Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- I jeszcze jedno - odezwał się Dan.- W łazience znaleźliśmy coś dziwnego.- A tego nie uważasz za dziwne?- Tak, ale tamto jest jeszcze dziwniejsze.Carter zerknął na jednego z policjantów i powiedział:- Dobrze, prowadź.Ruszyliśmy korytarzem do łazienki.Dan odsłonił folię.- Patrz.I co na to powiesz?Carter zmarszczył brwi i pochylił się nad wanną.Drugi policjant również spoglądał do środka.Po czym szeryf się wyprostował i zmierzył nas obu, mnie i Dana, uważnym spojrzeniem.- To jest wanna - oświadczył podejrzliwym tonem.- Nie chodzi o wannę.- Przepchnąłem się bliżej.- Tylko.Wanna była pusta.Ani śladu skorupy.Odsunąłem dalej folię, ale niczego nie znalazłem.Sprawdziłem za sedesem, ale tam też jej nie było.- Może byście mi wyjaśnili, czego szukacie? - zapytał Carter.- A może było tak dziwaczne, że nawet nie wiecie, co to było?- To była wylinka - wyjaśnił Dan, nakreślając w powietrzu jej kształt.- Że co?- Mówiąc zwyczajnym językiem, pokrywy chitynowe owada.Twarde, pokryte włosami, zlepione wzdłuż mostka.Wilkes patrzył, jak Dan w powietrzu kreśli kształt przedmiotu, po czym sam uniósłszy kciuk i palec wskazujący pokazał parumilimetrowy odstęp.- Mówiąc o wylince, masz na myśli coś mniej więcej takiego, prawda? Chyba nie twierdzisz, że to było aż takie wielkie?Dan spojrzał na swoje dłonie, które trzymał w odległości dwóch stóp niczym rybak określający rozmiary złowionej zdobyczy.Zastanawiałem się, co odpowie, ale tylko opuścił ramiona i ciężko westchnął z rezygnacją.- Tak - rzucił wreszcie zmęczonym głosem.- Nie twierdzę, że to było takie duże.- Cóż więc w tym takiego niezwykłego? - spytał Carter.- Mówiłeś, że to dziwniejsze niż tony wody w pokoju na pierwszym piętrze.- Naprawdę tak mówiłem?Położyłem dłoń na szerokim, umięśnionym ramieniu szeryfa.- Moim zdaniem Dan jest w szoku.Może mu się tylko zdawało.- Co mu się zdawało?- Że coś widzi.Skorupę.- Ty też o niej wspominałeś.- Każdy się może pomylić.- Uśmiechnąłem się słabo.- Obaj mieliśmy ciężki dzień.Carter podparł się pod boki i w milczeniu mierzył nas spojrzeniem przez blisko minutę.W końcu powiedział:- Dobra, tym razem wam odpuszczę.Ale jeśli nabiorę podejrzeń, że ktoś ukrywa dowody, to ten ktoś napyta sobie biedy.Jasne?- Niczego nie ukrywamy - zapewniłem go.- Nam, równie bardzo jak tobie, zależy na odkryciu, co tu się stało.- Dobra.Ale pamiętajcie, że za ukrywanie dowodów grozi kara.Więzienia.Jasne?Wyszliśmy z łazienki.Zastępca koronera, Lawrence Dunn, szczupły mężczyzna o szarej twarzy, w okularach i taniej brązowej marynarce, wchodził po schodach, niosąc zniszczoną skórzaną torbę.- Jak leci, Larry? - powitał go Carter.- Co powiesz na utonięcie w sypialni na pierwszym piętrze?Lawrence Dunn parsknął i zamrugał powiekami.- Cokolwiek to jest, biorę się do roboty.Cześć, Dan, cześć, Mason.To wy mieliście pecha i znaleźliście ciało? Biedny Oliver Bodine, tak?- Zgadza się - przytaknął Carter.- Właśnie kazałem Errollowi zgłosić zniknięcie Jima i Alison.- Nie ma ich?Carter poprowadził Lawrence'a do sypialni chłopca.- Nie było ich, gdy Mason i Dan przyjechali, a od tamtej pory minęła już dobra godzina.Lawrence przyklęknął na mokrym dywanie przy ciele Olivera i otworzył torbę.Najpierw poświecił maleńką latarką w oczy dziecka, po czym sprawdził puls, oddychanie.Była to czysta formalność.Oliver z całą pewnością nie żył.- Zmierzę temperaturę ciała - powiedział.- Może któryś z was pomógłby mi przewrócić go na brzuch?Szeryf schylił się i we dwóch ostrożnie obrócili ciało.Przy tym ruchu z ust i nosa chłopca popłynęła woda.Carter podniósł się szybko i rzucił koronerowi nieprzyjemne spojrzenie.- Ludzie bardziej niż odkrycia, że ktoś znajomy właśnie umarł, boją się stwierdzić, że ktoś martwy właśnie ożył - rzucił Lawrence.Rozciął piżamę na plecach i sięgnął po termometr.- Larry - odezwał się Wilkes.- Aha? Gdzie jest ten cholerny termometr?- Larry - powtórzył szeryf.- Popatrz no na plecy chłopca.Posiniaczone, czy co?Dunn poprawił okulary i spojrzał na odsłonięte plecy i pośladki Olivera.Pochylił się niżej i delikatnym ruchem dotknął skóry.- Podaj mi latarkę - poprosił.Dan i ja przysunęliśmy się bliżej, gdy jeden z policjantów wręczał latarkę.- Nie tłoczyć się - zaczął szeryf, ale też się pochylił, by widzieć, co robi Lawrence.Zastępca koronera jeszcze głębiej rozciął piżamę i w kręgu ostrego, sztucznego światła pojawił się widok, od którego żołądek podszedł mi do gardła.- Jezu, co to jest, u diabła? - wyszeptał jeden z policjantów.Skóra w dole pleców, na pośladkach i udach dziecka wyglądem przypominała łuski.Pośladki pokrywał szarozielony pancerz, a na kręgosłupie pojawiły się ciemne wyrostki.Uda z pośladkami łączył kościany pierścień jak u kraba.Lawrence przewrócił chłopca na wznak drżącymi rękami.W miejscu męskich organów znajdował się pęk zielonych i niebieskich macek.Żaden z nas się nie odzywał.Staliśmy nad ciałem Olivera oświetlonego policyjnymi latarkami i żaden z nas nie wiedział, co zrobić lub powiedzieć.W końcu Lawrence wstał, podciągnął przemoczone na kolanach spodnie i zdjął okulary.Na zewnątrz ponuro wył wiatr, a w środku ciemnego, przerażającego domu dywany nasiąkały wodą, wydając cichy, regularny szmer.Szeryf przełknął ślinę.- Myślę, że już mamy jakieś pojęcie, co się tu stało - odezwał się Dan ledwo dosłyszalnym szeptem.Dunn spojrzał na niego, ale Carter nie mógł oderwać wzroku od matowo lśniącej łuski na ciele chłopca.- Jeśli się czegoś domyślasz, to wal kawę na ławę - powiedział w końcu.- Przyjechaliśmy tutaj dlatego - zaczął Dan - że Bodine'om nie podobała się woda ze studni.Zmieniła kolor i Mason przywiózł mi próbki do zbadania.Znalazłem w nich mikroorganizmy, które nieustannie wydzielają żółtozielony płyn.- Zdołałeś je zidentyfikować? - zapytał Lawrence.Dan pokręcił głową.- Nie miałem dość czasu.Kiedy wyszliśmy z Masonem na chwilę, jedna z myszy w laboratorium przypadkowo wypiła trochę tej wody i.hmm.przydarzyło się jej to samo, co biednemu Oliverowi.- A więc uważasz, że pił tę wodę i dlatego teraz jest pokryty łuską? - zapytał Carter.- Na razie nie mam stuprocentowej pewności.- Czy sądzisz, że coś podobnego może się znajdować i w innych studniach? - dopytywał Lawrence.- Me mam pojęcia - odparł Dan.- Ale na wszelki wypadek wydałbym ostrzeżenie, żeby ludzie przez jakiś czas pili wyłącznie wodę mineralną z butelek.Zanim zdołam wykryć, co to za organizmy i dlaczego tak wpływają na ludzi, myślę, że powinniśmy uznać, że nad całą okolicą wisi niebezpieczeństwo.Carter popatrzył na pancerz Olivera i wolno pokręcił głową.- Niech mnie szlag trafi, jeśli widziałem już coś takiego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript