Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na szczêœcie mój p³aszcz starczy dla nas obojga.I zawiñ g³owê szalem.Zaprotestowa³a, dziwnie poruszona jego bliskoœci¹- Nie, nie mogê, jest zbyt piêkny.- Nie dla ciebie, przyjació³ko ludzi.Tobie najbardziej on przystoi.Zarzuci³ jej cienki szal na g³owê i mocno zawi¹za³ pod brod¹.Zaskoczy³o j¹ ciep³o, które dawa³a leciutka materia.Uszy jej zmarz³y, czu³a w nich piek¹cy ból.Owin¹³ j¹ p³aszczem i znalaz³a siê jak w przytulnym schronieniu, ogrzewanym ciep³em jego cia³a.Zawaha³a siê przez moment.- Czy mogê.przytrzymaæ siê was, panie?- Uwa¿am, ¿e nawet powinnaœ - zaœmia³ siê.- Inaczej spadniesz.Nieœmia³o objê³a go ramieniem.Wyczu³a, ¿e jest dobrze zbudowany i umiêœniony.Ponad jej rêk¹ wznosi³y siê jego ogromne, niezwykle mocne ramiona.Usi³owa³a siedzieæ prosto, tak by ich cia³a nie dotyka³y siê, ale podczas jazdy by³o to niemo¿liwe.Z westchnieniem ulgi, ufnie, opar³a mu g³owê na piersi.Czu³a jego twarz przy swojej i ciep³o bij¹ce od szyi.- Czy tak ju¿ z nim Ÿle, ¿e musi okradaæ biedne dziecko? - zapyta³a oburzona.- Naprawdê niczego siê nie domyœlasz? - niski g³os zabrzmia³ tu¿ przy jej policzku.- Benedykt opowiedzia³ mi o literach C.M.i baronowskiej koronie.Dziecko zosta³o porzucone tu¿ za bramami miasta.Dla Heminga nie by³oby ¿adn¹ sztuk¹ odkryæ, kim jest jego matka.Wy³udzi³by od niej pieni¹dze.Móg³by to robiæ d³ugo, bo nie myœlisz chyba, ¿e odda³by rzeczy, które same w sobie maj¹ wielk¹ wartoœæ.- Có¿ za pod³oœæ! - wykrzyknê³a Silje.- Wykorzystywaæ w taki sposób kobietê, która znalaz³a siê w tarapatach.Czy wiedzia³ o literach?- Niedok³adnie, wiedzia³ jednak, ¿e coœ jest oznaczone.Chcia³ to chyba przemyœleæ w samotnoœci.Silje usiad³a wygodniej, inaczej ³atwo mog³a zeœlizgn¹æ siê w dó³.- Muszê przyznaæ, ¿e wiele razy przeklina³am matkê Daga za to, ¿e pozostawi³a bezbronne dziecko, ale czy naprawdê mamy prawo os¹dzaæ innych? Co wiemy o przyczynach ich postêpowania?Mê¿czyzna nie odpowiedzia³.Pod wilczym futrem by³o ciep³o i przyjemnie.Silje wystawa³ ledwie czubek nosa.Ku swemu przera¿eniu odkry³a, ¿e coœ dzieje siê z jej cia³em.Poczu³a oblewaj¹c¹ j¹ falê gor¹ca i odsunê³a siê nieco.Mê¿czyzna zdawa³ siê tego nie zauwa¿aæ; milcza³ jednak d³ugo.Na ramieniu czu³a bicie jego serca.Mocne, szybkie uderzenia.- Jak go odnaleŸliœcie, panie? - zapyta³a.- Czy przyzna³ siê, ¿e ma rzeczy Daga?- To teraz nieistotne, Silje.Chcia³bym raczej wiedzieæ, jak ty siê miewasz.Silje nagle w pe³ni zda³a sobie sprawê, ¿e trzyma rêkê na jego piersi.Mocniej poczu³a gor¹co przenikaj¹ce jej cia³o i ko³ysz¹cy chód konia.Odpowiedzia³a zgodnie z prawd¹, ¿e bardzo jej dobrze na dworze Benedykta.- Ale chcia³abyœ znów z nim malowaæ?- O tak.Sk¹d to wiecie, panie?- Benedykt mi o tym opowiedzia³.- A wiêc mówiliœcie z nim?- Tak, czasami.Silje milcza³a przez chwilê.- Czy mogê zapytaæ was o coœ, panie? Gdzie mieszkacie tak naprawdê? To znaczy wtedy, kiedy nie musicie siê ukrywaæ?Rozeœmia³ siê.- Kiedy muszê siê ukrywaæ, mieszkam w pewnym opuszczonym domu, tam w lesie - wskaza³ palcem kierunek.Silje zmarszczy³a brwi.- Sz³am tamtêdy niedawno.Musia³am byæ tu¿ w pobli¿u.- Wiem.Widzia³em ciebie i dziewczynkê.- O - rzek³a Silje.- A wiêc to wy, panie.byliœcie tak blisko nas? Obserwowaliœcie nas?- Zauwa¿y³aœ to? Widzia³em, ¿e zatrzyma³aœ siê i rozejrza³aœ doko³a.- Tak.Dlaczego nie pokazaliœcie siê, panie?- Nie chcia³em ciê niepotrzebnie straszyæ.- Ucieszy³abym siê - powiedzia³a Silje szczerze.Na chwilê zapar³o mu dech, jak gdyby ktoœ nagle zada³ mu ból.Zmusi³ siê do mówienia normalnym g³osem.- Wygl¹da³aœ wtedy na bardzo poruszon¹.- Tak, to by³ czas wielkiego uboju.¯al mi by³o zwierz¹t.Poczu³a, ¿e pokiwa³ g³ow¹, najwyraŸniej zrozumia³ j¹.- A wiêc nie boisz siê mnie?- Nie, dlaczegó¿ mia³abym siê baæ?- Nikt ci nie powiedzia³.?- O, widzia³am g³upie reakcje ludzi.S¹ po prostu nieoœwieceni.Jakby to mia³o byæ coœ z³ego, ¿e znacie siê na medycynie.Niecierpliwie poruszy³ g³ow¹.- Kochane dziecko! Znam siê na medycynie? Silje, cokolwiek by siê dzia³o, nie wolno ci siê przyznaæ, ¿e mnie znasz! To mo¿e oznaczaæ twoj¹ œmieræ.Uwierz mi, to œmiertelnie niebezpieczna znajomoœæ! Nikt, nikt nie chce siê do mnie przyznaæ.Ty sama zreszt¹ posiadasz zbyt du¿e umiejêtnoœci jak na œrodowisko, z jakiego pochodzisz.Benedykt wyjaœni³ mi, dlaczego.To równie¿ powinnaœ przemilczeæ.Kilka lat temu spalono na stosie pewn¹ kobietê oskar¿on¹ o czary tylko dlatego, ¿e by³a bardziej uczona od wiêkszoœci.- Tyle jest z³a - powiedzia³a Silje zadumana.- Tak, a najgorsze jest to, ¿e wiele nieœwiadomego z³a pochodzi od tych, którzy powinni okazywaæ dobro - od ksiê¿y.Ich gorliwoœæ, by oczyœciæ œwiat z dzie³a Szatana, nie jest szlachetniejsza ni¿ uczynki ludzi, których mêczyli i zabijali.O ile bardziej mêski i dojrzalszy by³ od Heminga! Ile¿ wiêcej budzi³ w niej niepokoju.- Heming wygl¹da³ dzisiaj naprawdê elegancko, w g³osie Silje zabrzmia³a odrobina goryczy.Jej towarzysz parskn¹³ œmiechem.- Tak, jedna z jego kochanek okaza³a siê wielkoduszna i podarowa³a mu kilka szat swego mê¿a.Silje potrz¹snê³a g³ow¹.- Jakim¿e cudem móg³ mi siê wydaæ poci¹gaj¹cy? Musia³am byæ œlepa.- On jest poci¹gaj¹cy - odpowiedzia³ mê¿czyzna spokojnie.- To jego najwiêksza zaleta, wykorzystuje j¹ na ile mo¿e.A ty jesteœ m³oda i niedoœwiadczona - doda³ wyrozumiale.- Mam nadziejê, ¿e on.- Trudno mu by³o mówiæ.- ¯e ciebie nie wykorzysta³?- Tylko w taki sposób, jak ju¿ mówi³am.Na nic innego bym siê nie zgodzi³a.JeŸdziec zamilk³, ale skroni¹ wyczu³a, ¿e siê uœmiechn¹³.Czy œmia³ siê z jej naiwnoœci? Nie, westchnienie, które z siebie wyda³, œwiadczy³o raczej o uldze.A mo¿e po prostu niewygodnie siedzia³?Nagle wstrzyma³ konia.Nie zauwa¿y³a nawet, ¿e dojechali ju¿ do dworu.Przed dom wyszed³ parobek, lecz zachowa³ pe³n¹ szacunku odleg³oœæ.Silje czu³a siê zawiedziona, tak wiele by³o rzeczy, o które nie zd¹¿y³a zapytaæ.Mê¿czyzna zeskoczy³ z konia i wyci¹gn¹³ rêkê, aby pomóc jej zsi¹œæ [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript