[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Opowiadają o takim cierpliwym bęcwale, że kiedy zagrał ponad wszelkie pojęcie bezmyślnie, zirytowany kibic gruchnął go pięścią w łeb.A Matołek na to:— Czego pan chce ode mnie? A jak miałem zagrać?KauzyperdaOch, to jest straszny gracz! Żeby mu stu znakomitych brydżystów tłumaczyło, że zagrał źle, nie przyzna nigdy nikomu racji.Będzie słuchał argumentów i wreszcie powie:— A ja się z tym nie zgadzam!Niemądrzy ludzie wiodą z takim dyskusje, zamiast zastrzelić go od razu.Kiedy grałeś z takim do dwunastej w nocy, wśród wielkich awantur, o trzeciej po północy zbudzi cię telefon, a Kauzyperda powiada twojej rozpaczy:— A ja panu mówię, że pan mógł wygrać te cztery piki!Rozmawiałem z żoną i twierdzi to samo!Po tej rozmowie przychodzisz do przekonania, że nie należy zakatrupić tylko Kauzyperdy, lecz trzeba wygubić cały ród i zacząć od połowicy.RebbeJest to gracz uczony, milczący, ponury, chodzący w czarnym chałacie powagi i gładzący długo brodę siwej mądrości.On wszystko wie.On czytał wszystkie brydżowe podręczniki.On rozwiązuje brydżowe zadania.On jest teoretyk.On jest w ogóle kapcan brydżowy i gra jak głuchy na wiolonczeli, ale on siebie uwielbia.Nad najprostszą, dziecinną grą zastanawia się długo i mądrze.Zawsze wynajduje trudności i powikłania.Uparty jest jak muł albo jak ów Turek Karaban z Verne’a, co nie chcąc zapłacić pieniążka za prom przez Bosfor, obszedł dookoła MorzeCzarne.Kiedy ma dorzucić jedyną dwójkę, myśli nad tym niezmiernym zagadnieniem.Czyni z lotnej gry jazdę na żółwiu.Gdyby człowiek mógł skąpiec od samych spojrzeń.Rebbe pomerłby od spojrzeń swoich towarzyszów.Kiedy taki uczenie czegoś dowodzi, należy mu rzec z wdziękiem:— Rebbe.zai nyszt myszuge!KiepuraKról tenorów, tenor królów.Gracz—śpiewak.Wesoło sobie podśpiewuje, arie nadobne wyciąga, piosenkom przypina skrzydła.Poważni gracze kiwają głowami, jak Ana—draci na feście u Wołodyjowskiego, a on śpiewa.Poważny, uparty gracz toczy krwawym spojrzeniem, jak andaluzyjski byk, a tenor brydżowy natrząsa się z niego:— „Torreador do walki staje rad, bo nań patrzą oczy dziewoi!…”Nigdy nie wie, co się gra, co kto mówił, co on sam mówił, bo radość rozpiera mvi duszę.— „…Ja nie wiem sam, kocham i gram!”Przy końcu gry chrypnie i pieśń się urywa, albowiem gracze twierdzą, że pieśń jest nieśmiertelna, ale nie jest środkiem płatniczym w Rzeczypospolitej Polskiej.PikardWspaniały szaleniec, co wzlatuje do stratosfery, ponad chmury i obłoki.Lotnik nieustraszony, którego żadna nie straszy wysokość.Pikard jest wszędzie, nie ma brydża bez pana Pikarda.Daj mu tylko karty do rąk.a zobaczysz jazdę — ha! Brydż polega na licytacji in plus.Niechże kto spróbuje przelicytować owego Pikarda, niech go kto usiłuje przewyższyć w dążeniu ku wysokościom! Jeszcze się taki nie urodził.Wyleziesz na kiery, on na piki, ty na piki.on na „bez atu” — nie dopędzisz.czarna wrono, orła w przestworzach.Leci Ikar na słońce wielkiego szlema i potem papa Dedal zbiera kosteczki, płaci i płacze.Straszny jest los pokolenia Pikardów!RobotNiemiła figura, uczyniona ze stali, ze sprężyn i kółek, niepokojące sprawia wrażenie.Gra jak maszyna, mądra, precyzyjna, nieumęczona.Nie posiada serca ani rozkosznej sztuki uśmiechu, ani kocha, ani nienawidzi.Robot gra równo, ze śmiertelnym spokojem, ze stalowym spojrzeniem.Karty uważa za mądry wynalazek do pomnażania dóbr doczesnych pod warunkiem, że odbywać się to będzie bez namiętności, z beznamiętną cierpliwością.Jest to gracz zawsze świetny, potężny i niech go porwą diabłowie.CharonStary piekielnik, co na zbutwiałej łodzi woził Greczynów do Hadesu.Kiedy taki usiądzie naprzeciwko ciebie, lepiej ci było, abyś się był nie rodził.Ten cię zawiezie do Hadu, gdzie jest płacz i niedola, ten cię wywiezie na czarne styksowe wody i utopi z całą twoją umiejętnością i z twoim szczęściem.Sto lat możesz dochodzić i nie dojdziesz tego, co ten potrafi uczynić z gry.Śmierć, śmierć ł zagłada!AlmanzorCo tu wiele gadać? Wystarczy okrzyk: „Ja wam zarazę przyniosłem!” Za takim chodzi nieszczęście i całe wojsko dwójek, trójek i czwórek, do siódemki włącznie.Ten człowiek czytał tylko o asach; króla nie oglądał na oczy; mizernego waleta, smętnego karcianego idioty, nie napotkał na swej drodze
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|