugodził tubylca w prawy bark
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|